Kabaretowy Kącik Wspomnień [odc. 1]

Pewnego deszczowego popołudnia siedziałam sobie pod kocykiem, słuchając muzyki i popijając ciepłą herbatę, rozmyślałam nad swoim życiem. Wiem, brzmi banalnie, ale czasami taka chwila refleksji jest człowiekowi potrzebna. Rozmyślałam nad tym, co było i co będzie, wspominałam moje najwspanialsze chwile, jakie udało mi się przeżyć. Oczywiście nie obyło się też i bez tych smutnych i ciężkich momentów, ale jak powszechnie trąbią o tym współcześni pisarze, one też są nam potrzebne. Pierwszą myślą jaka mnie naszła, było: ,,Boże jak się cieszę, że w końcu znalazłam ludzi o podobnych zainteresowaniach i pasji, tworząc świetny team i robiąc to co kochamy!”

Niedługo po tym moim „wspominkowym” dniu na blogu Pauliny znalazłam wpis, który wspominał Jej początki w świecie kabaretu. Pomyślałam:„Kurde czemu by u nas na blogu nie stworzyć kącika z naszymi kabaretowymi wspomnieniami?!”  I tak oto, w to deszczowe popołudnie (przynajmniej w Krakowie) leżę sobie pod kocykiem, w słuchawkach gra muzyka, obok stoi kubek z ciepłą herbatką… Co dalej? Mam zamiar podzielić się z Wami, moimi kabaretowymi wspomnieniami, co uczynię z wielką przyjemnością!

1

KABARETOWY KĄCIK WSPOMNIEŃ ANETY [1]

POCZĄTEK

Dawno, dawno, dawno, dawno temu, bo aż cztery lata, za lasami, za górami, w mieście królów, kiedy to przyjechałam z mojej małej miejscowości na studia do wielkiego miasta, miałam wielką nadzieję, że znajdę ludzi, którzy tak jak ja podzielają moją pasję, czyli miłość do kabaretu. Niestety rzeczywistość okazała się całkiem odmienna. Mój rok w ogóle nie interesował się tego typu rozrywką. Poczułam wtedy zawód i pomyślałam sobie, że to niemożliwe, żebym tylko ja tak kochała kabaret. I nie myliłam się, wystarczyło tylko szerzej się rozejrzeć.

Pewnego dnia, mając już dość tej stagnacji w swoim życiu buszowałam po Internecie i trafiłam na studia kabaretowe, które organizowało Stowarzyszenie Promocji Sztuki Kabaretowej PAKA. Mając w zwyczaju długo się zastanawiać i rozważać swoje decyzje i wybory, w tym przypadku nie konsultując się z nikim, wręcz natychmiast wysłałam swoje zgłoszenie. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, już następnego dnia zostałam wpisana na listę kandydatów. Oczywiście pojawiły się w mojej głowie myśli, czy aby na pewno dobrze robię, czy się sprawdzę, ale kto nie ryzykuje ten nie pije szampana. Niestety okazało się, że ze względu na małą ilość chętnych, studia nie ruszą. Znów się trochę podłamałam, ale na całe szczęście przy rekrutacji na te studia trafiłam na bardzo sympatyczną,jak to wtedy mówiłam, Panią, która zapytała czy nie chciałabym zostać wolontariuszką w PACE. Zgodziłam się bez zastanowienia! Ową Panią dziś nazywam moją Alusią i wróżką chrzestną, która spadła mi z nieba i odmieniła moje życie, dziękując jej na każdym kroku, że spełniła moje największe marzenie i wprowadziła mnie w świat kabaretu, pozwalając zobaczyć go od środka i poznając z ludźmi o tej samej pasji. I tak jak wcześniej wspomniałam należało się, tylko albo AŻ, szerzej rozejrzeć, bo Stowarzyszenie Promocji Sztuki Kabaretowej PAKA mieści się w Rotundzie, która z kolei znajduje się niedaleko mojej uczelni.

Miałam ten wspaniały świat pod nosem! Swoje pierwsze zadanie jako wolontariuszki będę pamiętać i mile wspominać do końca życia. Ala wprowadziła mnie do ciasnego, ale jakże klimatycznego i ciepłego biura, poznając z resztą pakowskiej ekipy. Usadowiła mnie na fotelu, dała marker i plik plakatów do wypełnienia (pamiętam jak dziś, że plakaty były kabaretu Limo), na których pisałam zdanie, które utkwiło mi w pamięci: „Program dla widzów dorosłych”. 🙂 Po spotkaniu wychodziłam z biura z uśmiechem na twarzy od ucha do ucha, cieszyłam się jak małe dziecko, które dostało wymarzoną zabawkę. Taka rozentuzjazmowana zadzwoniłam do mamy, by pochwalić się swoją nowo rozpoczynającą się przygodą.

Niestety moja radość nie równała się jej radości, grzmiała mi do telefonu, że najważniejsze są studia i to na nich powinnam się skupić. Znów trochę podupadłam, że nie podziela mojej radości, że nie rozumie, że będę się mogła spełniać i robić to, co kocham, a czy w życiu właśnie to nie jest najważniejsze? Zaparłam się, za bardzo kocham kabaret, żeby brać do siebie niezadowolenie i obawy mojej mamy, że nagle uderzy mi coś do głowy. Postanowiłam udowodnić jej, że da się pogodzić ze sobą naukę i pasję. Na całe szczęście udało mi się to. Dostrzegła w końcu, że przebywanie w świecie kabaretu sprawia mi mega radość i że dzięki temu się spełniam. Udowodniłam, że i jedno i drugie może ze sobą współgrać. Grunt to się nie poddawać, stawiać czoło przeciwieństwom i dążyć do spełniania swoich marzeń, bo warto!

Po wypisywaniu plakatów, dostawałam różne zadania, a to zaniesienie zaproszeń, a to pójście po artykuły biurowe… Natomiast moim pierwszym festiwalem, na którym pomagałam jako wolontariuszka był 30. Przegląd Kabaretów PAKA. Ale o nim innym razem. Przestało już padać, nawet przez chwilę wyszło słońce, herbata też się skończyła, tak więc idę się rozkoszować jeszcze przez chwilę tymi przywołanymi wspomnieniami, już w samotności…

PS: Jeśli Wy też macie ochotę podzielić się swoimi kabaretowymi wspomnieniami z nami, z naszymi Czytelnikami, śmiało możecie do nas pisać!

ANETA TABISZEWSKA

Dodaj komentarz