KTO?
Grupa AD HOC, Przyjezdni, Teraz, Musical Improwizowany, Improkracja, Peleton, IGLU Theatre, Szymon Majewski, Aneta Zając
Stowarzyszenie PAKA, wolontariusze i Króliczki ImproFestu
CO?
V Międzynarowdowy Festiwal Improwizacji Scenicznej ImproFest
GDZIE?
Rotunda, ul. Oleandry 1
KIEDY?
20-21.11.2015 r.

Trzy, dwa, jeden… Impro! Tak zaczynałyśmy. (fot. G. D.)
Nasza grupa zwiadowczo-desantowa, Króliczki ImproFestu, składała się z kilku podgrup. Jedne z nas wysłano na ściany – wyglądałyśmy tam bajecznie! Nasze starsze rodzeństwo, jeszcze z poprzedniej edycji, uświetniło występy na scenie. My z hallu trochę im zazdrościłyśmy, bo były najbliżej wydarzeń artystycznych. Szczęściarze! Chociaż kilku naszych też przedostało się do klimatyzowanej sali. Te na plakatach i ulotkach pozwiedzały świat, co najmniej Kraków, Tarnów i Skawinę, bo zostały wysłane na misję informacyjną w miasto. A część została z nami w Rotundzie i pomagały na miejscu. No i byli jeszcze ci… No… Organizatorzy. To oni nami zarządzali, ale o tym dalej. Oj, działo się w Rotundzie w ten weekend, w czasie V „ImproFestu”!
RAPORT KRÓLICZKÓW IMPROFESTU WYSŁANYCH NA MISJĘ DEKORACYJNĄ

Mówiłyśmy, że była nas cała armia? (fot. A. T.)
Pochodzimy z papieru, konkretnie z różowego (chociaż my twierdzimy, że to fuksja) i białego. Wycinali nas i wycinali! Namnożyłyśmy się, jak, nie przymierzając, króliki! Setki! Silna grupa. Cieszyłyśmy się, bo wiadomo, „ImproFest” to nie byle jaka impreza, a w świecie królików też znana szeroko. Nie bez powodu. Co prawda w tym roku nie poznałyśmy słynnych Space Rabbits, ale nadrobimy to (taką mamy nadzieję).
Wymyślili nas organizatorzy, wśród nich, rzecz jasna „Grupa AD HOC” z Krakowa. Ci to mają pomysły! Taki „Festiwal” zorganizować to tylko oni mogli. I to międzynarodowy. Słyszałyśmy, że wycinają nas na ImproFest 2015 i że organizują go, jak zwykle, razem ze „Stowarzyszeniem PAKA”.

Uzbrojenie SuperWolo. (fot. A. T.)
PIĄTEK
W piątek zaczęła się nasza misja. Przystrojono nami caaaały hol. Poza tym pomagałyśmy też przy szykowaniu recepcji i kącika dla prasy. Słyszałyśmy też sporo informacji wymienianych na korytarzu przez organizatorów. Nie od parady mamy takie pokaźne uszy. Wiemy na przykład, że na gości z całej Polski (a nawet i zza granicy!), którzy brali udział w części artystycznej, czekały pokoje z niespodziankami. Oj, ciekawe jesteśmy, jak przyjęli te atrakcje. Grzegorz Dolniak z „Przyjezdnych” (Warszawa) był chyba zadowolony.
Warto było spędzać całe dnie na korytarzach, naprawdę! Po schodach biegali członkowie „Grupy AD HOC”, był Szymon Majewski, grupa Teraz z Torunia. Wolontariusze, techniczni i organizatorzy dwoili się i troili, rozkładając roll-upy, banery, przygotowując garderoby, recepcję, szykując kącik prasowy, rozdając identyfikatory gościom. I takie balony były, chyba na naszą cześć, bo białe i różowe.
Później nasi koledzy z sali przekazali nam, że na scenie wystąpili „Przyjezdni” (Warszawa) ze spektaklem Pendolino, grupa „Teraz” (Toruń) zagrała „Wlesie”, a grupa AD HOC (Kraków) zaprezentowała Wieczór komedii improwizowanej, a Szymon Majewski był gościem specjalnym. Słyszałyśmy śmiech z sali aż na korytarzu. A, no i prowadzili to wszystko Michał Ociepa i Michał Próchniewicz. Podobno najlepsi konferansjerzy wieczoru, jeśli nie Festiwalu (co najmniej)!

Nasi na sali. Przyczaili się i czekają. (fot. A. T.)
SOBOTA
W sobotę, jak się dowiedziałyśmy podsłuchując rozmowy wolontariuszek na korytarzu (nieładnie podsłuchiwać, wiemy, ale i tak nie miałyśmy nic do roboty na tych ścianach), rano było śniadanie dla gości. I tak już miało być do poniedziałku. Miłe. Też lubimy, jak nam ktoś podsunie marchewkę (np. z origami) na śniadanko.
W sobotę było trochę mniej biegania, bo nas już wszystkie zamontowano. Co prawda kilka z nas straciło wątek i padło ze zmęczenia, ale szybko uniosły nas troskliwe dłonie wolontariuszy i przyczepiły na właściwych miejscach. Upadł król, niech żyje król (hehe, taki dowcip branżowy).
Przez cały „Festiwal” obserwowałyśmy też, jak przedstawiciele mediów kręcą wywiady z gwiazdami „ImproFestu”. Ale zabawa!

Kącik dla prasy. Tutaj też nas pełno. (fot. A. T.)
Co do improwizowania, widziałyśmy, że wolontariusze tez musieli się nieźle nagimnastykować, żeby wypełnić luki w planie. Zdolne bestie. Dobrze, że mieli okazję podwędzić czasem jakieś ciasteczko z cateringu (ups, a może nie powinnyśmy o tym wspominać?). Cieszymy się, że nie było potraw z królika. To by nam się nie spodobało. (Ale z tego, co mówili nasi przedstawiciele z garderoby, to jedzenie było super. Sprawdźcie na stronie organizatora dobroczyńców, co je tam dowozili, bo takich informacji nigdy za wiele, prawda?)
Wieczorem znowu było słychać echa śmiechu z sali. A zebrała się naprawdę spora publiczność. Wystąpili tym razem przedstawiciele impro z Gdańska – „Peleton”, ze spektaklem Coś nieoczekiwanego, „Improkracja” (Wrocław) z Improkracja penetruje. A potem był taki duuuży koncert z „AD HOC”, „Peletonem”, „Improkracją”, „Teraz”, „Przyjezdnymi” i „Musicalem Improwizowanym” (Warszawa), pod tytułem Punkt wyjścia. Właściwie to był punkt zejścia, bo po tym spektaklu wieczór się zakończył.

Opanowałyśmy całą recepcję. (fot. A. T.)
NIEDZIELA
Z niedzieli niewiele pamiętamy. Jak już nikogo nie było w nocy, to zlazłyśmy z tych ścian, i potupałyśmy trochę do rytmów z małej sali. Tamci to się dopiero bawili! Aż dudniło. Rano wróciłyśmy na miejsca, ale niewykluczone, że część z nas pomyliła miejscówki. Nikt nie zauważył, bo chyba wszyscy byli w naszym stanie. Ponoć nazywa się to „Rotunda 5 rano”.
Te z plakatów nad kącikiem prasowym to nawet się nie zdążyły porządnie do ścianki dokleić, bo potem widziałyśmy, że wolontariuszki je poprawiały. Szanujemy to. Ich sprawa.
Ostatni dzień ImproFestu otworzył „Musical Improwizowany” ze spektaklem Dwudziesty pierwszy wiek. później byli goście ze Słowenii – „IGLU Theatre” z Three faces. No i na końcu wieeelki finał ze wszystkimi uczestnikami Festiwalu. Gościem specjalnym tego dnia była Aneta Zając. Słyszałyśmy, że bardzo się podobało.
Później publiczność opuściła salę, w garderobie zostali jeszcze artyści, a wolontariusze zaczęli składać dekoracje. Zebrali nas do pudełek i teraz czekamy na przyszły rok, aż znowu nas wyciągną i powieszą na ścianach, bo to była genialna zabawa. Na pewno jeszcze o nas usłyszycie.

Upadł król… Niech żyje król! Hłe, hłe, hłe. (fot. A. N.)
ZEZNANIA ŚWIADKÓW
A tak o koncertach festiwalu opowiadali nam później świadkowie tych wydarzeń:
Paulina
Widziałam „Wieczór Komedii Improwizowanej” Grupy AD HOC. Do AD HOCów zawsze chętnie wracam. Nie ukrywam, że to moja ulubiona grupa impro. Z biegiem lat stają się coraz lepsi. I naprawdę lubię te „Wieczory”, nigdy mnie nie rozczarowują, a widziałam ich już sporo. Tym razem też wyszło wspaniale.
Udało mi się obejrzeć także „Improkracja Penetruje”. Ciekawa forma. Nie wszystkie scenki podobały mi się w równym stopniu, ale ta „Improkracja” również jest bardzo mocną grupą, może nieco bardziej teatralną niż kabaretową w charakterze. Na pewno są świetni technicznie. To był dobry spektakl, wspominam go z przyjemnością.
Aneta
W piątek miałam okazję oglądać występy „Przejezdnych”, „Teraz” oraz „Wieczór Komedii Improwizowanej” „Ad Hoc”, ze specjalnym udziałem Szymona Majewskiego. Program pierwszej z wymienionych grup bardzo mi się podobał, miał ciekawe wątki, był dynamiczny, nie pozwalał widzowi się nudzić. Druga z grup nie przypadła mi do gustu. Według mnie na scenie był straszny chaos i zbyt dużo absurdu. Ostatni występ powalił mnie na kolana. Widziałam kilkakrotnie występy „Ad Hoc” i byłam przygotowana na to, że dadzą czadu, ale nie sądziłam, że aż tak! Majstersztyk. Brawo, brawo, brawo! Ponadto nie mieli łatwego zadania, ponieważ występowali z gościem specjalnym, dla którego improwizacja to nowość, ale wybrnęli z tego obronną ręką. Widać było, że Szymon czuje się wśród nich jak syrenka w wodzie (na dodatek pędząca bimber).
W sobotę pozwoliłam sobie zobaczyć występy „Peletonu”, „Improkracji” oraz „Punkt wyjścia” Ad Hoc. Od roku jestem fanką „Peletonu”, tak że co do tej grupy się nie zawiodłam, dali świetny popis swoich umiejętności. „Improkracja” ze swoim programem „Improkracja Penetruje” na pewno zadziwiła widza, bowiem do fragmentów początków filmów pornograficznych, dogrywali swoje własne zakończenia. Pomysł ciekawy, a i wykonanie dobre. Z występów improwizatorów podczas „Punktu wyjścia”, oczywiście najbardziej podobała mi się interpretacja „Ad Hoc’ów”. I już chyba nic więcej nie napisze, bo pomyślicie, że jestem mało obiektywna, ale to co oni robią na scenie przemawia do mnie i bawię się przy tym świetnie!
Karina
Z racji tego że byłam wolontariuszem, nie miałam okazji zobaczyć wszystkich występów podczas „ImproFestu”, ale z tych które udało mi się obejrzeć jestem bardzo zadowolona. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie Szymon Majewski, którego pierwszy raz widziałam w roli improwizatora, i który według mnie podołał powierzonemu mu zadaniu. Z grup improwizacyjnych najbardziej podobała mi się „Improkracja”. Nie ukrywam, ze formę „Improkracja penetruje” miałam okazję widzieć po raz pierwszy i powiem też, że trochę się jej bałam, ale zostałam pozytywnie zaskoczona, jak zawsze. Wielki szacunek należy się także „Musicalowi improwizowanemu”, który mimo tego, że wystąpił po raz pierwszy na „ImproFeście”, tak szybko wzbudził sympatię i miłość rotundowskiej publiczności.
Jan Rabbit (dyżurny królik sceniczny)
Nie podobało mi się. To znaczy formalnie ok, ale nie było nic o królikach. Skandal! Hańba! Ujma! … [Dalszą wypowiedź ocenzurowano ze względu na jej brutalność – Red.].
Festiwalowe wspomnienia KRÓLICZKÓW IMPROFESTU spisała PAULINA JARZĄBEK