Chciałabym przypomnieć dwa wspaniałe spektakle Grupy Rafała Kmity, zarejestrowane na pięknie wydanych płytach CD: Pieśni z szynela (Wszyscyśmy z jednego szynela) z 1999 i 2010 roku (mam drugie wydanie) oraz Aj waj! czyli piosenki z cynamonem (Aj waj! czyli historie z cynamonem) z 2010. Wspominam o nich przy okazji obchodzonego niedawno (26 września) Europejskiego Dnia Języków przede wszystkim dlatego, że język polski również jest językiem Europejskim, i to bardzo ładnym. Ponadto język jest również nośnikiem kultury, a wspomniane wydawnictwa, choć wybrzmiewają czystą polszczyzną, opowiadają o dwóch europejskich kulturach, które miały wpływ i na ten język, i na jego kulturę: rosyjskiej i żydowskiej.
W Pieśniach z szynela zaglądamy do rosyjskiego albumu. Dosłownie i w przenośni. Na starych fotografiach w załączonej do płyty książeczce migają twarze piosenkowych bohaterów. A trzeba przyznać, że Rafał Kmita te twarze i ich właścicieli, jak zawsze zresztą, obsadził znakomicie. Tam nie ma przypadku. Charakterystyczne głosy Sonii Bohosiewicz, Arkadiusza Lipnickiego czy Piotra Plewy opowiadają nam historię z rosyjskiego prospektu. To oczywiście Rosja wyobrażona, mocno literacka, wręcz momentami bajkowa. XIX-wieczny świat zatrzymany w piosenkach jak na starej fotografii. Jest to podróż w czasie, mocno iluzoryczna i prawdziwie sentymentalna, ale daje słuchaczowi wiele radości z odkrywania własnych wyobrażeń o tym literacko-baśniowym obrazku rosyjskiej kultury. Zresztą jest coś magicznego już w samej epoce.
Druga płyta, Aj waj! czyli piosenki z cynamonem w podobny sposób opowiada o kulturze żydowskiej. Choć całość wypada raczej w pozytywnym tonie, można wychwycić w tych nagraniach zapowiedzi tragicznego finału z II Wojny Światowej. Być może wystarczy nam sama jego świadomość, by w tych utworach wysłyszeć, obok pogodnej nostalgii, ciemne tony. Podobnie jak w Pieśniach… znajdziemy tutaj dużo zabawnych, ironicznych tekstów, które same w sobie stanowią znakomity materiał na skecz, ale także dostaniemy sporą dawkę westchnień lirycznych, jakby z lekkim echem dosmucania, rodem z Kabaretu Starszych Panów.
Nie potrafię nawet wskazać ulubionej piosenki, bo każda z nich budzi we mnie inne emocje. Każda w jakiś sposób mnie porusza, albo bawi, choć teraz, w pierwszej chwili przyszła mi na myśl piosenka Marzy sobie krawiec Mendel.
Myślę, że główną siłą obu płyt i spektakli, jest ich skomponowanie wokół konkretnych postaci: toksycznej niani, krawca Mendela, Piotra i Sonii, albo i dziwki z Krochmalnej – czemu nie? Gdyby te teksty dotyczyły całych społeczności, podmiotu zbiorowego, nie zapadałaby by tak łatwo i nieścieralnie w pamięć. Ale tutaj padają konkretne imiona, opowiadane są konkretne historie. To sprawia również, że opowiedziane poza spektaklem, te muzyczne anegdoty również trafiają do odbiorcy i pozwalają mu się w nich zanurzyć. Dla mnie to muzyczno-teatralne majstersztyki. Polecam serdecznie te albumy na długie, jesienno-zimowe wieczory, jeśli jeszcze uda Wam się je gdzieś upolować. W przeciwnym razie pozostaje to, co wyszperacie w sieci, np. takie oto urocze wykonanie Pieśni bezsennej, którego możecie posłuchać tutaj.
PAULINA JARZĄBEK