Dziś bierzemy na tapetę kabaret „Paka”. Powstał w 1984 roku, w Jeleniej Górze. Obecnymi członkami kabaretu są: Krzysztof Langer, Robert Wróblewski i Krzysztof Rogacewicz. Grupa prezentuje skecze o tematyce obyczajowej i politycznej. A czego więcej dowiemy się z wywiadu przeprowadzonego przez Janusza R. Kowalczyka, zatytułowanego „Nie jest źle, jest zabawnie”? O tym poniżej. Zapraszamy!
Dziennikarz: Kiedy uformowaliście się jako kabaret „Paka”?
Kabaret Paka: Pomijając czas przeznaczony na poszukiwania i szkolenia, nasz kabaret skrystalizował się mniej więcej w 1989 r. Zagraliśmy wtedy pierwszy program – „Dziadów” cz. V. Później była „Premiera dla premiera”. Nasz występ w gangsterskich kostiumach, na Ogólnopolskich Spotkaniach z Piosenką Kabaretową OSPA ’91 w Ostrołęce, był zaczątkiem programu „Mafia narodowa”. Chcemy, żeby był gotowy w kwietniu na przegląd kabaretów PAKA ’92 w Krakowie.
D.: Kto jest głównym autorem tekstów i pomysłów?
K.P.: Wszystkie elementy są autorskie, może poza zapożyczeniami z Gershwina czy Vivaldiego. Przynosimy własne teksty i powoli wspólnie się w nie wgryzamy.
D.: Od 1989 roku pojawiliście się na różnych festiwalach. Z pewnością macie coś na koncie…
K.P.: Na krakowskim przeglądzie PAKA ’89 zdobyliśmy Grand Prix. Rok później otrzymaliśmy tam kilka nagród specjalnych. W tym roku nie startowaliśmy w konkursie, tylko braliśmy udział w „Pojedynku satyryków” obok „Konia polskiego”, „Bez nas” i kabaretu ze Związku Radzieckiego. W 1990 r. zdobyliśmy Grand Prix na OSPA w Ostrołęce. W tym roku dostaliśmy „Złotą Szpilkę” w Lidzbarku Warmińskim i nagrodę specjalną „Szpilek” na OSPA ’91 w Ostrołęce.
D.: No i co? Oddacie się sztuce?
K.P.: Myśmy już postanowili, tylko – ha, ha – nasze żony jeszcze o tym nie wiedzą! Mamy wiele przyjemności i satysfakcji ze wspólnej pracy. A to chyba wystarczający powód, by kabaretem zająć się na serio.
D.: Program kabaretu „Paka” w wielu punktach odwołuje się do bieżącego życia politycznego. Traktujecie całą politykę jako trampolinę dla waszych dowcipów?
K.P.: Polityki nie unikamy, ale nie opowiadamy się za jakąkolwiek jej opcją. Pokazując absurdy, także polityczne, opowiadamy się za sensem. Poza tym program kabaretowy nie ma zbawiać świata, tylko bawić widzów.
D.: Znakomicie bawi publiczność „wschodni magik”, który przy pokazywaniu szarlatańskich sztuczek obnaża tandetę swojego oszukańczego warsztatu.
K.P.: To nasz ukłon w stronę kabaretu przedwojennego, nie tylko polskiego. To jest taki ponadczasowy śmiech dla śmiechu.
D.: Jak są odbierane wasze występy? Wszędzie życzliwie, czy miewaliście trudne chwile?
K.P.: Na Biesiadach Humoru w Lidzbarku Warmińskim ludzie jedli i pili przy stołach. Facet przy stoliku najbliższym sceny stale coś dopowiadał: „uczesz się!”, „uśmiechnij się!”, „powiedz coś!” itp. Okazuje się, że ten dokuczliwy osobnik to był akurat… senator. Jak zdjął marynarkę i został w krótkiej koszulce, ujawnił tatuaże aż po łokcie. Więc to nie do końca prawda, że ogólnie jest źle. Jest zabawnie.
Z powyższych fragmentów wywiadu, można się sporo dowiedzieć o ówczesnym kabarecie, jak i o samej grupie artystycznej „Paka”. Jednak znowu przeszkadza (przynajmniej mnie) brak podpisów przy wypowiedziach kabaretu lub też zaznaczenia na początku, że dziennikarz rozmawia z przedstawicielem zespołu, którym jest jeden z członków grupy.
ANETA TABISZEWSKA
Fragmenty wywiadu pochodzą z artykułu Janusza R. Kowalczyka, Nie jest źle, jest zabawnie, Rzeczpospolita, Warszawa 1991.