VII edycja ImproFestu dobiegła końca. Przez trzy dni krakowską publiczność w Klubie Studio rozbawiało dziewięć grup improwizatorów z różnych stron Polski i świata. Rozbawiało skutecznie, gdyż odgłosom śmiechu nie było końca. Podejrzewam, że słyszano je po drugiej stronie miasteczka. Co dokładnie działo się na ImproFeście, opowiedzą Wam Ci, którzy byli najbliżej dziejących się rzeczy, czyli wsparcie organizacyjne. Pokusiłam się o zebranie różnych głosów, ponieważ sama nie mogłam zobaczyć wszystkiego.
Zadałam rozmówcom dwa pytania. Pierwsze dotyczyło występów i brzmiało: Który z występów najbardziej Ci się podobał i dlaczego? Drugie zaś dotyczyło sfery zakulisowej: Zdradź nam jakiś zakulisowy „smaczek”. Coś o utkwiło Ci w pamięci, zszokowało, rozweseliło, zdziwiło bądź przestraszyło.
ANETA
Który z występów najbardziej Ci się podobał i dlaczego?
Widziałam jedynie „Zagadkowe morderstwo”, które wyszło improwizatorom naprawdę świetnie! Tajemnicze morderstwo trenera jednej z uczestniczek podczas mistrzostw w psich zaprzęgach w Saneczkowie na szczęście zostało rozwiązane przez niezawodnego i zadającego bardzo pomocne pytania inspektora. A wysuwane przez niego tezy powaliłyby z nóg samego Rutkowskiego! Nikt nie spodziewał się, że denat umarł ze śmiechu, a bezpośrednim zabójcą był duchowny we wsi. Powód? Brak chęci przyjęcia przez trenera błogosławieństwa przed mistrzostwami. Zagadka rozwiązana, „kurde, kurde”!
Rozpoczęcie koncertu widziałam jedynie na próbach, nie chcę sobie nawet wyobrażać, co działo się na faktycznym rozpoczęciu! Jeśli był taki sam szał, to żałuję, że nie mogłam przeżyć tego jeszcze raz.
Zdradź nam jakiś zakulisowy „smaczek”.
Co do zakulisowych smaczków, było ich bardzo dużo, niektórych nie mogę ujawniać, ale zdecydowanie czekałam momentu, aż będę mogła przywdziać wypaśny strój różowego ImproFestowego królika, na który każdy miał chrapkę. A mi udało się to dnia trzeciego, około północy. Mission completed! 🙂 Ponadto część wolontariuszy znalazła w sobie żyłkę do biznesu, stawiając sobie za misję sprzedanie jak największej liczby gadżetów i biletów, co nie każdemu się udaje. Sprytnie przemyślana strategia marketingowa nie poszła w las, wynik jest zadawalający! Druga część wolontariuszy odkryła w sobie dar dziennikarski, relacjonując na bieżące wydarzenia na profilowym Instagramie PAKI. Inna część postanowiła sprawdzić się w improwizacji, grając nieustannie w pytania. Mistrzynią okazała się Kinga, ale to było wiadomo już dawno przed Festiwalem. Ponadto tańcom, rozmowom, śmiechom nie było końca. Takie imprezy zapadają w pamięć na długo.

Foto A. Mirota, Mam cię, króliczku!
ANIA
Który z występów najbardziej Ci się podobał i dlaczego?
Zawsze jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co grupy improwizacyjne potrafią zrobić na podstawie jednego słowa czy sugestii. Podczas tegorocznego ImproFestu rozbawiła mnie wrocławska Improkracja. Grupa zaprezentowała grę „Before and After”, polegającą na scenach odbywających się przed i po jakimś ważnym wydarzeniu. W tym wypadku publiczność wybrała, że takim wydarzeniem będzie pogrzeb. Podczas tej „chrześcijańskiej” improwizacji śledziliśmy perypetie księdza, od momentu powołania, przez seminarium, posługę, zrzucenie sutanny dla kobiety, aż po powrót na łono Kościoła, a także losy „bohatera” samego pogrzebu, który nie prowadził najzdrowszego trybu życia. Ale tym co najbardziej rozbawiło całą publikę była niezniszczalna altana, która osłoniła zaciętych grillowiczów przed huraganem porywającym różne przedmioty, a nawet zwierzęta gospodarskie. Występ bardzo mi się podobał, poszczególne sceny były ze sobą spójne i z wielkim zainteresowaniem śledziło się akcję.
Zdradź nam jakiś zakulisowy „smaczek”.
Jako wolontariusz miałam okazję spotkać za kulisami występujących artystów. I to co mi utkwiło w pamięci, to przerwa podczas warsztatów i krótka, i bardzo miła rozmowa z Susan Messing. Byłam bardzo zaskoczona i rozbawiona postępami Susan w nauce naszego ojczystego języka, chciała się upewnić czy dobrze wymawia pewne słowa, co zaprezentowała później również na scenie. Wydaje mi się, że nie muszę tutaj wymieniać, o które słowa mi chodzi. Wystarczy, że napiszę – najbardziej popularne polskie słowa za granicą.
DAWID
Nie potrafię sobie przypomnieć żądnych zakulisowych smaczków, ale mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że w tym roku naprawdę parę razy byłem zaskoczony. Po pierwsze Kacper Ruciński i Łukasz Szymanek, którzy wcześniej kojarzyli mi się z humorem raczej niewyszukanym, potrafią być naprawdę śmieszni. Szczególnie rozbawił mnie ten drugi, w roli detektywa przesłuchującego wieś Saneczkowo, wyciągającego szereg oczywistych, choć nigdzie nieprowadzących wniosków. Drugie zaskoczenie to grupa „Klancyk”. Wiedziałem, że są dobrzy, ale podczas tej edycji festiwalu ich rymowany spektakl pozostawił mnie z bolącym brzuchem i dymiącą czachą. Maciek Buchwald, absolutny mistrz rymów, narracji i niewymuszonego komizmu, w połączeniu z muzykiem, który za pomocą klarnetu, kalimby i własnego głosu potrafił stworzyć niezwykle oryginalną muzykę, to bezsprzecznie dwa największe atuty tego widowiska. Ktoś tu „AD HOCOM” mocno depcze po piętach. Na koniec przytoczę tylko cytat z występu „Klancyka” – „Przepraszam, chyba cię zabiłem”. Miałem wrażenie, że skierowany był do mnie, bo momentami naprawdę trudno było między śmiechami złapać oddech.
MAGDALENA
Który z występów najbardziej Ci się podobał i dlaczego?
Najbardziej podobała mi się piosenka rozpoczynająca ImproFest. Uważam, że organizatorzy sami sobie podnieśli wysoko poprzeczkę i będzie trudno to przebić. 😉 Zaskakująco, rozbrajająco cudowny początek Festiwalu. Poza tym grupa AD HOC jak zwykle w świetnej formie, zdecydowanie powinni występować każdego dnia! Ogólnie cały Festiwal zdawał się mieć coraz wyższy poziom organizacji i to trzeba docenić, bez względu na gust i odbiór poszczególnych występów. Oby tak dalej.
Zdradź nam jakiś zakulisowy „smaczek”.
Zakulisowe zostawię lepiej dla siebie, bo to raczej „niesmaczki”.

Foto pochodzi z fejsbukowej strony Improfestu
MARTYNA
Który z występów najbardziej Ci się podobał i dlaczego?
Z występów, które widziałam najbardziej podobał mi się występ grupy „Klancyk”. Zaprezentowali długą formę impro. Zawiesili wysoko poprzeczkę, bo cała opowieść była rymowana. Wyszło im cudownie. Całość była spójna, fajnie rymowali (robili to z wielką lekkością i nie wymuszali rymów w miejscach, które nie pasowały, bądź się nie dało), no i, co najważniejsze, było śmiesznie. Czapki z głów! Publiczność doceniła ich występ owacjami na stojąco.
MILENA
Który z występów najbardziej Ci się podobał i dlaczego?
Jako, że był to mój pierwszy Festiwal jako wolontariusz, jestem pod mega wrażeniem organizacji takiego wydarzenia! Mega atmosfera, super ludzie! Nigdy nie przypuszczałam, że będę mogła uczestniczyć w takim wydarzeniu „od kuchni”. To było świetne uczucie, gdy za kulisami przechodzi obok Ciebie osoba, którą podziwiasz od lat i kojarzysz ze szklanego ekranu i mówi Ci „Siema”. Wtedy czujesz się jak w wielkiej, pozytywnie zakręconej rodzinie Możliwość oglądania grupy „Siedem razy jeden” zza kulis – mega sprawa! Zupełnie inne doświadczenie. Poza tym niezawodna grupa AD HOC! Strasznie żałuję, że nie mogłam być do końca festiwalu i już odliczam dni do kolejnej edycji.
Wypowiedzi zebrała ANETA „Bunny” TABISZEWSKA.
Zapraszamy także na fanpage ImproFestu i PAKI, gdzie znajdziecie więcej podsumowań.