KTO?
Piotr Bałtroczyk
CO?
Druga 50-tka Piotra Bałtroczyka
KIEDY?
21.02.2016 r., 20.00
GDZIE?
CK Rotunda, ul. Oleandry 1
Drodzy Czytelnicy, poniżej znajduje się mocno subiektywna relacja z występu Piotra Bałtroczyka, zatytułowanego Druga 50-tka Piotra Bałtroczyka. Dlaczego mocno subiektywna? Zawsze staram się być obiektywna i sprawiedliwa, ale każdy ma w swoim życiu postać, którą uwielbia nade wszystko i jest dla niej bezkrytyczny. Nazywa się ją potocznie idolem. Dla mnie taką postacią jest właśnie Piotr Bałtroczyk, może nie idol, ale mój Mistrz, pisane przez duże M, mój guru kabaretowy (jak się dowiedziałam na występie nie tylko mój i nie tylko guru, ale o tym później). Musicie mi to wybaczyć, ale ten artykuł nie będzie obiektywny. Relacja ta raczej będzie pisana z perspektywy zagorzałego fana niż zwykłego widza, połączona z nutką uwielbienia dla postaci Piotra Bałtroczyka. Chyba Was nie wystraszyłam? Nie będzie tak źle, obiecuję. 😉
Na początek kilka faktów. Występ miał miejsce 21 lutego 2016 roku w słynnej (dzięki właśnie Piotrowi) klimatyzowanej sali Rotunda przy ulicy Oleandry. Dla niewiedzących wyjaśniam fenomen i być może zdradzę przy tym tajemnicę klimatyzowanej sali w Rotundzie. Otóż sala w Rotundzie nie ma klimatyzacji i tu jest cała tajemnica. Po prostu nie ma klimatyzacji. Dlatego też podczas jednego z występów, gdy na sali było bardzo gorąco, Piotr Bałtroczyk wyszedł na scenę i powitał publiczność żartobliwymi słowami: „Witam Państwa w tej oto pięknej, klimatyzowanej sali krakowskiego klubu Rotunda.” Kto by wtedy pomyślał, że te słowa wpiszą się na stałe w klimat tego miejsca i będą wykorzystywane przy każdej okazji. Taki właśnie jest Piotr Bałtroczyk: potrafi odnaleźć się w sytuacji i z niczego zrobić coś naprawdę dobrego, żeby nie powiedzieć w tym przypadku, kultowego. Widownia tego dnia dopisała i była chętna do wchodzenia z występującym w interakcje, co, oczywiście, wykorzystał z powodzeniem.
Występ rozpoczął od wymienionych już wyżej słynnych słów, bo jakże mogłoby ich zabraknąć tego wieczoru! Po czym przeszedł do opowieści z życia wziętych. Całość można by podzielić na kilka części, które przeplatały się tematycznie: anegdoty o ludziach otaczających Piotra i anegdoty ze sobą w roli głównej. Publiczność dowiedziała się interesujących rzeczy nie tylko o samym występującym, ale także o innych artystach, m.in. o tym, że chłopaki z kabaretu „Ani Mru Mru” proszą organizatorów PAKI, by nocowali w hotelu Żaczek, ponieważ z kawiarni, gdzie zazwyczaj przesiadują artyści po występach, można dojść do hotelu nie odrywając ręki od ściany, czy to, że Grzegorz Halama wygląda jak foka w swetrze. Dość ciekawą anegdotę bohater wieczoru opowiedział o samym sobie, z udziałem Andrzeja Rosiewicza. Miała ona miejsce na Festiwalu Piosenek Serialowych w Opolu, który prowadził Piotr. Na scenie śpiewał i tańczył Rosiewicz. W pewnym momencie na scenę wszedł pijany facet, który prześlizgnął się przez ochronę, stanął przy Rosiewiczu i można powiedzieć, że dopingował go. Opolska widownia oszalała z radości. Lecz w telewizorach, ten facet był widoczny tylko przez krótką chwilę, gdyż operator zmniejszył kadr i widać było tylko Rosiewicza. Po skończonym występie, Piotr Bałtroczyk wyszedł i powiedział: „Ledwo stoi, a jeszcze tańczy.” Publiczność opolska wybuchła śmiechem, lecz ta przed telewizorem była dość mocno zniesmaczona, gdyż myślała, że to o Rosiewiczu. Dlatego też Bałtroczyk prosił krakowską publiczność o rozsławianie owej anegdoty, by zmazać niechlubną wpadkę tamtego wieczoru. Tak więc przekazuję dalej.
Nie zabrakło także wątków politycznych, Piotr przyznał się, że jego kandydatem był Grzegorz Braun. Widownia dowiedziała się także, że Bałtroczyk, oprócz tego, że jest ortodoksyjnym domatorem, jest także rolnikiem i ma swoje gospodarstwo pod Olsztynem, gdzie hoduje m.in. trawkę, ale z winy Tuska musi ją sam utylizować. Natomiast jego bardzo dobrymi kuzynami są Jim Bim i Jack Daniels, a przyjacielem Zdzisław Habilitowany, z którym prowadzi częste rozmowy (rzecz jasna, że kuzyni są także przy tych rozmowach obecni). Ów przyjaciel zadał kiedyś Piotrowi intrygujące pytanie: gdyby miał dwie bomby atomowe, na które miasta by je spuścił. Piotr nie odpowiedział wtedy na nie, ale był ciekawy odpowiedzi Zdzisława, który pochodził z Kielc i obie bomby spuściłby na Radom, tak dla pewności, jakby jedna nie wystarczyła. Dodać należy, że mieszkańcy Kielc nie przepadają za mieszkańcami Radomia, stąd taka odpowiedź. Podczas pewnej rozmowy to Bałtroczyk zadał pytanie swojemu przyjacielowi: jaki jest jego ideał kobiety? Na co Habilitowany powiedział: „Taka do 200 zł.” Piotr uświadomił także publiczności i myślę, że można by to nawet podciągnąć pod tezy Bałtroczyka, że „Jak ktoś ma pecha to i przez telefon może dostać wpi*rdol.” Po czym przeszedł płynnie do branży funeralnej, gdzie jego ulubiony zakład pogrzebowy nosi nazwę „Sleep time”, ale są i inne godne uwagi, jak „Game over” czy jedna z reklam „Zwolnij, do nas zawsze zdążysz.” Jeśli już jesteśmy przy dziwnych, ale jednocześnie trzeba przyznać, że pomysłowych chwytach marketingowych, podzielił się z widownią hasłem reklamowym dotyczącym artykułów papierniczych, wymyślonym przez jego kolegę, która brzmiała: „Kupujcie artykuły szkolne, bo jak nie to Wam pi*rdolne.” Hasło oczywiście nie pojawiło się, ale w obliczu braku weny, plus za kreatywność.
Sporą część występu Bałtroczyk poświęcił swojemu biznesowi, którym jest kupowanie i odnawianie starych budynków oraz Panu Marianowi, który pracuje dla niego wraz ze swoją firmą budowlaną. W Panu Marianie najbardziej interesującą cechą jest używanie nieznanych mu słów, które często wsadza w miejsca zupełnie niepasujące do kontekstu wypowiedzi. Co za tym idzie powstaje komiczne zdanie. Piotr przytaczał masę przykładów, jednak najbardziej utkwił mi w głowie jeden. Sytuacja dzieje się na budowie, Piotr woła Mariana w odpowiedzi słysząc: „Biegnę, pędzę, uda mi dymią!” Rodzi się następujące pytanie: co czytał Marian, że użył takiego połączenia?!
Kolejna część poświęcona była sławie Bałtroczyka. Opowiadał o śmiesznych sytuacjach z fanami, jak i tych mniej śmiesznych z policjantami. Jeśli chodzi o fanów, w Poznaniu podszedł do Piotra młody chłopak z zapytaniem: „Pan Piotr Bałtroczyk?”, Piotr: „Tak.”, na co chłopak: „No nie wiem co powiedzieć.”. Nie należy się dziwić chłopakowi, że na widok takiego artysty odjęło mu mowę. Jeśli zaś chodzi o policję, tu Bałtroczyk miał dużo do powiedzenia, bowiem, jak sam przyznał, często kontaktuje się z władzą, bynajmniej nie dobrowolnie. Z tych wszystkich opowieści utkwiła mi w pamięci jedna. Miała miejsce w Iławie, Piotr zauważył, że jedzie za nim nieoznakowany samochód z policjantami, więc jechał jak najbardziej przepisowo. W pewnym momencie kazali mu się zatrzymać, wezwali do samochodu i zadali słynne pytanie: „Jak Pan myśli za co Pana zatrzymaliśmy?”, na co Bałtroczyk z pełną powagą odpowiedział: „Zatrzymaliście mnie, bo chcieliście wyrazić uznanie w jaki sposób prowadzę auto, że przepuściłem staruszkę na pasach i wyminąłem rower w terenie wiejskim. Myślę, że chcecie mi dać proporczyk z wyrazami uznania dla wzorowego kierowcy.” A policja, jak to policja, nie zrozumiała mistrzowskiej ironii.
W występie Piotra nie mogło zabraknąć słowa o jego hobby, czyli o alkoholach. Uświadomił publiczności przy tym, że chirurdzy lubią najbardziej czystą wódkę i żeby tylko taką kupowali. Była to aluzja do jego własnej osoby, ponieważ nie może pić tego całego, kolorowego badziewia, które przynosi mu jego partnerka, z zawodu chirurg. „Kwiat Krakowa” i „Najlepsza publiczność tego wieczoru” dowiedziała się dlaczego na Bałtroczyka mówią „Czopek”.
Na koniec nawiązanie do guru, który pojawił się we wstępie. Piotr przyznał, że rzadko udziela wywiadów, ale czasem zgadza się na nie. Pewnego razu przyjechała do niego dziennikarka i, najwidoczniej w stresie, powiedziała do Bałtroczyka: „Jest Pan moim gurem.” Tak że, Panie Piotrze, nie tylko dla tej dziennikarki jest Pan gurem. 😉
Publiczność wywalczyła jeszcze dwa bisy, na co Piotr bez większych oporów przystał. Mówił w nich o kwestiach, które już kiedyś w swoich monologach poruszał, m.in. o lekach, o starości i o dzieciach. Jednak i tu nie mogę powiedzieć nic złego, bo za każdym razem będą mnie one bawić.
Jestem zachwycona całym występem Piotra Bałtroczyka, ale pewnie nie spodziewaliście się, że mogłabym powiedzieć co innego. Podczas jego monologów odrywam się totalnie od rzeczywistości i wchodzę w przedstawiany przez niego świat, chłonąc zdania, które często są tak prawdziwe, że aż nie do uwierzenia (choćby wspomniane już tezy). W występach Piotra podobają mi się dwie rzeczy: przytaczane przez niego historie, i to w jaki sposób je opowiada. Często, słuchając go, zastanawiam się ile z tego co mówi jest prawdą i zdarzyło się w realnym życiu, bo opowiada te wszystkie historie tak realistycznie, że niekiedy trudno mi się zdecydować, czy to może być prawda, czy tylko bujna wyobraźnia. Porusza także tematy lekkie, znane chyba każdemu człowiekowi z życia codziennego. Posiada również rzadką cechę śmiania się z samego siebie, choćby nawet wtedy, gdy mówi o starości. Sposób, w jaki to opowiada, urzeka mnie najbardziej. Nie napina się, nie używa wyszukanych słów, nie widać po nim stresu, wychodzi i zachowuje się jak przysłowiowa ryba w wodzie. Dla mnie jest w pełni naturalny, nie udaje kogoś, kim nie jest. I w tym, moim zdaniem, tkwi cały sukces.
Polecam całą sobą występy Piotra Bałtroczyka, z pewnością nie będzie to zmarnowany czas.
ANETA TABISZEWSKA