Archiwa tagu: Tomasz Jachimek

Przełomowa PAKA oczami Gwiazdy Bez Przesady [relacja]

Medieval

Przyszedł czas na zapowiedzianą już dawno relację z tegorocznej 33. EDF PAKI. Wybaczcie kochani, że tak późno, ale musiałam odespać te wszystkie występy, zdjęcia z Fanami, autografy, no i przede wszystkim aftery… Ale dobrze, że jesteście Wy i skutecznie dopominacie się o swoje! Jednak w dalszym ciągu nie rozwiązał się konkurs z perspektywy, której z nas: Anety Tabiszewskiej czy Gwiazdy Bez Przesady ma być to relacja. O nic się nie martwcie, Wasza Gwiazda czuwa i poszła na układ z tą, pożal się Boże, dziennikarzyną Anetą i obiecałam jej krótką wypowiedź na końcu mojej relacji. Musi być mocno zdesperowana, bo przystała na to! Dobra, ja tu gadu, gadu o nieistotnych osobach, a to co najważniejsze, czyli moje przeżycia czekają na podzielenie się ze światem.

Działo się na tej PACE co nie miara, wszak świętowałam rok swojej kariery! Świętowałam i to jak! Przez okrągłe 5 dni! To był najlepiej świętowany roczek w moim życiu! Zwłaszcza, że tego życiowego nie pamiętam. 😉

Zaczęło się niewinnie i spontanicznie od występu na WOSZ-u, co prawda, nie de facto w czasie trwania imprezy, ale już po. Nie zmieniło to faktu, że moi Fani wiernie czekali na ten występ i obdarzyli mnie falą oklasków. Z tego miejsca należą się gorące podziękowania dla Menago, która w tempie Strusia Pędziwiatra, zaopatrzyła mnie w miotłę.

2

Idealny bez przesadowy zestaw do wymiatania sceny. Fot. paparazzo- Agata.

Czwartek miał być dniem odpoczynku i przygotowania się na szykowaną od dawna piątkową petardę, podczas Pojedynków. Jednak Organizatorzy mieli inne plany wobec mnie… W ostatniej wręcz chwili, powiedzieli, że będę musiała odegrać rolę hostessy i wjechać z tortem dla Jubilata-Pana Jacka Fedorowicza, podczas jego Benefisu. Dobrze, że trafili na Gwiazdę, która żadnej pracy się nie boi, i z wielką przyjemnością wcieliłam się w kolejną z ról. Moi Fani, gdy się tylko o tym dowiedzieli, byli zachwyceni, nie mogli doczekać się tego momentu! Pewnie zastanawiacie się dlaczego tak zareagowali? Bo źle usłyszeli… Myśleli, że będę wyskakiwać z tego tortu, z miotłą, oferując Solenizantowi dożywotnie zamiatanie podczas jego występów… Doprawdy, mają fantazję Ci moi Fani. xD A i jeszcze muszę tutaj zaznaczyć, że wcale nie było to łatwe zadanie… Począwszy od wzniesienia go po 20 stromych schodkach i rozpakowania go, tak by został on nienaruszony- to pikuś w porównaniu do tego, co działo się potem. Wjechaliśmy z nim na salę i przyszedł czas na zapalanie rac, a wiadomo, że od brudnej roboty Gwiazda ma ludzi. Zadaniem tym obarczyłam moją paparazzo- Agatę. Niestety trafiliśmy na klimatyzowaną salę, co prawda nie taką jak Rotunda, ale zawsze… Za cholerę nie chciały nam się te race zapalić, w końcu Aga trzęsącymi się i popalonymi rękami zapaliła jedną, na drugą już nie było czasu. Poszłam! Idę, słuchajcie, w kietce, w szpilkach, z uśmiechem na twarzy, przecież patrzy się na mnie jakieś 600 osób z widowni plus 20 na scenie, a do tego wszystkiego fotoreporterzy… I jak mi w pewnym momencie ta raca nie spadnie pod nogi osób z pierwszego rzędu, a tam SPONSORZY tegorocznej PAKI. No zamarłam. Pomyślałam: „Szkoda, że nie ma ze mną miotły, ona by to w mig pozamiatała.”, a zaraz potem: „Weź się w garść i coś zrób!” No i zrobiłam: z gracją podniosłam zapaloną racę, wkładając ja z powrotem do toru. Z późniejszych relacji świadków, podczas konsumowania tortu, dowiedziałam się, że wcale tego nie było widać, od 5 rzędu… Ale jedna Pani mnie pocieszyła, widać, że prawdziwa Fanka mojej osoby, powiedziała: „Niech się Pani nie przejmuje, głupi pomyśli, że tak miało być, a mądry się nie odezwie.” Racja. Tym oto miłym akcentem zakończył się dzień drugi festiwalu.

4

Z Tatą na scenie. 🙂 Fot. Mariusz Grabowski

Piątek, a właściwie piątkowy wieczór, był momentem, na który wszyscy niecierpliwie czekali. Zwłaszcza ja. I Organizatorzy pewnie też, zadając sobie pytanie: „Czy, aby nasza Gwiazda od wymiatania poradzi sobie w zupełnie innej roli?” Teraz mogę to otwarcie powiedzieć: ja również byłam ciekawa czy sobie poradzę z nowym zadaniem. Stresowałam się już od popołudnia, ale oczywiście jako profesjonalistka nie dawałam tego po sobie poznać. Nadszedł ten wiekopomny występ. Mój i kogoś jeszcze… Najwyższa pora zdradzić szczegóły. Podczas Koncertu Pojedynków, o bardzo adekwatnej nazwie- „Paka przełamuje schematy”, wystąpiłam w roli asystentki prowadzącego, jednocześnie będąc także krakowską liczarką. Tym prowadzącym był…. <werble> Nie kto inny, jak mój sceniczny Tatuś- Tomasz Jachimek! Wyobrażacie to sobie? Córka z Ojcem ponownie na jednej scenie, kolejne marzenie Gwiazdy Bez Przesady spełnione! Z mojej perspektywy było bardzo pozytywnie. Myślałam, że bez mojej przyjaciółki- miotły sobie nie poradzę, ale bacznie obserwowała mnie z backstage’u, co dodatkowo zmotywowało mnie do, no po prostu, bycia sobą na scenie. Nie oszukujmy się, przecież za to mnie wszyscy kochacie. Nie obeszło się oczywiście bez wpadek, które są nieodłącznym elementem występów na żywo. Na samym początku, mój kochany Tatuś, pomylił sobie moje imię, przechrzcił mnie z Bez Przesady vel Aneta na Agatę, ale cóż się dziwić, jak na 5 minut przed wejściem dowiedział się jak naprawdę mam na imię. Poprawił się w kolejnym wejściu, co nie zmienia faktu, że po występie wszyscy mówili do mnie „Agata” i szczerze zastanawiałam się nad zmianą nazwy fanpage’u 😉 Oczywiście jako profesjonalna Gwiazda błyszczałam wiedzą na scenie: pomyliłam rząd 8 z 13… Każdemu się przecież zdarza, a zwłaszcza humaniście! Nie wiedziałam w jakich jednostkach mierzy decybelomierz… A jak sama nazwa przecież wskazuje w decybelach. Zaprawdę powiadam Wam-błądzić jest rzeczą ludzką i zdarza się nawet największym Gwiazdom! Jedno jest pewne, bycie słodką idiotką, wychodzi mi jak nikomu innemu. Ale pamiętajcie, że to było zamierzone! To była z góry wymyślona przeze mnie kreacja, żeby nie było, że nie. 😛 W trakcie imprezy, nie mogło obejść się bez zamiatania. Niestety nie mogłam wykonywać dwóch czynności naraz, a chciałam! Jednak uznano, że może nastąpić przeciek do Perfekcyjnej Pani Domu i biedna popadłaby w załamanie nerwowe, że ktoś może lepiej sprzątać i wyglądać od niej. Tak więc w roli scenicznej zamiatarki tego wieczoru, wcieliła się moja Menago- Kinga Gruchacz. Bo jak wiadomo, miotłę oddaje tylko w zaufane ręce. Podczas tego występu odkryłam, że kocham być na scenie, a scena kocha mnie oraz, że z Tatą tworzymy świetny duet! Mam nadzieję, że za rok również będzie mi dane asystowanie, a kto wie, może Organizatorzy pokuszą się o propozycję współprowadzenia pojedynków? Z tego miejsca chciałabym podziękować Organizatorom, a w szczególności Dyrektor Programowej 33. EDF PAKI- Izie Kale, która jako pierwsza zobaczyła mnie w tej roli. DZIĘKUJĘ! :* Po występie, nie obeszło się bez rozmów i wspólnych zdjęć z Fanami. Jesteście niesamowici! Kocham ten moment, gdy wchodzę w tłum, a ludzie krzyczą: „Bez Przesady! Możemy zrobić sobie zdjęcie?” inni zaś, nie znając mnie jeszcze jako Gwiazdę Bez Przesady: „Agata! Chodź do zdjęcia!” I love this job! Usłyszałam także dużo pozytywnych opinii na temat mojego występu, co jeszcze bardziej mnie cieszy, gdyż wiem, że to co robię ma sens. Dziękuję Wam za nie.

5

Duet idealny, wręcz bez przesady! Fot. Magdalena Rachwał

Sobota była dniem zbierania dalszych pochwał i komplementów za wczorajszy występ i teraz wiem, że mogę zacząć prawdziwie gwiazdorzyć. Popołudniu do Kina Kijów przybyli do mnie nieproszeni goście, powszechnie nazywani „Łowcami autografów”. Oczywiście wykonałam swój gwiazdorski obowiązek, jednak ta ich natarczywość przerosła mnie i niestety musiał interweniować mój prywatny ochroniarz. Sobota była także dniem udzielania wywiadów. Dziennikarze podeszli do mojej osoby bardzo profesjonalnie, zadając same rzeczowe i istotne pytania. Mam nadzieję, że niedługo będę mogła pochwalić się efektami, jakby nie patrzeć naszej wspólnej pracy, bo przecież ktoś na te pytania musiał odpowiadać!

Gwiazda

Taka pracy Gwiazdy… Gwiazdorzenie. 🙂 Fot. Mariusz Grabowski

Niedziela, wielki Finał. I ponowne zbieranie komplementów, Organizatorzy również byli zachwyceni i postanowili mi na ten szczególny dzień zorganizować stanowisko godne Gwiazdy Bez Przesady. Wielki, tron królewski, w moim ulubionym kolorze, krwistej czerwieni. Udało im się także sprowadzić z Muzeum prawdziwą, średniowieczną koronę. A ja jak przystało na Gwiazdę, pozowałam w- w świecie gwiazd nazywamy ten strój- dreskod.

6

Doprawdy, godny tron dla Gwiazdy! Fot. Beata Bogdanowicz

I to by było na tyle i tak już przydługawej relacji z 33. EDF PAKI. Był to czas wspaniały, zwłaszcza dla Was, gdzie mieliście mnie na wyciągnięcie ręki. Dziękuję każdemu z osobna za rozmowy, uściski, pocałunki, śmiechy, wygłupy, każde pozytywne słowo na mój temat, a przede wszystkim za wykonaną pracę, bo Festiwal to przede wszystkim ciężka praca! DZIĘKUJĘ! Najlepszy Festiwal ever!

7

Część bez przesadowej ekipy. Fot. Mariusz Grabowski

Lovciam Was i przesyłam milion bez przesadowych buziaków! :*

 

Wasza Gwiazda Bez Przesady

P.S Na zakulisowe smaczki i wypowiedź tej dziennikarzyny Anety, nie starczyło już miejsca.

PS 2 Jeśli po przeczytaniu tego tekstu zastanawiasz się, o co właściwie chodzi, to podpowiadamy, że prywatnie Bez Przesady to nasza redakcyjna koleżanka, Aneta Tabiszewska. A historię burzliwej kariery Bez Przesady możesz śledzić na fanpage’u One Woman Show Bez Przesady, który parodiuje profile celebrytów 😉

 

 

Werdykt Wolontariuszy 33. EDF PAKI

IMG_6799

Część wolontariuszy (o dziwo w spoczynku) 33. EDF PAKI. Fot. Mariusz Grabowski

Po raz trzeci zaprosiłyśmy Wolontariuszy przeglądu PAKA do zagłosowania na swoich kandydatów w Konkursie Głównym EDF PAKI oraz w kilku innych kategoriach. Najważniejszą z nich jest Superwolo, czyli nagroda dla najsympatyczniejszego uczestnika Konkursu Głównego.  Z dumą prezentujemy Wam wyniki tego głosowania. Jak zwykle z poślizgiem, bo Wolontariusz najpierw musi odespać poprzeglądowe zmagania.

 

WERDYKT WOLONTARIUSZY 33. EDF PAKI

Wolontariusze 33. EDF PAKI, po zapoznaniu się z uczestnikami 33. EDF PAKI na scenie i poza nią, postanowili przyznać następujące nagrody:

KONKURS GŁÓWNY

Miejsce I Kabaret A JAK

Miejsce II BudaPesz Kabaret

Miejsce III Sekcja Muzyczna Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn

Grand Prix nie przyznano.

 

NAJLEPSZA PIOSENKA PRZEGLĄDU

Niebrzydka dziewczyna, Sekcja Muzyczna Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn

 

NAGRODA SUPERWOLO

dla najsympatyczniejszego uczestnika konkursu głównego, w postaci możliwości spędzenia dnia w roli wolontariusza podczas kolejnej PAKI:

Karolina Abramowicz

za nieustanne tryskanie optymizmem i czarujący uśmiech. A jak!

 

NAGRODY SPECJALNE:

DLA NAJLEPSZEGO OGARNIACZA

Aneta Tabiszewska

za bycie oazą spokoju, wszechogarnianie chaosu i nieustanne czuwanie.

 

ZA OSOBOWOŚĆ POZAKONKURSOWĄ PRZEGLĄDU

Tomasz Jachimek

 

Wszystkim nagrodzonym w głosowaniu Wolontariuszy 33. EDF PAKI serdecznie gratulujemy!

 

PS Nagrody mają  charakter honorowy, poza nagrodą Superwolo, którą można zrealizować za rok 😉 Można krzyczeć „Hańba!”.

„Stand-up night” [relacja/recenzja]

Co?

Stand-up night

Kto?

Marcin Zbigniew Wojciech, Ewa Błachnio, Robert Korólczyk, Tomasz Jachimek

Kiedy?

20.02.2017 r.

Gdzie?

Krakowski Teatr Variete

20 lutego 2017 roku o godzinie 20:00, praktycznie tuż po Półfinałach 33. EDF PAKI, w krakowskim Teatrze Variete, miał miejsce występ czterech standuperów: Ewy Błachnio, Roberta Korólczyka, Marcina Zbigniewa Wojciecha i Tomasza Jachimka. Program, z którym artyści podróżują, nazywa się „Stand-up night”.

Miałam okazję obejrzeć go dwa razy, w Krakowie i Gliwicach (dzięki, dziewczyny, że mnie wzięłyście ze sobą!), dzień po dniu. Oczywiście, jako, że jesteśmy blogiem krakowskim, recenzja będzie oparta w dużym stopniu na występie w Teatrze Variete. W dużym, ponieważ niestety w Krakowie nie udało mi się zobaczyć monologu Marcina Wojciecha, co nadrobiłam w Gliwicach. Chciałabym się podzielić także jedną refleksją, która naszła mnie podczas występu na Śląsku, ale po kolei.

Wieczór rozpoczął się od rozgrzewki w wykonaniu Marcina Zbigniewa Wojciecha oraz Roberta Korólczyka, a całość poprowadził Marcin Wojciech. Widzowie mogli zabawić się w grę pt. „Tak, zróbmy to!” i na przykład dowiedzieć się od sąsiada z boku, że są seksowni.

Następnie przyszedł czas na monolog Marcina Zbigniewa Wojciecha, który uświadomił mi, że faktycznie jest podobny do złodzieja z filmu „Kevin sam w domu”, czego dotąd nie zauważyłam. Opowiadał także m.in. o swoich przeżyciach na weselach, gdzie goście wraz z czasem i procentami z kulturalnych ludzi zamieniają się w zwierzęta. Jednak najbardziej rozśmieszył mnie weselny paradoks, w którym goście wygłupiają się i ośmieszają przed innymi po to, aby wygrać wódkę, która jest za darmo na stole. Nie powiem, sama chętnie biorę udział w oczepinach, a jeszcze chętniej patrzę, jak wydurniają się moi kuzyni czy znajomi. Z pewnością teraz zabawy weselne będą bawić mnie jeszcze bardziej. Dowiedziałam się także, że istnieją tacy szaleńcy, którzy wyprawiają wesele bezalkoholowe! Czy to jest w ogóle możliwe?! Publiczność dowiedziała się też, że Marcina nie stać na wakacje nad polskim morzem, dlatego ostatnie musiał spędzić w Bułgarii. Opowiedział także, jak rozpoznaje Polaków za granicą, o swoich podbojach miłosnych na oazach, a także o tym, że puszyste kobiety są lepsze. Na ostatni wątek jeden pan na sali zaczął się histerycznie śmiać, co Marcin od razu podchwycił, sprawnie wchodząc w interakcje z publicznością. Na koniec występu standuper zdradził swój sposób na telemarketingowców, który mnie powalił na kolana i chyba zacznę go stosować. Otóż, gdy dzwonią do Marcina z ofertą, on wysłuchuje ich, mówi, że kupi to, co chcą, jednak akurat rozwiązuje krzyżówkę i ma ostatnie hasło: „Innymi słowy, uciekaj na s…?” To jedynie mała część występu artysty, nie będę zdradzać Wam więcej. Pójdziecie, to się dowiecie. 😉

dsc_6617

Fot. Magdalena Rachwał

Jako druga pojawiła się Ewa Błachnio, którą poprzednik próbował wkręcić w taniec na scenie, bo, jak wiecie, Ewa była w poprzedniej edycji „Tańca z gwiazdami”. Jednak artystka nie dała się sprowokować, być może dlatego, że Marcin wybrał taniec pole dance.

Ewa rozpoczęła występ od monologu o swoim staropanieństwie, w którym opowiedziała o podrywaniu przez żonatych mężczyzn i tych obdarzonych odwagą, ale niestety nie wzrostem. Ewa, wiem coś o tym i łączę się z Tobą w bólu. Nie obeszło się także bez poruszania tematu smogu, artystka znalazła przyczynę tylu zdrad w Krakowie: po prostu w tym dymie nie można celnie trafić. 😉 Na koniec poruszyła temat prowadzenia samochodu przez kobiety, bo przecież faceci wykonując tyle czynności, co my w aucie, w ogóle nie wyjechaliby z parkingu! Pojawił się również temat polityki, w którym Ewa uświadomiła publiczności kilka paradoksów i prawd życiowych, za co dostała gromkie brawa. Schodząc ze sceny udało jej się ubrać Marcina Zbigniewa Wojciecha w ramę. Taneczną ramę.

dsc_6669

Fot. Magdalena Rachwał

Jako trzeci swój monolog zaczął Robert Korólczyk, występujący także w Kabarecie Młodych Panów. Zaczął on, jak typowy Polak, od narzekania. Narzekania na swoje dzieciństwo, kiedy to musiał słuchać disco polo, wychował się na nim, bo jego tata lubił tego rodzaju muzykę. Publiczność mogła dowiedzieć się, że Roberta do szkoły budził tekst: „Ty i ja, ty i ja, mydełko fa…” Standuper zdradził także wykonywany przez siebie kiedyś zawód, który nie jest lubiany przez większość społeczeństwa, a mianowicie zawód strażnika miejskiego. Z sali od razu można było usłyszeć standardowe „Buuuuuu!”, co chyba nikogo nie dziwi. Lecz jest plus tej profesji, bowiem nauczyła Roberta dystansowania się do wyzwisk, a co ważniejsze, nie przejmowania się nimi, co według mnie jest w życiu bardzo przydatną cechą. Robert poruszył też bardzo powszechny temat, jakim są dzwonki ustawiane przez ludzi w  telefonach. Przyznam, że temat mi bliski, bo sama zwracam na to uwagę, głównie jeżdżąc MPK i jestem tego samego zdania, co Robert: człowieka można poznać po dzwonku. Zgadzam się również w kwestii typu muzyki ustawionej jako dzwonek. Zdarzają się tacy, którzy mają ustawiony fajny hit, aż chciałoby się posłuchać go dalej, niestety zaraz go wyciszają, ale zdarzają się też i tacy, którzy mają ustawione, wspomniane już wcześniej, disco polo i twierdzą, że wszyscy muszą wysłuchać tego do końca. Wspomniał także m.in. o oznaczaniu się na portalach społecznościowych, o operacjach plastycznych kobiet oraz o reklamach leków, płynnie przechodząc do tematów dla dorosłych. Na tym zakończę, bo może czytają nas niepełnoletni, nie będę gorszyć młodzieży jeszcze bardziej. 😉

dsc_6719

Fot. Magdalena Rachwał

Na koniec standupowego wieczoru wystąpił Tomasz Jachimek, który zaczął z tak zwanej „grubej rury”, mówiąc, że stand-up jest dość wymagającą formą, bo trzeba być zarówno zabawnym, jak i przerażającym, śmiesznym, ale też kontrowersyjnym i obserwując środowisko kabareciarzy, nikt tak nie rzuca mu się w oczy, jak Antoni. Tak rozpoczęty występ zapowiedział, że nie będzie grzecznie… I nie było. Artysta skupił się na temacie seksu, który według niego nie jest w dzisiejszych czasach sferą tabu. Mimo że podczas tego wieczoru, na ten temat powiedziano już dość sporo, jednak Tomasz mówił o nim w zupełnie innym aspekcie, niż poprzednicy. Poruszył także wątki m.in. okłamywania dzieci przez rodziców czy sposobu traktowania gości w restauracji przez kelnerów. Swoją drogą, jeśli traficie kiedyś na danie zatytułowane tak: „Zielono-wiosenne listowie nadziewane szlachetnym mięsiwem w gęstej otulinie z sosu imbirowo-śmietanowego, a wszystko to w delikatnej nucie kopru włoskiego” i zastanawiacie się, co to może być, Jachimek odpowiada: gołąbki. Na koniec występu nie omieszkał ponaśmiewać się z naszych polityków, czym też uświadomił nam kilka paradoksów w Polskim życiu politycznym, innych niż poprzednicy.

dsc_6809

Fot. Magdalena Rachwał

Podsumowując, standupowy wieczór zaliczam do jak najbardziej udanych. Poruszane przez artystów wątki, mimo że niekiedy się powtarzały, były jednak ujęte z innej perspektywy, co uwidoczniło zarazem wszechstronność występujących, jak również odmienne spojrzenie na te same zagadnienia. Trzeba także zaznaczyć, że podczas tego wieczoru został podjęty szereg tematów. Nie wszystkie zawarłam w swojej relacji, ponieważ chcę Was zachęcić do wybrania się na ten program. Według mnie warto. Część z monologów była mi w pełni znana, więc na niej się zbytnio nie ubawiłam, ale ja tak po prostu mam, że nie za bardzo lubię „odgrzewane kotlety”. Część tylko trochę, więc przyjemnie było je sobie przypomnieć. Jeszcze inna część była całkiem nowa i na niej bawiłam się świetnie! Na wyróżnienie zasługuje także interakcja z publicznością, każdy z występujących ją nawiązał, więc publiczność została dopieszczona.

Teraz taka mała refleksja, która naszła mnie drugiego dnia standupowej trasy: reakcje ludzi. Publiczność w Krakowie nie reagowała tak ochoczo i spontanicznie, jak ta w Gliwicach. Zaczęłam się zatem zastanawiać, od czego to zależy… Od mentalności, ludzi, miejsca, dostępności tego typu rozrywki, a może czegoś jeszcze innego? Wydaje mi się, że każda z wymienionych przeze mnie przyczyn ma w to swój wkład. Jednak nie znalazłam satysfakcjonującej mnie odpowiedzi i zastanawiam się dalej. Może Wy macie jakieś pomysły?

ANETA TABISZEWSKA

 

Mała notka od Bez Przesady:

Mnie się wszystko mega podobało (choć niestety nie było czego zamiatać), a zwłaszcza występ mojego scenicznego Tatusia! 😀 Tata daje radę!

P S Bo wiecie, że Tata mnie rozpoznał? Jeśli nie, klikajcie TUTAJ

Zmagania konkursowe finałów 32. EDF PAKI [recenzja]

Co prawda będąc Wolontariuszką nie mogłam pozwolić sobie na obejrzenie wszystkich koncertów PAKI, ale postanowiłam, że pokazy konkursowe (15 i 16 kwietnia) muszę zobaczyć za wszelką cenę. I postanowienia dotrzymałam!

zbiorowe

Finaliści podczas koncertu galowego, fot. Anna Jackowska

Zawsze czekam na ten moment w czasie Paki, gdy będę mogła obejrzeć programy wszystkich finalistów. W tym roku nikt mnie nie powalił na kolana, ale też nie mogę powiedzieć, że poziom był zły. Owszem, był może nierówny, ale w każdym z tych wystąpień jestem w stanie znaleźć jakiś pozytywny element, bez szczególnego wysilania się. To dobrze. To znaczy, że jest na czym budować.

DZIEŃ PIERWSZY

Pokazy finałowe PAKI w tym roku obejrzałam po raz ósmy. Przez tyle lat nauczyłam się inaczej patrzeć na kabarety konkursowe. Widzieć w nich, poza potknięciami, wszystkie cechy rokujące dobrze na przyszłość.

Z racji moich preferencji scenicznych najmniej podobali mi się soliści, a najbardziej śpiewające kabarety, w tym genialnie wykonane piosenki konkursowe.

Bo pierwszego dnia konkursu na scenie zaprezentowali się także finaliści konkursu piosenek PAKI, walczący o nagrodę im. Mirka Wujasa. Rotundowa publiczność obejrzała więc wykonania czterech utworów słowno-muzycznych.

Trzech uczestników: Michalina Putek, Kabaret BudaPesz i Kabaret Róbmy Swoje, przeszło do tego etapu z eliminacji konkursu piosenki, czwarty – Nic Wielkiego, to laureat przeglądu OSPA, zaproszony do udziału przez organizatorów.

Pisałam już o tym, ale co tam: podoba mi się głos Michaliny Putek. Dosyć nietypowy, jak na dziewczynę, mocny i niski, dobrze brzmiący w bluesie. Nie dziwi więc, że jej utwór nosi tytuł „Kartonowy Blues”. Natomiast nie jestem pewna, czy nazwałabym tę piosenkę kabaretową, choć mam dużą tolerancję dla form używanych w kabarecie. Na pewno jest to dobra piosenka, choć nie zapadła mi jakoś szczególnie w pamięć jako taka. Głos wykonawczyni za to pamiętam znakomicie.

Michalina Putek

Michalina Putek, fot. Anna Jackowska

Bardzo cieszy mnie wygrana Kabaretu BudaPesz, ale choć gorąco im kibicowałam, byłam przekonana, że serca Jury zdobędzie raczej utwór Kabaretu Róbmy Swoje. Też zresztą świetny, ale o tym za chwilę. Wracając do zwycięzców konkursu piosenki, ich „Rodzina na swoim” to nie tylko dobrze napisana, ale i znakomicie zagrana piosenka. Zagrana aktorsko, bo w warstwie muzycznej był to pół-playback. Czego odrobinę żałuję, bo wiem jak dobrze Panowie brzmią z muzyką na żywo. Rozumiem jednak takie posunięcie. Na pewno pozwoliło im to w pełni zaprezentować umiejętności interpretatorskie, których im nie brakuje. Podejrzewam, że i przysłowiową książkę telefoniczną byliby w stanie wyśpiewać w interesujący sposób. Tekst tej piosenki znam już niemal na pamięć. Dobrze, że po 7 minut Po mam komu fanować. Tak trzymać!

BudaPesz

Kabaret BudaPesz, fot. Anna Jackowska

Moi drudzy faworyci do piosenkowej nagrody, Kabaret Róbmy Swoje, wykonali utwór na czasie, „Smog Song”. Z ostatniej płyty Krakowskiego Barda. Tego kabaretu zawsze słucham z ogromną przyjemnością, więc i tutaj się nie zawiodłam. I nawet scena była „szarsza i szarsza”. Bardzo dobry utwór, szybko wpadający w ucho, zgrabnie napisany i skomponowany. Po prostu Róbmy Swoje w scenicznej pigułce. I jeszcze ciekawie zaprezentowana treść. Czego chcieć więcej.

Róbmy Swoje

Kabaret Róbmy Swoje, fot. Anna Jackowska

Podobała mi się również melodyjna piosenka zespołu Nic Wielkiego, „Idealna”, zaśpiewana przez dwie dziewczyny, przy męskim akompaniamencie. Radosna i niebanalna.

Nic wielkiego

Nic Wielkiego, fot. Anna Jackowska

Ogólnie poziom konkursu piosenki oceniam jako wysoki. To dobrze wiedzieć, że piosenka kabaretowa ma się tak dobrze. Artyści do gitar!

Po prezentacjach muzycznych przyszedł czas na konkurs główny przeglądu. Szymon Łątkowski zaprezentował program w formie one man show, którego akcja działa się na przystanku autobusowym. O ile treść programu niezbyt mi odpowiadała, o tyle muszę przyznać, że formalnie nie mam temu wykonawcy nic do zarzucenia. Występ sprawiał wrażenie przygotowanego perfekcyjnie. Szymon wywalczył sobie u Jurorów trzecie miejsce, wspólnie z drugim solistą wieczoru, Davidem Mbeda Ndege.

Szymon Łątkowski

Szymon Łątkowski, fot. Anna Jackowska

Drugi punkt tej części wieczoru według mnie był bardzo dobry. Czołówka Piekła to dosyć klasyczny kabaret, oparty na skeczach i piosenkach. Tym razem spiętych tematyką sportową w programie „Pęknięty Bidon”. Urzekły mnie zwłaszcza hymny kibiców, śpiewane w konwencji chóru chłopięcego. Piękne! Do tej pory śmieję się do wspomnień. Nic dziwnego, że Panowie zdobyli pierwsze miejsce. Według mnie całkiem zasłużenie, choć w prywatnym rankingu ustawiłam ich nieco niżej ze względu na zajęcie w nim pierwszego miejsca przez inny kabaret, A jak. Ale nie uprzedzajmy faktów. Czołówko, szacunek za piękną, sportową walkę!

Czołówka Piekła

Czołówka Piekła, fot. Anna Jackowska

Jako trzeci wystąpił tego wieczoru David Mbeda Ndege, o którym wspomniałam już wyżej. Tak oto w nielicznym gronie artystów estrady uprawiających stand-up, a których lubię słuchać, pojawił się kolejny twórca. Podobał mi się dystans, z którym David mówił o sobie, który wydawał się naturalnym elementem jego osobowości, a nie tylko narzuconą przez konwencję pozą sceniczną.

David Mbeda Ndege

David Mbeda Ndege, fot. Anna Jackowska

DRUGI DZIEŃ

W drugim dniu konkursu zabrakło co prawda prezentacji konkursowych piosenek, ale za to wystąpiły dwa mocno rozśpiewane kabarety. Pojawili się również dwaj soliści.

Marcin Zbigniew Wojciech nie zaskoczył mnie niczym. Choć uważam, że jego monologi brzmią lepiej niż przed kilkoma laty, gdy słyszałam go po raz pierwszy, to nadal nie moje klimaty. Podobała mi się za to bardzo użyta w jego programie animacja z kilkoma Marcinami na ekranie.

Marcin Wojciech

Marcin Zbigniew Wojciech, fot. Anna Jackowska

Grupa Paszkot, w której czterem kobietom towarzyszy trzech mężczyzn, stworzyła bardzo ciekawy, mocno muzyczny, „brzydki” tematycznie program. Ujęło mnie to musicalowe ogranie niewygodnych tematów oraz pokrętne zapowiedzi Karoliny Pańczyk. Cieszy mnie tak mocne oparcie programu na piosence. Chętnie obejrzę występ tego kabaretu raz jeszcze na spokojnie, jeśli tylko nadarzy się okazja.

Paszkot

Paszkot, fot. Anna Jackowska

Wojciech Fierdorczuk wywalczył sobie swoim stand-upem Grand Prix festiwalu. Należą mu się za to gratulacje, chociaż ja nie przyznałabym tej nagrody w tym roku. Niemniej jednak styl nagrodzonego określiłabym jako elegancki stand-up. Rzeczywiście dobrze słuchało się tego programu, choć nieszczególnie zapał mi w pamięć. Ogólne wrażenie mam jednak bardzo pozytywne i żałuję, że nie potrafię dokładniej określić jego stylistyki. Myślę jednak, że ten repertuar spodobałby się także osobom, które ze stand-upem są raczej na bakier.

Wojciech Fiedorczuk

Wojciech Fiedorczuk, fot. Anna Jackowska

Najmocniej (poza kabaretem BudaPesz, rzecz jasna, ale to już ustaliliśmy) trzymałam kciuki za kabaret A jak! Po pierwsze dlatego, bo już w czasie Niebywalencji wiedziałam, że muzycznie dziewczyny dają radę. Po drugie – bo to skład w pełni kobiecy, a takie zasługują na pielęgnację i szczególne szerzenie wici w świecie. I po trzecie – bo to grupa krakowska i mój lokalny patriotyzm mógł się wyżyć. Cztery panie zdobyły miejsce numer dwa uśmiechami numer 5 i Mchem Zbigniewem. Zbigniew na pewno jest dumny. Ich program był mocno, ale bez przesady, feministyczny, pokazujący raczej tę silniejszą stronę kobiecości. I jakże pięknie użyto w nim tłuczka do mięsa! Kwartet Okazjonalny by się nie powstydził. Zapowiada się to bardzo dobrze. Mam nadzieję, że na zapowiedziach się nie skończy, bo w takiej tematyce nie trudno o przekroczenie granic dzielących sztukę od kiczu. A tutaj, choć nadal ze smakiem, bywało blisko pójścia po bandzie. Niemniej jestem dobrej myśli i życzę dziewczynom dalszych sukcesów.

A jak

Kabaret A Jak, fot. Anna Jackowska

Wspomnę jeszcze mimowolny debiut mojej redakcyjnej koleżanki, Anety, która drugiego dnia, w przerwie miedzy dwoma kabaretami, pełniąc swoje obowiązki, przeszła do historii festiwalu wymiatając spektakularnie scenę. Rozwój jej kariery możecie już śledzić na fan page’u One Woman Show Bez Przesady. Polecam.

Tej niespodziewanej premiery nie byłoby, gdyby nie prowadzący, Tomasz Jachimek, który pełnił rolę konkursowego konferansjera. I to całkiem nieźle. Na uwagę zasługuje przede wszystkim jego piosenka o Jury, w składzie: Jacek Fedorowicz, Jacek Kołodziej, Krzysztof Jaślar, Rafał Kmita i Marcin Wójcik.

Może nie wszystkie wystąpienia finalistów przykuły moją uwagę i zdobyły moje serce, ale zawsze chętnie poznaję nowe formy i grupy, oraz programy tych, których już kiedyś widziałam. To niezwykle interesujące i budujące, śledzić czyjś rozwój od początków. Mam nadzieję, że zwycięzcy tegorocznej edycji Paki wykorzystają swoje szanse w kreatywny sposób i nie spoczną na laurach, tylko będą dalej szukać dróg rozwoju. Życzę im tego. Szacunek!

PAULINA JARZĄBEK