Archiwa tagu: Wojciech Fiedorczuk

Kabaret 2000 +, czyli wschodzące gwiazdy polskiego kabaretu [relacja/recenzja]

Co?

Kabaret 2000 +

Kto?

Młode, wschodzące gwiazdy kabaretu

Kiedy?

19.12.2016 r., godz. 19:00

Gdzie?

Krakowski Teatr Variete

15085461_1333439800001158_8744327457250323279_n

19 grudnia 2016 roku, w Krakowskim Teatrze Variete, odbyło się nagranie do świątecznego programu kabaretowego. Organizatorami tej inicjatywy było Stowarzyszenie Promocji Sztuki Kabaretowej PAKA, TVP 3 Kraków, TVP Rozrywka oraz Fundacja Movere, natomiast realizacją programu zajęła się TVP Rozrywka. Oczywiście i mnie, jako bywalczyni wszelakich imprez kabaretowych, nie mogło na tym wydarzeniu zabraknąć! 😉 Zwłaszcza, że było to moje pierwsze nagranie telewizyjne.

Próby trwały przez dwa dni: całą niedzielę i większą część poniedziałku, pod czujnym okiem Pani Reżyser – Beaty Harasimowicz. A wszystko po to, aby nagranie odbyło się bez problemów i niespodzianek, a publiczność zgromadzona tego wieczoru w teatralnej sali bawiła się wspaniale.

Na próbach nie spędziłam za dużo czasu, jednak przechodząc koło sali można było usłyszeć co się dzieje, a działo się wiele! Próby z kostiumami, zbiorowe, indywidualne, skecze i piosenki ćwiczone po trzy razy. Dało się także słyszeć cenne uwagi Pani Reżyser, co do całości programu, jak i poszczególnych osób. Przy tym żadnych skarg ze strony występujących – „Po co? Przecież już to próbowaliśmy…”. Po prostu pełen profesjonalizm i ze strony młodych gwiazd kabaretu i ze strony organizatorów. Pomyślałam sobie wtedy, ile pracy wymaga przygotowanie takiego nagrania. Dwa dni prób, aby móc nagrać dwugodzinny program. Nie zdawałam sobie sprawy z ogromu pracy, sił i starań, dopóki nie zostałam wolontariuszką. Tyczy się to również wszelakich festiwali. To, co często oglądamy „na gotowo”, czy to w TV, czy to właśnie na festiwalach, okupione jest ogromem pracy masy ludzi!

Przejdźmy teraz do samego nagrania. Na początku Pani Reżyser poinstruowała publiczność, aby nie stresowała się kamerami i przede wszystkim żywo reagowała na to, co dzieje się na scenie. Trzeba pamiętać: każda reakcja (nawet rzucanie stanikami czy majtkami) jest lepsza niż brak reakcji. 😉

kabaret-2000plus_karina2

Fot. Karina Kąsek

Cały wieczór poprowadzili Piotr Gumulec i Grzegorz Dolniak. Pomagała im w tym również Karolina Pańczyk, która siedziała na widowni i w odpowiednich momentach dopowiadała co trzeba.  Główną koncepcją programu była przyszłość, a dokładniej rzecz ujmując, publiczność przeniosła się do roku 2250. Akcja rozgrywała się w Muzeum XXI wieku. Konferansjerzy byli przewodnikami grupy uczniów, po wystawie „Kabaret 2000 +”, bo jak powiedział jeden z prowadzących: „XXI wiek to był jeden wielki kabaret”.

Jako pierwszy zaprezentował się kabaret Chyba ze skeczem o firmie. Następnie wystąpił powszechnie znany, lecz jeszcze nie wybrany kandydat na prezydenta, Antoni Gorgoń Grucha. Przedstawił on swój program wyborczy, którego głównym hasłem jest: „Wybierzcie mnie, a zobaczycie ile się da jeszcze w Polsce spieprzyć!”. Natomiast jego najważniejszymi postulatami są: likwidacja świąt, bo niby nam się wszystko pomyliło, na Wielkanoc spada śnieg, a na Boże Narodzenie chodzimy w topach na Pasterkę. Ponadto wymyślił, aby przy każdym kościele była restauracja, tzw. „McChurch” z hitem kuchni szefa, burgerem „McJesus”. Domaga się także likwidacji urzędów i piosenkarzy. Dlaczego? Nie będę zdradzać wszystkich smaczków. Dowiecie się tego, jak włączycie w Święta TVP Rozrywka. 😉

Później kolejno widzom zaprezentowali się kabaret Czołówka Piekła ze skeczem „Doping”, Szymon Łątkowski  wcielił się w postać nauczyciela języka polskiego, dodajmy znerwicowanego nauczyciela, ale to chyba standard. 😉 Kabaret Inaczej ze swoim „Porno dla kobiet”, nawiasem mówiąc, żeńska część widowni była zachwycona, widziałam te rozanielone spojrzenia w stronę sceny. A także Wojtek Fiedorczuk w całej swojej okazałości i specyficzności.

Finałem pierwszej części była piosenka Sekcji Muzycznej Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn, pt. „Piechotą do Twojego serca”, która wpadła mi w ucho i mając ten komfort bycia niewidzialną dla kamer (siedziałam na samym końcu sali), bujałam się w rytm wraz z moją towarzyszką – Agatą.

Drugą część rozpoczął kabaret Inaczej z „Pojedynkiem dżentelmenów”, był to najbardziej kulturalny pojedynek słowny, jaki kiedykolwiek mogłam obserwować. Następnie zaprezentował się kabaret Chyba ze skeczem „Lek”, jakże aktualnym i prawdziwym. Przyszła kolej na Davida Mbeda Ndge, który uczył publiczność wymawiania swojego nazwiska. Na moje ucho widowni szło dobrze. Później wystąpił kabaret Czołówka Piekła ze skeczem „Patyczaki”, Sekcja Muzyczna Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn z piosenką „Superbohater”, która pozostała mi w głowie do końca wieczoru. A także kabaret FiFa RaFa z „Torebką”.

Finałem drugiej części był wspólny świąteczny skecz wszystkich występujących oraz finałowa piosenka. Po właściwych występach przyszedł czas na nagrywanie zajawek, co również poszło sprawnie i gładko. Był również jeden dubel z powodów technicznych. Wiadomo, złośliwość rzeczy martwych. 😉

Całość oceniam bardzo pozytywnie. Mimo tego, że część skeczy czy monologów była mi znana, koncepcja całości programu pozwoliła zobaczyć je z innej strony. Ponadto zawsze chciałam zobaczyć jak przebiega nagrywanie programów telewizyjnych. Udało się, więc kolejne małe marzenie spełnione i pełne zadowolenie. Z niecierpliwością czekam na obejrzenie jeszcze raz tego kabaretonu w TV. Wieczór zaliczam do udanych, a nawet bardzo udanych.

kabaret-2000-plus_karina

Fot. Karina Kąsek

A jakie są wrażenia po tym wydarzeniu u pozostałych widzów? Zapytałam Izę, Agatę i Marcina. Oto ich wypowiedzi.

Iza (wieloletnia „PAKOholiczka”, komisarz 33. EDF PAKI):

Ten kabareton to żywy dowód na to, że nie ma mowy o stagnacji w kabarecie „średniego pokolenia” – bo jednak, bardzo osobiście, trudno mi uznać kabarety, które zgodnie z nazwą „2000+” są na scenie nawet 16 lat (a w praktyce to takie, które są tam od 2007 czyli 9 lat, a jeszcze bardziej w praktyce – takie które mają dłuższy lub krótszy staż na scenie, ale mają już pewne doświadczenie, styl, charakter) za wciąż tylko „młode, zdolne, obiecujące”. Pewnie, wiele jeszcze mogą się nauczyć. Mam nadzieję, że właśnie między innymi dzięki temu wydarzeniu i dzięki temu, że mogły pokazać swój własny dorobek, bądź co bądź, szerszej publiczności zasiadającej przed telewizorami, będzie to dla całej tej grupy ważny krok w karierze, że zyskają jeszcze większą pewność siebie i odwagę twórczą. Bo to co pokazali… Powiem tylko, że naprawdę mogą być z siebie dumni. Dawno tak dobrze się nie bawiłam! Poziom niezwykle równy i mimo dość „tradycyjnej” formy kabaretonu telewizyjnego – czuć było nową energię. I tak jak jedna jaskółka wiosny nie czyni tak jeden kabareton nie czyni kariery, ale był to bardzo udany wieczór w Teatrze Variete i cieszę się, że będą mogli to przeżywać także telewidzowie. Mam nadzieję, że dokładnie poznają, zapamiętają i polubią wszystkich występujących artystów i następnym razem spotkają się z nimi na ich występach w całej Polsce.

Agata (koordynatorka Wolo PAKI, wierny towarzysz Gwiazdy Bez Przesady):

Człowiekowi nigdy nie dogodzi się w 100%, dlatego jeden występ podobał mi się bardziej, a drugi mniej. Jednak w ogólnym odbiorze kabareton wywarł na mnie pozytywne wrażenie i chętnie przypomnę sobie poszczególne skecze, już z perspektywy telewidza. Bez wątpienia najbardziej podobał mi się wspólny finał, który w spektakularny sposób zakończył kabaretowy wieczór.

Marcin (widz, fan Gwiazdy Bez Przesady):

19 grudnia 2016 roku na długo zapisze się w mej pamięci. Dzięki zwyczajnej ludzkiej uprzejmości (w dzisiejszych czasach produkt niezwykle deficytowy!) mogłem uczestniczyć w nagraniach programu Kabaret 2000 + czyli wschodzące gwiazdy polskiego kabaretu. Jak sama nazwa wskazuje, gwiazdami widowiska było młode pokolenie artystów polskiej sceny kabaretowej. Owo wydarzenie pozostanie dla mnie ważnym z jednego powodu – była to pierwsza realizacja dla telewizji, w której brałem udział. Poziom widowiska była naprawdę wysoki, co zagwarantowały takie m. in. osoby/kabarety jak  Szymon Łątkowski, Kabaret Inaczej czy David Mbeda Ndege, które znam z krakowskiej PAKI. Odkryciem miesiąca pozostanie dla mnie natomiast Kabaret FiFa-RaFa – skecz z napadem oraz niezwykle absurdalna i abstrakcyjna wariacja na temat legendarnej zawartości damskiej torebki były całkowicie rozbrajające. Z niecierpliwością oczekuję transmisji w TVP Rozrywka, ciekawi mnie bowiem jak bardzo to niezwykłe show zostanie pocięte.

ANETA TABISZEWSKA

Zmagania konkursowe finałów 32. EDF PAKI [recenzja]

Co prawda będąc Wolontariuszką nie mogłam pozwolić sobie na obejrzenie wszystkich koncertów PAKI, ale postanowiłam, że pokazy konkursowe (15 i 16 kwietnia) muszę zobaczyć za wszelką cenę. I postanowienia dotrzymałam!

zbiorowe

Finaliści podczas koncertu galowego, fot. Anna Jackowska

Zawsze czekam na ten moment w czasie Paki, gdy będę mogła obejrzeć programy wszystkich finalistów. W tym roku nikt mnie nie powalił na kolana, ale też nie mogę powiedzieć, że poziom był zły. Owszem, był może nierówny, ale w każdym z tych wystąpień jestem w stanie znaleźć jakiś pozytywny element, bez szczególnego wysilania się. To dobrze. To znaczy, że jest na czym budować.

DZIEŃ PIERWSZY

Pokazy finałowe PAKI w tym roku obejrzałam po raz ósmy. Przez tyle lat nauczyłam się inaczej patrzeć na kabarety konkursowe. Widzieć w nich, poza potknięciami, wszystkie cechy rokujące dobrze na przyszłość.

Z racji moich preferencji scenicznych najmniej podobali mi się soliści, a najbardziej śpiewające kabarety, w tym genialnie wykonane piosenki konkursowe.

Bo pierwszego dnia konkursu na scenie zaprezentowali się także finaliści konkursu piosenek PAKI, walczący o nagrodę im. Mirka Wujasa. Rotundowa publiczność obejrzała więc wykonania czterech utworów słowno-muzycznych.

Trzech uczestników: Michalina Putek, Kabaret BudaPesz i Kabaret Róbmy Swoje, przeszło do tego etapu z eliminacji konkursu piosenki, czwarty – Nic Wielkiego, to laureat przeglądu OSPA, zaproszony do udziału przez organizatorów.

Pisałam już o tym, ale co tam: podoba mi się głos Michaliny Putek. Dosyć nietypowy, jak na dziewczynę, mocny i niski, dobrze brzmiący w bluesie. Nie dziwi więc, że jej utwór nosi tytuł „Kartonowy Blues”. Natomiast nie jestem pewna, czy nazwałabym tę piosenkę kabaretową, choć mam dużą tolerancję dla form używanych w kabarecie. Na pewno jest to dobra piosenka, choć nie zapadła mi jakoś szczególnie w pamięć jako taka. Głos wykonawczyni za to pamiętam znakomicie.

Michalina Putek

Michalina Putek, fot. Anna Jackowska

Bardzo cieszy mnie wygrana Kabaretu BudaPesz, ale choć gorąco im kibicowałam, byłam przekonana, że serca Jury zdobędzie raczej utwór Kabaretu Róbmy Swoje. Też zresztą świetny, ale o tym za chwilę. Wracając do zwycięzców konkursu piosenki, ich „Rodzina na swoim” to nie tylko dobrze napisana, ale i znakomicie zagrana piosenka. Zagrana aktorsko, bo w warstwie muzycznej był to pół-playback. Czego odrobinę żałuję, bo wiem jak dobrze Panowie brzmią z muzyką na żywo. Rozumiem jednak takie posunięcie. Na pewno pozwoliło im to w pełni zaprezentować umiejętności interpretatorskie, których im nie brakuje. Podejrzewam, że i przysłowiową książkę telefoniczną byliby w stanie wyśpiewać w interesujący sposób. Tekst tej piosenki znam już niemal na pamięć. Dobrze, że po 7 minut Po mam komu fanować. Tak trzymać!

BudaPesz

Kabaret BudaPesz, fot. Anna Jackowska

Moi drudzy faworyci do piosenkowej nagrody, Kabaret Róbmy Swoje, wykonali utwór na czasie, „Smog Song”. Z ostatniej płyty Krakowskiego Barda. Tego kabaretu zawsze słucham z ogromną przyjemnością, więc i tutaj się nie zawiodłam. I nawet scena była „szarsza i szarsza”. Bardzo dobry utwór, szybko wpadający w ucho, zgrabnie napisany i skomponowany. Po prostu Róbmy Swoje w scenicznej pigułce. I jeszcze ciekawie zaprezentowana treść. Czego chcieć więcej.

Róbmy Swoje

Kabaret Róbmy Swoje, fot. Anna Jackowska

Podobała mi się również melodyjna piosenka zespołu Nic Wielkiego, „Idealna”, zaśpiewana przez dwie dziewczyny, przy męskim akompaniamencie. Radosna i niebanalna.

Nic wielkiego

Nic Wielkiego, fot. Anna Jackowska

Ogólnie poziom konkursu piosenki oceniam jako wysoki. To dobrze wiedzieć, że piosenka kabaretowa ma się tak dobrze. Artyści do gitar!

Po prezentacjach muzycznych przyszedł czas na konkurs główny przeglądu. Szymon Łątkowski zaprezentował program w formie one man show, którego akcja działa się na przystanku autobusowym. O ile treść programu niezbyt mi odpowiadała, o tyle muszę przyznać, że formalnie nie mam temu wykonawcy nic do zarzucenia. Występ sprawiał wrażenie przygotowanego perfekcyjnie. Szymon wywalczył sobie u Jurorów trzecie miejsce, wspólnie z drugim solistą wieczoru, Davidem Mbeda Ndege.

Szymon Łątkowski

Szymon Łątkowski, fot. Anna Jackowska

Drugi punkt tej części wieczoru według mnie był bardzo dobry. Czołówka Piekła to dosyć klasyczny kabaret, oparty na skeczach i piosenkach. Tym razem spiętych tematyką sportową w programie „Pęknięty Bidon”. Urzekły mnie zwłaszcza hymny kibiców, śpiewane w konwencji chóru chłopięcego. Piękne! Do tej pory śmieję się do wspomnień. Nic dziwnego, że Panowie zdobyli pierwsze miejsce. Według mnie całkiem zasłużenie, choć w prywatnym rankingu ustawiłam ich nieco niżej ze względu na zajęcie w nim pierwszego miejsca przez inny kabaret, A jak. Ale nie uprzedzajmy faktów. Czołówko, szacunek za piękną, sportową walkę!

Czołówka Piekła

Czołówka Piekła, fot. Anna Jackowska

Jako trzeci wystąpił tego wieczoru David Mbeda Ndege, o którym wspomniałam już wyżej. Tak oto w nielicznym gronie artystów estrady uprawiających stand-up, a których lubię słuchać, pojawił się kolejny twórca. Podobał mi się dystans, z którym David mówił o sobie, który wydawał się naturalnym elementem jego osobowości, a nie tylko narzuconą przez konwencję pozą sceniczną.

David Mbeda Ndege

David Mbeda Ndege, fot. Anna Jackowska

DRUGI DZIEŃ

W drugim dniu konkursu zabrakło co prawda prezentacji konkursowych piosenek, ale za to wystąpiły dwa mocno rozśpiewane kabarety. Pojawili się również dwaj soliści.

Marcin Zbigniew Wojciech nie zaskoczył mnie niczym. Choć uważam, że jego monologi brzmią lepiej niż przed kilkoma laty, gdy słyszałam go po raz pierwszy, to nadal nie moje klimaty. Podobała mi się za to bardzo użyta w jego programie animacja z kilkoma Marcinami na ekranie.

Marcin Wojciech

Marcin Zbigniew Wojciech, fot. Anna Jackowska

Grupa Paszkot, w której czterem kobietom towarzyszy trzech mężczyzn, stworzyła bardzo ciekawy, mocno muzyczny, „brzydki” tematycznie program. Ujęło mnie to musicalowe ogranie niewygodnych tematów oraz pokrętne zapowiedzi Karoliny Pańczyk. Cieszy mnie tak mocne oparcie programu na piosence. Chętnie obejrzę występ tego kabaretu raz jeszcze na spokojnie, jeśli tylko nadarzy się okazja.

Paszkot

Paszkot, fot. Anna Jackowska

Wojciech Fierdorczuk wywalczył sobie swoim stand-upem Grand Prix festiwalu. Należą mu się za to gratulacje, chociaż ja nie przyznałabym tej nagrody w tym roku. Niemniej jednak styl nagrodzonego określiłabym jako elegancki stand-up. Rzeczywiście dobrze słuchało się tego programu, choć nieszczególnie zapał mi w pamięć. Ogólne wrażenie mam jednak bardzo pozytywne i żałuję, że nie potrafię dokładniej określić jego stylistyki. Myślę jednak, że ten repertuar spodobałby się także osobom, które ze stand-upem są raczej na bakier.

Wojciech Fiedorczuk

Wojciech Fiedorczuk, fot. Anna Jackowska

Najmocniej (poza kabaretem BudaPesz, rzecz jasna, ale to już ustaliliśmy) trzymałam kciuki za kabaret A jak! Po pierwsze dlatego, bo już w czasie Niebywalencji wiedziałam, że muzycznie dziewczyny dają radę. Po drugie – bo to skład w pełni kobiecy, a takie zasługują na pielęgnację i szczególne szerzenie wici w świecie. I po trzecie – bo to grupa krakowska i mój lokalny patriotyzm mógł się wyżyć. Cztery panie zdobyły miejsce numer dwa uśmiechami numer 5 i Mchem Zbigniewem. Zbigniew na pewno jest dumny. Ich program był mocno, ale bez przesady, feministyczny, pokazujący raczej tę silniejszą stronę kobiecości. I jakże pięknie użyto w nim tłuczka do mięsa! Kwartet Okazjonalny by się nie powstydził. Zapowiada się to bardzo dobrze. Mam nadzieję, że na zapowiedziach się nie skończy, bo w takiej tematyce nie trudno o przekroczenie granic dzielących sztukę od kiczu. A tutaj, choć nadal ze smakiem, bywało blisko pójścia po bandzie. Niemniej jestem dobrej myśli i życzę dziewczynom dalszych sukcesów.

A jak

Kabaret A Jak, fot. Anna Jackowska

Wspomnę jeszcze mimowolny debiut mojej redakcyjnej koleżanki, Anety, która drugiego dnia, w przerwie miedzy dwoma kabaretami, pełniąc swoje obowiązki, przeszła do historii festiwalu wymiatając spektakularnie scenę. Rozwój jej kariery możecie już śledzić na fan page’u One Woman Show Bez Przesady. Polecam.

Tej niespodziewanej premiery nie byłoby, gdyby nie prowadzący, Tomasz Jachimek, który pełnił rolę konkursowego konferansjera. I to całkiem nieźle. Na uwagę zasługuje przede wszystkim jego piosenka o Jury, w składzie: Jacek Fedorowicz, Jacek Kołodziej, Krzysztof Jaślar, Rafał Kmita i Marcin Wójcik.

Może nie wszystkie wystąpienia finalistów przykuły moją uwagę i zdobyły moje serce, ale zawsze chętnie poznaję nowe formy i grupy, oraz programy tych, których już kiedyś widziałam. To niezwykle interesujące i budujące, śledzić czyjś rozwój od początków. Mam nadzieję, że zwycięzcy tegorocznej edycji Paki wykorzystają swoje szanse w kreatywny sposób i nie spoczną na laurach, tylko będą dalej szukać dróg rozwoju. Życzę im tego. Szacunek!

PAULINA JARZĄBEK