Zaczyna się w Krakowie jesienno-zimowy szum festiwalowy. Ruszają przeglądy kabaretowe, niebawem będzie kolejny ImproFest i ani się obejrzymy, a na horyzoncie znów pojawi się PaKA. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na dwa festiwale piosenki z dobrym tekstem. A to dlatego, że jednak to od piosenki zaczął się kabaret i do niej często powraca. Słuchajmy dobrych piosenek! Teraz będzie do tego podwójna okazja.
Szczęśliwe piosenki Marka Grechuty
Już bardzo niedługo rozpocznie się Grechuta Festival, upamiętniający dokonania poety muzyki i słowa, Marka Grechuty. Szczegółowy program znajdziecie na stronie festiwalu. Ja chciałabym Wam opowiedzieć o wydarzeniu z 26 października, czyli o spektaklu Szczęśliwe Piosenki Marka Grechuty, który jest mi szczególnie bliski ze względu na repertuar i sposób jego prezentacji. W koncercie tym piosenki Marka Grechuty zaśpiewają m.in. młodzi artyści sceny teatralnej i muzycznej: Beata Buszta, Aleksander Talkowski, Joanna Pocica, Marta Honzatko, Katarzyna Chlebny, Maciej Półtorak oraz inni. Całość wyreżyseruje Andrzej Talkowski. Mam okazję obserwować przygotowania od kulis i przyznaję, że jak dotąd ich efekty są naprawdę magiczne. Szczerze polecam ten koncert każdemu, kto ceni sobie znakomite utwory pana Marka Grechuty.
Drugie wydarzenie związane z piosenką literacką to Festiwal Twórczości „Korowód”, który w tym roku odbywa się po raz dziesiąty. Mamy więc piękny jubileusz i w związku z nim Fundacja „Piosenkarnia” Anny Treter przygotowała wspaniałą fetę. Zwłaszcza koncert galowy z 3 grudnia obfituje w znakomitych gości. Galę poprowadzi Andrzej Poniedzielski, a to już bardzo dobrze. A dalej jest jeszcze lepiej. W koncercie wystąpią m.in. Anna Treter, Artur Andrus, Magda Umer czy Wolna Grupa Bukowina. Warto zaznaczyć, że wśród wykonawców będzie również Olek Różanek, wokalista zespołu Chorzy, który jest laureatem konkursu „Piosenkarnia”, stanowiącego ważną część całego Festiwalu KOROWÓD (informacja dla tworzących własne piosenki: nabór do konkursu został przedłużony do 23 października).
Artyści zaśpiewają piosenki twórców, którym w latach ubiegłych poświęcono galowe koncerty monograficzne „Korowodu”, m.in. Wojciecha Młynarskiego, Agnieszki Osieckiej, Jeremiego Przybory, Jonasza Kofty, Marka Grechuty, Leszka Aleksandra Moczulskiego, Wojciecha Bellona, Andrzeja Poniedzielskiego, Jana Kantego-Pawluśkiewicza. Osobiście polecam bardzo mocno wspaniały koncert z piosenkami Andrzeja Poniedzielskiego, Wywar z Przywar, który znajdziecie na kanale Fundacji „Piosenkarnia”.
Nieszczególnie przepadam za koncertami galowymi, ale czuję, że ten z 3 grudnia będzie wyjątkowy. A na pewno wypełniony wspaniałymi, polskimi piosenkami z dobrym tekstem.
Żar nieubłaganie sączy się z nieba. Żeby nie popaść w stan permanentnego rozleniwienia trzeba znaleźć umysłowi jakąś wciągającą rozrywkę. Jeśli nie książka, to co? Książka cierpliwa jest, łaskawa jest, nie zazdrości… itd. Książka rozumie. Proponuję Wam kilka lektur o artystach związanych z kabaretem. Są to książki, które od dłuższego czasu czekają, aż znajdę na nie czas, a które bardzo chciałabym wreszcie przeczytać (jak już skończę Pieśń lodu i ognia, bo się wciągnęłam). Zupełnie przypadkowo cztery z pięciu wybranych przeze mnie wydawnictw wiążą się z artystami krakowskiego środowiska kabaretowego.
Dwa tytuły to zbiory tekstów Adolfa Nowaczyńskiego, Słowa, słowa, słowa i Tylko dla kobiet. Do tej pory pozwoliłam sobie tylko na przejrzenie kilku fragmentów, a jestem tych felietonów bardzo ciekawa ze względu na twórcę, który był bliskim kolegą Tadeusza Boya-Żeleńskiego z czasów Zielonego Balonika. Jestem nimi zainteresowana także z powodu związków autora z krakowskim Podgórzem, w czasach jego dzieciństwa i młodości jeszcze wolnym miastem. Chociaż drogi Adolfa i Boya rozeszły się w czasie międzywojnia i II wojny światowej, interesuje mnie to, w jaki sposób widział świat ten literat, który dawano, dawno temu zapewnił sobie czasowe wygnanie z kraju okrzykiem „Vive l’anarchie!” w jednej z krakowskich kawiarni.
Duszę rebelianta miał z pewnością także Wiesław Dymny. Zamierzam to stwierdzenie zweryfikować czytając jego biografię, zatytułowaną Dymny. Życie z diabłami i aniołami, której autorką jest Monika Wąs. Wiem, że artysta był związany z Piwnicą Pod Baranami, oraz z kabaretem Stodoła. Jestem ciekawa, czego jeszcze dowiem się o tym barwnym, ale i niełatwym człowieku, czytając tę książkę.
Czeka na mnie także portret Marka Grechuty, widzianego oczami żony. Marek. Marek Grechuta we wspomnieniach żony Danuty to wywiad rzeka, który przeprowadził Jakub Baran. Liczę na interesujące spotkanie z artystą. Kiedy patrzę na tę książkę, przypomina mi się fragment jednej z piosenek: „Błękitne, szerokie okna i jasne smugi od lamp, i twoja postać, jasna postać, taką cię znam”. A jakiego Marka znała pani Danuta?
Na koniec zostawiłam sobie uroczą książkę Stefanii Grodzieńskiej, Urodził go „Niebieski Ptak”, o Fryderyku Járosym, który, obok Boya, jest moim ukochanym artystą kabaretowym. Co prawda już ją czytałam, ale bardzo chciałabym do niej wrócić. Wspomnienia pani Stefanii pełne są uroku i humoru, ale i dziwnej nostalgii. Jest tam odrobina melancholii, ale w każdym słowie czuć ciepło. Dużo tutaj anegdot, te prawdziwe przeplatają się z fantazjami Wielkiego Fryderyka, fakty z mitami. A wszystko to zamyka się w postaci Járosy’ego, którą znamy ze starych fotosów, filmów i książek. Niełatwa historia opisana z gracją godną wspaniałej tancerki.
Już teraz polecam nawet te nie przeczytane jeszcze przeze mnie tytuły, bo, pomijając ich wartość rozrywkową czy estetyczną, na pewno warto dołożyć kolejną cegiełkę do wiedzy o wspomnianych artystach.
Wiosna zapukała do naszych drzwi, zupełnie jak w piosence Marka Grechuty. Zapukała z impetem i podkreśliła obecność szumem deszczu, ale nic to! Na poprawę może mało jeszcze wiosennych humorów proponuję kilka około kabaretowych piosenek. Bo wiadomo, piosenka jest dobra na wszystko.
Wiosna, ach, to ty, Marek Grechuta
Nie mogło zabraknąć tego utworu, bo to wiosenny klasyk. Lekka, liryczna, nieco ironiczna piosenka o tym, że, co prawda, po wiośnie czas płynie aż do zimy, ale zaraz potem znowu jest wiosna. Trochę optymizmu na co dzień ukrytego w cykliczności przyrody. Posłuchajcie tego utworu, tym razem w wykonaniu Michała Bajora, klikając tutaj.
Nie zakocham się tej wiosny już w nikim, Kabaret Starszych Panów
Pozostając w kręgu lirycznych uniesień przejdźmy do piosenki Starszych Panów, z wyraźną deklaracją nie zakochiwania się już w tytule. Zakochać się wiosną to każdy potrafi. Ot co! A spróbujcie tego nie robić! Mimo tych przeklętych słowików… W wybranej przeze mnie wersji nie zakochują się Straszni Panowie Trzej.
Wiośnie nie, Basia Stępniak-Wilk i Wojciech Mann
Stanowcze i zdecydowanie „nie” mówi wiośnie także Basia Stępniak-Wilk. A wspiera ją w tym Wojciech Mann. Ale jak oni to robią! Aż chce się właśnie mówić „tak”! Na wszystko, co wiosna przyniesie. O ile nie przyniesie tego bocianem. No chyba, że właśnie na bociana czekamy najbardziej. Piosenki można posłuchać np. tutaj.
Wiosenna pieśń radości, Kabaret Potem
„Mówią, że prawdziwa sztuka obroni się sama. Ale nie przede mną.” Takimi słowami Władysław Sikora zapowiada piosenkę, którą zna z pewnością każdy miłośnik kabaretu. Kwintesencja kabaretowej wiosny. Esencja świeżego, wiosennego powiewu na estradzie. Nawet jeśli z niedorozwiniętymi zwrotkami.
Dziewczyny, bądźcie dla nas dobre na wiosnę, Wojciech Młynarski
Nikt tak nie przeżywał wiosennych uniesień, jak Wojciech Młynarski. Zwłaszcza, gdy leciało solo muzyczne. Życzymy Wam, Panowie, abyście natrafiali na życzliwe dziewczyny nie tylko wiosną. I żebyście nie tylko wiosną na tę życzliwość zasługiwali. I możecie też poprzeżywać, wraz z Panem Wojciechem.
Mam nadzieję, że ten krótki zestaw wiosennych utworów poprawi Wasze samopoczucie, chociaż na chwilę. Może macie jakieś swoje ulubione piosenki kabaretowe z wiosną w tle?
Jeden z filmów promujący „Hotel Pod Różą” (więcej znajdziecie na oficjalnej stronie hotelu).
Przy ulicy Floriańskiej, w kamienicy pod numerem 14, znajduje się „Hotel Pod Różą” – najstarsze tego typu miejsce w Krakowie. Miłośnikom klasycznej piosenki z dobrym tekstem będzie się ono kojarzyć z Markiem Grechutą, gwiazdą m.in. „Piwnicy Pod Baranami”. Nie jest to jedyny związek tego miejsca z historią kabaretu.
Zacznijmy jednak od samego budynku. W XVI wieku, z którego pochodzą pierwsze wzmianki na temat tej budowli, nazywana jest ona „kamienicą szlachecką”. Co prawda nie pierwszym, ale jednym z pierwszych właścicieli, był Prospero Provano, z pochodzenia Włoch z dworu królowej Bony. W 1584 roku budynek zmienia właścicieli i przechodzi w ręce skoligaconego z Provanami Andrzeja Samuela Dębińskiego, herbu Rawicz, gdzie pozostaje aż do XVII wieku, kiedy to przejmuje go starosta średzki, Piotr Grudziński (odtąd kamienica nazywana jest „średzką”). W XVIII wieku właścicielem kamienicy jest jeszcze Marszałek Wielki Koronny, a potem przechodzi ona na własność miasta.
Na początku XIX wieku zmienia swój charakter z prywatnego domu mieszkalnego na hotelarski, według wzorców francuskich. Sprawcą zmian jest Jan Szydłowski. On też przebudowuje fasadę w stylu neoklasycystycznym, pojawia się więc w wyglądzie budynku pewien eklektyzm. Zacytuję opis kamienicy znajdujący się na oficjalnej stronie „Hotelu Pod Różą”:
„Częstym motywem są rogi obfitości i stylowe draperie nad oknami. Nowa elewacja harmonizuje z pięknym, renesansowym portalem drzwi wejściowych. Portal (XVI wiek) zbudowany jest z dwu przyściennych kolumn z attyckimi bazami, kapiteli zdobionych liśćmi akantu i z fryzu, na którym widnieje łacińska sentencja: STET DOMUS HAEC, DONES FLUCTUS FORMICA MARINOS EBIBET ET TOTUM TESTUDO PERAMBULET ORBEM, co znaczy: „Niech dom ten przetrwa w tak odległe lata, dopóki mrówka morza nie wypije, a żółw całego nie obieży świata”. Obok znajdują się dwie alegoryczne postaci kobiece przedstawiające boginie zwycięstwa i pokoju. Cały portal wykonany jest z piaskowca kieleckiego.
W połowie XIX wieku pojawiają się dwuskrzydłowe drzwi z żeliwną kratą o neoklasycystycznym charakterze, harmonizujące z portalem.”
W 1805 roku w zajeździe Szydłowskiego nocuje Aleksander I, brat Wielkiego Księcia Konstantego, w czasie przemarszu carskich wojsk rosyjskich przez Kraków (wojna Francji z III koalicją antyfrancuską). Na cześć tej wizyty nadano budynkowi nazwę „Hotel de Russia”. Po Szydłowskich Hotel zmieniał właścicieli kilka razy.
W 1853 roku przeniesiono pod ten adres restaurację nieistniejącego dzisiaj „Hotelu Pod Białą Różą” ze Stradomia, w którym nocował Balzak w czasie wizyt w Polsce. Omyłkowo przypisuje się ten fakt budynkowi z ulicy Floriańskiej, w który nawet w 1967 roku wbudowano tablicę pamiątkową.
Od czasu przeniesienia restauracji z przybytku na Stradomiu, używało się wymiennie nazw „Hotel Rosyjski” i „Hotel Pod Różą”. Po powstaniu styczniowym w 1863 roku ostatecznie zdecydowano się na tę drugą nazwę. Pełną historię miejsca przeczytacie na oficjalnej stronie internetowej hotelu.
W XIX wieku jednym z zarządców restauracji i hotelu „Pod Różą” był Ferdynand Turliński. Ten sam, który w 1896 roku założył Restaurację i Kawiarnię „Teatralną” przy ulicy Szpitalnej, gdzie w 1898 roku powstał „Paon” ze Stanisławem Przybyszewskim na czele, mający spore znaczenie i dla polskiego kabaretu.
Później bywalcy „Paonu” gościli w progach „Hotelu Pod Różą” już jako członkowie „Zielonego Balonika”. Odbyła się tutaj trzecia satyryczna „Szopka krakowska”, z uwagi na chwilowy konflikt zespołu kabaretowego z właścicielem „Jamy Michalika”. Na tę szopkę sprzedawano bilety, ze względu na duże zainteresowanie nią. Grano ją wiele razy, przy pełnej sali.
W czasie II Wojny Światowej hotel zajmują okupanci niemieccy. W latach 50. XX wieku przechodzi na własność państwa. W latach 70. przeprowadzony zostaje remont generalny, odsłonięte zostają m.in. zabytkowe polichromie na ścianach.
Dla świata kultury, w tym również kabaretu, liczy się zwłaszcza remont piwnicy w latach 80. To tam na przełomie lat 1980/1981 regularnie koncertuje Marek Grechuta. Remont, zakończony oficjalnie w 1988 roku, przynosi także nową galerię, gdzie będzie można oglądać m.in. jego obrazy.
Najważniejsze jednak, że w trakcie wieczorów w piwnicy „Hotelu Pod Różą” Marek Grechuta prezentuje przekrój swojej twórczości, perełki muzyczne, które nie zawsze znajdowały swoje miejsce na jego płytach, w jego innych projektach. Owocem tych wystąpień jest album z Koncertem w Hotelu Pod Różą. Obok bardzo znanych utworów, pojawiają się na tej płycie piosenki słabo dostępne szerokiej publiczności: Deszcz na jeziorach, Gaj, piosenki ze spektakli teatralnych TVP Kraków (m.in. Niebezpieczne związki). Są tam teksty Moliera, Goethego, Przerwy-Tetmajera. Więcej o płycie przeczytacie tutaj.
W 2012 roku, 9 października, w tym samym miejscu obchodzono rocznicę śmierci krakowskiego artysty. „Wieczór pod Różą” uświetnili wtedy bracia Zielińscy („Skaldowie”), Grzegorz Turnau, Wojciech Majewski oraz Karolina Leszko z Pawłem Piątkiem. Nie brakło i akcentów kabaretowych. Członkowie kabaretu „Anawa” (Jan Kanty Pawluśkiewicz, Marek Czuryło i Michał Pawluśkiewicz) wygłaszali anegdoty. Imprezę poprowadziła Danuta Grechuta i Jakub Baran. Wspomnienie tego wieczoru znajdziecie tutaj.
W latach 80. XX wieku pojawił się w hotelowej piwnicy jeszcze inny artysta kabaretowy. W 1982 r. Krzysztof Piasecki przeprowadził się do Krakowa. Kabaret „Pan tu mieszka”, do którego należał „Piachu”, nawiązał współpracę z Estradą Krakowską, co zaowocowało cyklicznymi wystąpieniami we wspomnianej lokalizacji. Rok później do zespołu dołączyła także aktorka Teatru Starego, Urszula Kiebzak, pojawił się więc krakowski akcent w tym warszawskim jeszcze kabarecie, z wrocławskim artystą. Niebawem Piasecki wtopił się w środowisko krakowskiej bohemy, zapewne i „Hotel Pod Różą” odegrał w tym swoją rolę.
I współcześnie nie omija tego miejsca kabaretowa świta. W styczniu 2014 roku w sławnej już piwnicy odbył się „Wieczór Kabaretowy” festiwalu „Podgórek”. Bawili się na nim festiwalowi goście (m.in. „Sekcja Muzyczna Kołłatajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn z Olą”) i organizatorzy, kabaret „7 minut Po”. Zaczęliśmy o 20.07, skończyliśmy w godzinach nadrannych. Piwnica „Hotelu” po raz kolejny zdała kabaretowy egzamin.
I na koniec jeszcze kabaretowo-poetyckie podsumowanie, cytat z Piosenki o Hotelu Pod Różą z tekstem Agnieszki Osieckiej (STS, 1958, muzyka Wojciecha Solorza):
„[…]Z fiołkiem w klapie
Błądzimy po mapie
Znużeni wielką podróżą
Zaśniemy w hotelu „Pod Różą”
W podwórzu gabinet dentysty,
Dalej profesor Wieczysty
A dalej gwiazdy jak banie
A jeszcze dalej śniadanie
Cienie Balzaka i Konstantego
Po ścianach suną gęsiego
Błyszczy kanapa zielona
Nikt nie wygania demona
Znużeni wielką podróżą
Śpimy w hotelu „Pod Różą”
Sny się zlatują i wróżą
Wrócicie do domu „Pod Różą”[…]”
Pobrzmiewa w tych wersach charakter Gałczyńskiego, prawda? Echem dudniącej po bruku „zaczarowanej dorożki”. Pamiętajcie o tym miejscu w Waszych przechadzkach po mieście.
PAULINA JARZĄBEK
Więcej na ten temat:
Oficjalna strona „Hotelu Pod Różą”: www.podroza.hotel.com.pl.
Andrzej Domagalski, Leszek Kwiatkowski, Kabaret w Polsce 1950-2000, Krakowska Fundacja Teatralna, Kraków 2015, s. 240-241.
Oficjalna strona „Grechuta Festival”: grechutafestival.pl.