Co?
Artur Andrus – „Człowiek i Orkiestra”
Kto?
Artur Andrus, Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej
Kiedy?
10.02.2018 r.
Gdzie?
ICE Kraków Congress Centre
Mógłbym przestać chodzić na koncerty Artura Andrusa. Widziałem ich już tyle, że zazwyczaj jestem w stanie przewidzieć jakie piosenki zostaną zaprezentowane zgromadzonej publiczności, jakie żarty padną itp. Nieliczne wyjątki stanowiły do tej pory jedynie spektakl Dużo kobiet, bo aż trzy oraz wydarzenia z cyklu Artur Andrus – Człowiek i Orkiestra, które jakimś sposobem zawsze omijały Kraków. Dlatego, gdy we wrześniu ubiegłego roku dowiedziałem się, że mój ulubiony Artysta pojawi się w Grodzie Kraka wraz z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Andrzeja Borzyma Juniora, natychmiast zakupiłem bilet.
Artur Andrus standardowo powitał zebraną publiczność tekstem, w którym przedstawił się jako „ulubiony artysta tego wieczoru”, po czym wykonał piosenkę Nie zaczynaj przerywaną dygresjami i żartami na temat proszenia się o brawa.
Nie zabrakło też dedykowanej Marii Czubaszek Baby na psy przeplatanej opowieściami o wynikach „amerykańskich badań naukowych” głoszących, że jeśli w jednym miejscu spotkają się „inteligentna i wrażliwa publiczność” oraz „świetny artysta”, to dojdzie do tego, że widzowie będą klaskać, a nawet śpiewać z wykonawcą.
Z bólem serca zauważyłem, że publiczność zebrana w ICE Kraków Congress Centre była trudna do rozruszania, dlatego o wspólnym śpiewaniu z połową sali na miarę tego, w którym brałem udział podczas koncertu w Bagateli w 2015 roku czy w Nowohuckim Centrum Kultury niespełna dwa lata później, mogłem zapomnieć. Zresztą, ludzie pomimo zachęt Artura Andrusa nie rwali się specjalnie do współpracy również przy Szalonej krewetce, Cynicznych córach Zurychu i Piłem w Spale, spałem w Pile – ogromna szkoda!
Po Babie na psy przyszedł czas na utwór Mona Lisa – rodowód tradycyjnie zmodyfikowany tak, aby pochodzenie rodziców tytułowej bohaterki odpowiadało miastu, w którym aktualnie odbywa się koncert.
Kolejne piosenki zaśpiewane przez Artura Andrusa nie odbiegały zbytnio od utartych standardów. W bloku „piosenek sportowych” usłyszeliśmy „szantę narciarską” Nazywali go Marynarz oraz Prawdziwą historię Leonidasa z Rodos (nadal uważam, że wersja koncertowa ze zmienioną melodią jest lepsza od oryginału z YouTube’a). Sekcja utworów „tłumaczonych” z języków obcych zawierała Petersburg, Quando, quando, quando i Diridondę. Nie zapomniano również o Królowej nadbałtyckich raf.
Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu, w ramach promocji regionu z którego pochodzą Artur Andrus i Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej zaśpiewano jedną z moich ulubionych piosenek, tj. Duś, duś gołąbki, zaczynającą się od słów „Na Podkarpaciu, w prastarych lasach”. Byłem z tego powodu niezmiernie zadowolony. Do pełni koncertowego szczęścia brakuje mi jeszcze usłyszenia na żywo Jeśli chcecie gdzieś przenosić, to w Bieszczady.
Nie zabrakło też kolejnego punktu programu występów Artura Andrusa – Warszawskiej ballady dziadowskiej stworzonej na podstawie informacji z lokalnych gazet. W ramach czterokrotnego bisu Artysta zaśpiewał Piłem w Spale, Spałem w Pile, połączone z zagrażającymi życiu wygibasami Glanki i Pacyfki, Piosenkę o podrywie na misia oraz wyrecytował skierowany do kłopotliwej publiczności Wiersz rozpędzający.
Sobotni koncert Artura Andrusa nie różnił się praktycznie w ogóle od tych, które odbyły się w Krakowie w minionych latach (te same żarty i niemal te same piosenki). Jednak o jego uroku i sukcesie stanowiły specjalne aranżacje znanych utworów, przygotowane przez orkiestrę symfoniczną. Dlatego jeśli znacie repertuar Artura Andrusa na wylot i chcielibyście odkryć jego twórczość na nowo, zachęcam Was do wzięcia udziału w koncercie z cyklu Człowiek i Orkiestra. Mnie oczarowały niemal wszystkie piosenki, w wyniku czego bawiłem się świetnie.
MARCIN CHUDOBA
PS Marcinowi serdecznie dziękujemy za podzielenie się swoimi wrażeniami.