Archiwa tagu: festiwal

Z ARCHIWUM V: Reportaż z Krakowskiego Festiwalu Podgórek 2015

W kategorii „Z Archiwum V” znajdziecie teksty naszych artykułów, przemyśleń, które albo nie zostały nigdzie opublikowane, albo po prostu chcemy je tutaj przypomnieć. Zaczynam od reportażu, który napisałam po styczniowej edycji Krakowskiego Festiwalu Kabaretu „Podgórek” (16-18.01.2015 r.) do „Tingli Podgórskich”, gazetki Kinoteatru Wrzos, obecnie zawieszonej. Tekst powstał jako relacja z placu boju, skupiając się na organizacyjnych aspektach. To była najlepiej przygotowana edycja tego Festiwalu (wcześniej Podgórski Festiwal Kabaretu „Podgórek”), w jakiej brałam udział po stronie organizatorów). Zostały nam po niej zdjęcia, wspomnienia i ten oto tekst. Nie jest może najlepszy, ale dobrze wspominam pracę nad nim. Zapraszam 😉

ZROBILIŚMY SOBIE FESTIWAL – REPORTAŻ Z KRAKOWSKIEGO FESTIWALU KABARETU PODGÓREK 2015

Krakowski Festiwal Kabaretu „Podgórek” trwał trzy dni, zgromadził całkiem sporą publiczność i pozostawił po sobie wiele bardzo dobrych wspomnień. Gościliśmy m.in. Kabarety „Nic Nie Szkodzi”, „Łowcy.B”, „Inaczej”, „Czołówka Piekła”, „Sekcję Muzyczną Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn z Olą” oraz Andrzeja Talkowskiego. A jak to wyglądało od strony organizacyjnej?

A tak prezentowała się nasza szata graficzna, autorstwa Karoliny Stawarz (facebook.com/podgorek)

 

Justyna, wolontariuszka:

To był weekend wrażeń. W wygodnym fotelu podgórskiego „Wrzosu” mogłam zapomnieć na moment o nieuchronnie nadchodzącym, straszliwym dla każdego studenta czasie na „S” i całkowicie zanurzyć się w morzu radosnej twórczości kabaretowej.

PLANOWANIE

Zaczęło się kilka miesięcy wcześniej od wybrania kabaretów, które chcielibyśmy zaprosić i potwierdzenia możliwości ich przybycia w danym terminie. Później wstępne skomponowanie programu, zaplanowanie promocji i noclegów i walka o środki finansowe. Spotkania, rozmowy, wiele wiadomości mailowych, facebookowych i SMS-owych, zredagowanie notki prasowej, oficjalne ogłoszenie programu i sprzedaży biletów, promocja w Internecie i wywiady w prasie i radiu… Jak to bywa, planowane czynności udało nam się wykonać w terminie w jakichś 50%, ale to wystarczyło, by finał imprezy był na 100% malowniczy. Powstały materiały promocyjne: plakaty i ulotki. Przez jakiś czas nie tylko Kinoteatr „Wrzos”, ale i Kraków tonął w odcieniach podgórkowych fioletów. Brawa dla pani grafik!

Dorobiliśmy się własnego oddziału dzielnych Wolontariuszy, którzy pomagali nam roznosić ulotki i rozpuszczać wici wśród ludu miast i wsi, niosąc dobrą nowinę o Święcie Kabaretu.

 

Podgórek2015_garderoba_DJ

Garderoba czekała na gości w pełnym rynsztunku (fot. Dorota Jura, facebook.com/podgorek)

RUSZAMY: WRZOS, 09.00 RANO

I wreszcie nadszedł pierwszy dzień naszego odmienionego Krakowskiego Festiwalu Kabaretu „Podgórek”. Nadal wychodzimy z założenia, że kabaret to miejsce i chcemy je tworzyć w sercu Podgórza, ale chcemy też podzielić się naszą radością ze światem. Ruszyliśmy więc na podbój Krakowa, tworząc wraz z publicznością galaktykę Kabaretów-miejsc. 16 stycznia zaczęliśmy jednak tam, gdzie to wszystko miało swój początek już jakiś czas temu: przy ul. Zamoyskiego 50, w Kinoteatrze „Wrzos”. Około 09.00 zebraliśmy się, by przygotować wrzosowe wnętrza na przyjęcie chyba najbardziej wymagającej publiczności na świecie – przedszkolaków, które przybyły, by obejrzeć spektakl „Teatru Kikimora”. Dobra atmosfera towarzysząca temu pierwszemu, radosnemu wydarzeniu, utrzymała się przez cały festiwal.

A co my robiliśmy, poza śledzeniem scenicznych poczynań artystycznych? Wszystko: od sprzątania, przygotowania poczęstunku dla widzów, opieki nad garderobą i cateringiem dla artystów, po prowadzenie imprezy. Nasi wolontariusze kroili, siekali, dźwigali, przesuwali, wieszali, czyścili, dostrajali, dostarczali i witali przybyłych uśmiechem (i ciastkami), a my razem z nimi. A wszystko to po to, by wraz z przybyłą publicznością wytworzyć jedyny w swoim rodzaju nastrój podgórkowego Święta Kabaretu, najpierw w Kinoteatrze „Wrzos”, potem w innych miejscach Krakowa.

Podgórek 2015_obrus_DJ

Autorka tekstu usiłuje wyprasować obrus (fot. Dorota Jura, facebook.com/podgorek)

BYŁY POTKNIĘCIA

Oczywiście nie wszystko udało się tak, jak sobie zaplanowaliśmy: czasem coś nie wyszło, coś się zawaliło, zgasło nie w porę, żelazko przypalało obrusy, a pizza kończyła się tak szybko… Jednak uczymy się na błędach i każde takie doświadczenie traktujemy jak cenną wskazówkę. Z każdą edycją jest coraz lepiej. Jeszcze nic u nas nie wybuchło (przynajmniej nic nieplanowanego), więc jest nadzieja, że idziemy w dobrym kierunku.

Magdalena, wolontariuszka:

Podgórek ogólnie mi się podobał, choć wydawało mi się, że będzie to wszystko bardziej „profesjonalne”. Jak już mówiłam mam wrażenie, że odbywa się to wszystko ciągle w jednym kręgu ludzi, że nie trafia się do szerszego grona odbiorców. Momentami wygląda to tak jakby właśnie to trochę artystom odpowiadało – wszystko jest na luzie, czasem niedograne, czasem z pomyłkami itp. itd. […] Podobał mi się z drugiej strony ten luz i wesoła atmosfera.[…]Ogólnie fajna impreza, a już finał z menu i meni – uważam za strzał w 10tkę! 🙂

KTO NABROIŁ W TEJ EDYCJI?

Festiwal „Podgórek” jest autorskim pomysłem Kabaretu 7 minut Po (w składzie: Maciej Kwiatkowski, Magdalena Ślósarz, Marek Stawarz, Michał Wiewióra, Adam Wacławiak), który całą tę imprezę organizuje już od 2010 roku, a bardziej regularnie od dwóch lat. Dyrektorem Festiwalu, jak zwykle, był Maciej Kwiatkowski, wspomagany w tej edycji przez Dyrektora Kreatywnego, Ścibora Szpaka, który odpowiadał m.in. za działania promocyjne (i to z jakim skutkiem!). Wspaniałą grafikę plakatów i ulotek zaprojektowała Karolina Stawarz. Nie możemy zapomnieć o Domu Kultury Podgórze, który ten projekt wspiera z całych sił, oraz autorce wspaniałych kanapek, pani Bogusi.

Maciek Kwiatkowski przed Podgórkiem w Jamie Michalika (fot. Paulina Jarząbek, facebook.com/podgorek)

Maciej Kwiatkowski, Dyrektor Festiwalu, lider Kabaretu 7 minut Po:

Krakowski Festiwal Kabaretu „Podgórek” miał swoją kolejną edycję w styczniu tego roku. W dniach pomiędzy 16 a 18 stycznia zaistniało prawdziwe święto kabaretu amatorskiego. Spotkały się najznakomitsze grupy i soliści kabaretowi z całej Polski, a nawet z Białegostoku. Największy dotychczas „Podgórek” nie tyle okazał się sukcesem, bo to było pewne, ale wręcz ziścił jako taki. Pełne sale na wszystkich organizowanych spektaklach i imprezach. Kabaret dla dzieci „Teatr Kikimora”, wykłady Kabaretowe a nawet spacer po kabaretowym Krakowie, wszystko pełne zabawy i na stałe wpisujące się w pejzaż „Podgórka”. Dziękuję za to w szczególności Kabaretom i wszystkim, którzy pomagali „Wrzosowi” i Domowi Kultury „Podgórze”. Są to bardzo ogólne słowa bo nie da się tego opisać. Ta edycja się skończyła, ale Festiwal cały czas trwa, jak Olimpiada. Kolejne igrzyska podgórkowe, miejmy nadzieję, już w czerwcu, z jeszcze większym rozmachem. „Podgórek” udowadnia, że jest jednym z najlepszych Festiwali Sztuki w Polsce.

Autorka tego tekstu koordynowała Wolontariuszy, zwerbowanych w nasze szeregi całkiem niedawno, serią niecnych forteli. Żaden z nich (wolontariuszy, nie forteli) nie zbiegł z placu boju, pozostaje mieć nadzieję, że zostaną z nami na dłużej. Wśród wspomagających nas z własnej, prawie nie przymuszonej woli, znaleźli się: Magdalena Warenica – pani „garderobiana”; Dorota Jura – trwająca na stanowisku od bladego świtu do ciemnej nocy, Justyna Odon – ciasteczkowa superbohaterka, Ewelina Mucha – nimfa z tacą i cicha korespondentka portalu kabaretowego, Karol Czajkowski – odpowiednio zmotywowany to i keyboard potrafił załatwić; a także członkowie Kabaretu PS – szczególnie Szymon Jureczka i Wojciech Majka. Była także Marta Kawa, która zajmowała się biletami, zaproszeniami i wieloma innymi rzeczami, oraz Marta Szklarzyńska, wyciągająca pomocną dłoń, kiedy było trzeba.

Nie sposób wymienić wszystkich, którzy pomagali, bo dobrych duchów było jak zwykle bez liku. Bez tej pomocy nie udałoby nam się tak sprawnie przeprowadzić wszystkich działań w czasie trzech dni festiwalowych, a także tuż przed. Dziękujemy za wspólną pracę i zabawę.

P1130161

Karol miał swoje pięć minut w czasie Wieczoru z Kabaretem, w tle czaruje Andrzej Talkowski (fot. Paulina Jarząbek, facebook.com/podgorek)

Ewelina, wolontariuszka:

Porzucenie negatywnych myśli, przerwa od narzekań, pobudzenie szarych komórek i „banan” na twarzy – to wszystko gwarantuje krakowski „Podgórek”. Jeśli miałabym zgeneralizować i podać cechy tego kabaretowego festiwalu, to byłyby to: absurd, inteligencja, sarkazm i przede wszystkim dobra zabawa. Mili ludzie, przyjazna atmosfera i efektywnie wykorzystany czas, ot co z pewnością każdego tutaj mogło spotkać.

Tak właśnie po raz kolejny „zrobiliśmy sobie kabaret”, czy może raczej Kabaret. Zainteresowanych szczegółową relacją z imprez odsyłam np. na stronę Kabarety Tworzymy Historie i na stronę „Podgórka” na Facebooku, gdzie znajdziecie fotorelacje. Zapraszamy na kolejne edycje.

PAULINA JARZĄBEK
Styczeń 2015 r.

Nasz werdykt Konkursu 31. PAKI

Zamiast komentować werdykt konkursu 31. PAKI, postanowiłyśmy ogłosić własny. Tak czujemy. Przedstawiamy Wam Protokół z obrad naszego samozwańczego, czteroosobowego grona jurorskiego.

Odespawszy wstępnie cztery dni festiwalowe, nieoficjalne, samozwańcze Jury wolontariuszek PAKI, w składzie: Agata Nowakowska, Aneta Tabiszewska, Ewelina Mucha, Paulina Jarząbek (przewodniczącego brak), po obejrzeniu kabaretów / grup / solistów konkursowych i poprzebywaniu w ich towarzystwie w dniach od 23 do 26 kwietnia 2015 roku, zdecydowało przyznać:
Wyróżnienie dla Fair Play Crew i Karola Kopca;
3 miejsca nie przyznawać;
oraz przyznać:
2 miejsce ex aequo Kabaretowi Nic Nie Szkodzi i Sekcji Muzycznej Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn z Olą;
1 miejsce Kabaretowi Inaczej.

Jury postanowiło przyznać 1 miejsce w konkursie piosenki Ściborowi Szpakowi i jego pomocnikom, za piosenkę o obrażaniu uczuć religijnych;
oraz nagrodę za najlepszy rekwizyt Kabaretowi Inaczej, za galerię obrazów.

Ponadto Jury postanowiło przyznać Nagrodę Specjalną im. SuperWolo – wsparcia organizacyjnego PAKI, dzień spędzony w roli wolontariusza, Karolowi Kopcowi, za pozytywne wibracje w kontaktach międzyludzkich i szeroki uśmiech.

Kraków, 30.04.2015 r.

PS: Oryginalny protokół zawierający werdykt Jury 31. PAKI przeczytacie klikając tutaj.

Konkurs(y) 31. PAKI (relacja / recenzja)

Co?
Części konkursowa 31. PAKI: Konkurs piosenki, Wieczór Ostatniej Szansy, Gra o Tron – cz. I i cz. II
Kto?
Konkurs piosenki: Ścibor Szpak, Róbmy Swoje, Mieszko Minkiewicz, Świerszczychrząszcz i Muzikanty
Wieczór Ostatniej Szansy: Rafał Pacześ, Antoni Gorgoń Grucha, Ścibor Szpak
Gra o Tron, cz. I
Nic Nie Szkodzi, Szymon Łątkowski oraz Fair Play Crew
Gra o Tron, cz. II:
Laureat WOSZ – Rafał Pacześ, Kabaret Inaczej, Sekcja Muzyczna Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn z Olą, Karol Kopiec
Kiedy?
23-25.04.2015 r.
Gdzie?
Rotunda, ul. Oleandry 1

Dopiero co, 26 kwietnia, zakończyliśmy 31. PAKĘ. Ponieważ Przegląd Kabaretów Amatorskich PAKA to przede wszystkim konkurs, i ta część festiwalu najbardziej mnie interesuje, w swoim tekście skupię się tylko na częściach konkursowych 31. PAKI. Była to moja piąta PAKA jako wolontariuszki, i w sumie chyba siódma jako widza. Z biegiem lat coraz mniej zależy mi na oglądaniu koncertów pozakonkursowych, bo to podczas konkursowych wystąpień można zobaczyć przekrój tego, co aktualnie dzieje się w kabarecie, często poza okiem telewizyjnej kamery. Udało mi się obejrzeć wszystkie części konkursowe, z czego bardzo się cieszę. Zaczynam klasycznie – od początku, czyli od Wieczoru Ostatniej Szansy.

23.04.2015, 18.00
Wieczór Ostatniej Szansy:
Rafał Pacześ, Antoni Gorgoń Grucha, Ścibor Szpak
Prowadzenie: Piotr „Guma” Gumulec

Przede wszystkim – cieszę się, że wróciliśmy do WOSz, bo to jeden z moich ulubionych momentów pakowego konkursu i gdy go nie ma w reperaturze, czuję niedosyt. Tym razem skład Wieczoru Ostatniej Szansy został oparty na trzech solistach i w zasadzie chyba tylko jednego z nich można połączyć stricte z formą Stand-up’u, pozostali to już raczej one-man-show, jeśli ktoś czułby potrzebę podziału na kategorie.

Przyznaję na wstępie – nie lubię Stand-up’u. Nie podoba mi się zbytnio ani jego forma, ani mainstreamowo przyjęta tematyka. Co nie znaczy, że nie jestem w stanie docenić wyjątków. Na szczęście podczas Wieczoru Ostatniej Szansy żaden z zakwalifikowanych do dogrywki solistów nie prezentował tego, co powszechnie ze Stand-up’em jest kojarzone. Najbliżej formalnie był Rafał Pacześ, jednak jego monologi były eleganckie w formie, bez zbędnych wulgaryzmów [Tu mi się pogląd nieco zweryfikował, po obejrzeniu ostatniego „Tylko dla dorosłych”, z udziałem wspomnianego Pana. Ale podczas pakowego występu było w porządku.], bez przesadnej eksploatacji tematów damsko-męskich. Niestety zbyt wielu szczegółów nie zapamiętałam, ale opis komunijnych perypetii był doskonały. Po prostu dobry występ, gdybym lubiła Stand-up, byłabym zachwycona. Mimo wszystko nie jest to moja bajka i nie czuję zbyt dobrze tej formy. Publiczność WOSz-u zdecydowała przyznać miejsce w finałowej rozgrywce właśnie Rafałowi Paczesiowi.

Poległam zupełnie na występie Antoniego Gorgonia Gruchy, czyli Damiana Kubika. Rozumiem założenia kreowania tej postaci, ideę i całość robi wrażenie swoją spójnością i konsekwencją, ale jednak nie jestem w stanie tego strawić estetycznie. W przypadku postaci Antoniego czuję się rozdarta wewnętrznie między moim uznaniem dla kreacji aktorskiej, bo Damian Kubik świetnie wchodzi w tę rolę, a tym, jak odbieram to od strony artystycznej. W kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich taki kandydat, jak Antoni Gorgoń Grucha, może odnaleźć wielu zwolenników. Jednak ja zachowam stanowisko neutralne.

Najbliższy moim gustom był występ Ścibora Szpaka. On na pewno ma własną planetę, a może i całą galaktykę. Kto inny wpadłby na mordercze kwiaty, stosowane przez SS, watykańską edycję Power Pointa, kotarynkę, czy wykorzystanie postaci Marii Curie w reklamie (anty)społecznej? Te spektakle chyba nigdy mi się nie znudzą. Szczerze mówiąc marzy mi się jednak program Ścibora w wersji bardziej klasycznej, bez tej całej elektroniki, bo chociaż połączenie prezentacji multimedialnych z grą na scenie bywa naprawdę piorunujące, to kiedy pojawiają się problemy techniczne, powstają sztuczne dłużyzny, co może psuć odbiór komuś, kto widzi te skecze po raz pierwszy. Bardzo żałuję, że Ścibor Szpak nie przeszedł do dalszego etapu konkursu, bo wart jest prezentowania się przed jak najszerszą publicznością.

24.04.2015, 17.00
Konkurs Piosenki PAKI
Świerszczychrząszcz i Muzikanty, Mieszko Minkiewicz, Ścibor Szpak, Róbmy Swoje
Prowadzenie: Tomasz Jachimek

Wreszcie! Piosenka kabaretowa ma swoje miejsce w konkursie PAKI. Całe szczęście, bo piosenka w kabarecie jest od samiutkiego początku i brakowało mi zaznaczenia jej obecności na PACE. Tymczasem udało się zorganizować już po raz drugi konkurs piosenek PAKI. W finale konkursu znalazły się cztery podmioty artystyczne: Kabaret Róbmy Swoje z „Przyśpiewkami biurowymi”, Ścibor Szpak z piosenką o obrażaniu uczuć religijnych, Mieszko Minkiewicz (Kabaret Inaczej) z utworem „Gdyby nie ty” oraz Kabaret Świerszczychrząszcz i Muzikanty z „Terrorystyczną Listą Przebojów”.

Ogólnie wszystkie prezentacje podobały mi się, bo po prostu kocham piosenki kabaretowe, a najbardziej te autorskie i z dobrym tekstem. I o ile nawet przypadła mi do gustu forma występu Świerszczychrząszczy i Muzikantów, to jakoś w warstwie muzyczno-tekstowej nie byłam specjalnie zachwycona. Sam projekt połączenia kabaretu znanego dotąd głównie z pantomimy, z zespołem muzycznym, jest interesujący i założę się, że we własnym repertuarze ten występ byłby dużo lepszy. Potencjał jest ogromny, brzmiało to całkiem dobrze, było zabawne, ale chyba jednak dla mnie całość była zbyt mocno oparta na coverach. Nie uważam, że robienie coverów jest złe, bo jeśli ktoś potrafi zrobić je całkiem po swojemu, to może stworzyć zupełnie nowy utwór, niemniej jednak to konkretne wykonanie niespecjalnie zapadło mi w pamięć.

Piosenka Mieszka Minkiewicza, „Gdyby nie ty”, to w zasadzie ballada miłosna, tyle, że o zabarwieniu kabaretowym. Ta prezentacja już była bardziej w moim guście, z dobrym tekstem, lekkim mrugnięciem w stronę widza, zagrana na gitarze – a że jeszcze wykonawca był spowity w czernie, to wyszła z tego taka piwniczna, kawiarniana piosenka w stylu lekko krakowskim. No i te okulary i fryzura – wczesny Turnau, jak nic. Staram się unikać takich porównań, ale ten obrazek sam się zjawił przed oczyma duszy mojej. To po prostu dobra piosenka i dobry występ.

Jako trzeci wystąpił Ścibor Szpak, któremu gościnnie towarzyszyli: Maciek Kwiatkowski (wokal), Magda Ślósarz (skrzypce) i Muzzy (klawisze). Jak dla mnie to wykonanie rozbiło bank – najlepsza wersja piosenki o obrażaniu uczuć religijnych, jaką do tej pory słyszałam. I chociaż utwór opowiadał o zjawisku negatywnym, był nadzwyczaj pozytywny w przekazie. Może i jestem mało obiektywna w tym akurat przypadku, ale po prostu od dawna uwielbiam tę piosenkę i każde jej kolejne wykonanie witam z dziką radością. W zasadzie nie ma dla mnie większego znaczenia, czy jest wykonywana solo z gitarą, przez autora, czy z pomocą, chociaż na pewno jednoosobowy chór gospel, w wykonaniu Maćka Kwiatkowskiego, i muzyczna ilustracja Muzzyego i Magdy Ślósarz stanowią dodatkowy smaczek i podkreślają charakterność tekstu.

Ostatni zaprezentował się Kabaret Róbmy Swoje z „Przyśpiewkami Biurowymi”. Zespół „Kserowianki” daje radę. Ile razy słyszę tę serię krótkich utworów, uderza mnie, jak świetnie brzmią głosy wykonawców a capella. Podoba mi się również nawiązanie do twórczości ludowej i obfite cytaty muzyczne z tejże. Częściowo rozumiem więc decyzję Jury o przyznaniu pierwszej nagrody temu Kabaretowi, jednak, jak już pisałam, moje serce skradł występ Ścibora Szpaka. Niemniej jednak było to dobre wystąpienie. Róbmy Swoje muzycznie jeszcze nigdy mnie nie zawiedli – jeśli ktoś chce posłuchać dobrych piosenek kabaretowych, powinien wybrać się na ich spektakl.

Ta część konkursowa była dla mnie zdecydowania za krótka – piosenka kabaretowa to coś, czego nigdy nie mam dosyć. Polecam – zwłaszcza jeśli są to utwory autorskie, bo w tej najmniejszej chyba formie scenicznej można zamknąć cały świat i zaprezentować jako osobny mini-show. No i czekam z niecierpliwością na kolejną odsłonę konkursu piosenek PAKI.

24.04.2015, 17.00
Gra o Tron, cz. I
Nic Nie Szkodzi, Szymon Łątkowski oraz Fair Play Crew
Prowadzenie: Tomasz Jachimek

Zaraz po Konkursie piosenki przeszliśmy do pierwszej części zmagań finałowych przeglądu. Jako pierwszy wystąpił Kabaret Nic Nie Szkodzi z programem „Hej ho, patologio!”. Przyznaję, przy półfinałach miałam wątpliwości co do własnego zdania na temat tego programu. Miałam poczucie, że ta grupa jest zbyt perfekcyjna, by uczestniczyć w konkursie, zbyt dobra aktorsko, technicznie, jest bardziej grupą teatralną niż kabaretową. Ale potem pomyślałam o kabarecie Macież, który zajmował się podobną tematyką i również był mocny aktorsko, a zachwycił mnie, jeszcze jako wyłącznie widza kabaretowego. Wyłączyłam więc tego typu analizowanie i skupiłam się na odbiorze.

Program zaprezentowany na PACE był świetny. Podejmujący trudną tematykę ze strefy tabu, rzeczy, o których się nie rozmawia, lub stosuje się wobec nich hiperpoprawność polityczną, albo takie, które po prostu na co dzień wypieramy z własnej świadomości. Niewiele znam grup, które śmieją się np. z niepełnosprawności, tzn. może nie tyle z niepełnosprawności, co z podejścia społeczeństwa do tego tematu (w zasadzie to przychodzi mi na myśl tylko kabaret Drzewo A Gada). Można by wręcz pokusić się o pytanie, czy tytułowa patologia znajduje się w tych tematach tabu, czy naszym do nich stosunku? Przyznaję jednak, że na ostatnim Podgórku ten program zrobił na mnie większe wrażenie (chociaż był grany w nieco innym składzie, nie wiem czy doczekam się go w pełnej obsadzie), pewnie dlatego, że widziałam go po raz pierwszy.

Jako drugi tego dnia wystąpił solista, Szymon Łątkowski, z programem „Sam przeciwko Polsce”. Nie wiem dlaczego, ale ten program podobał mi się bardziej podczas Półfinałów PAKI, chociaż widziałam wtedy tylko jego fragmenty. A może właśnie dlatego? Bo ogólnie rzecz ujmując całość technicznie była bez zarzutu, podana w ciekawej formie, ale jeśli chodzi o żarty, trafiały do mnie tylko pojedyncze scenki. Było kilka mocniejszych momentów, ale ogólnie to nie mój typ, może zbyt dużo dosłowności, gry stereotypami? Nie do końca potrafię powiedzieć, co mi zgrzytało w tym programie, bo uważam, że był dobrze zagrany i przygotowany. Chyba po prostu nie zaiskrzyło.

Ostatnia grupa tego dnia wywołała w naszym „redakcyjnym” gronie dyskusję – czy można zaliczyć do grona kabareciarzy grupę taneczną? Pytanie brzmi: dlaczego nie? Granice definicji tego, czym jest kabaret, są dzisiaj bardzo płynne, skoro obok siebie w jednym konkursie do boju stają: reprezentanci Stand-up’u, one-man-show, zespół muzyczny, kabaret oparty na klasycznych skeczach, itp. A wiemy, że i pantomima ma się całkiem nieźle. Dlaczego by więc nie zaliczyć do grona kabaretowego zespołu tanecznego? „Amatorologia” w wykonaniu Fair Play Crew niepozbawiona jest cech, które z reguły przypisuje się kabaretowi, zwłaszcza komizmu. Jednak dla Fair Play Crew ta „kabaretowa” działalność jest czymś dodatkowym, nie celem samym w sobie. I chociaż show było przyjemne w odbiorze, no już dobrze – napiszę to: zwłaszcza wizualnie, i na pewno podobało się publiczności (czego dowodem Nagroda Publiczności), to w moim odczuciu jednak przyznanie pierwszego miejsca to za dużo w tym przypadku. Ale na pewno warto ten program zauważyć i polecić.

25.04.2015, 18.00
Gra o Tron, cz. II
Laureat WOSZ – Rafał Pacześ, Sekcja Muzyczna Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn z Olą, Kabaret Inaczej, Karol Kopiec
Prowadzenie: Tomasz Jachimek

W drugim dniu zmagań finałowych 31. PAKI Pierwszy wystąpił laureat Wieczoru Ostatniej Szansy, czyli Rafał Pacześ, o którym pisałam przy okazji WOSz, więc teraz go pominę.
Sekcja Muzyczna Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn z Olą zagrała jeden ze swoich lepszych koncertów, przypieczętowawszy go wielkim finałem (Ha! Już piszę tę nazwę z pamięci. Gdzie te czasy, gdy musiałam zerkać do ściągi?). „Kuźnia” jest coraz lepsza, forma ewoluuje, zapowiedzi piosenek zamieniają się w mini skecze, całość wygląda naprawdę zgrabnie, choć pewnie można by ją dopracować od strony gry aktorskiej. Ale nie traktowałabym tego, jako palącej potrzeby, bo tak, jak było na PACE, jest uroczo. No i oczywiście, jeśli mowa o samej stronie muzycznej, jak zwykle byłam usatysfakcjonowana i zauroczona. A jeśli dodać do tego finał z gromadą „kosmitów” na scenie, bańkami mydlanymi, fajerwerkami z konfetti, to otrzymujemy wydarzenie, które długo zostaje w pamięci.

Moim trzecim mocnym typem tych finałów, obok SMKKPMzO i Nic Nie Szkodzi, był Kabaret Inaczej. I tutaj również się nie zawiodłam. Jeśli miałabym komukolwiek przyznać Grand Prix – to właśnie im. To, co działo się na scenie, wyglądało jak relacja z halucynacji wdychającego nieznanego pochodzenia opary hipisa-artysty. Koń-mnich, Dżinsowa Wróżka (Zubi – rola oskarowa!), galeria obrazów, gadające meble, wszędobylski Wally… To już nawet nie inny świat, tylko inna galaktyka! Gdyby jeszcze były tam piosenki, to byłby dla mnie idealny program kabaretowy.

Na zakończenie wieczoru wystąpił kolejny solista, Karol Kopiec. Jak już wspominałam, Stand-up to zupełnie nie moja bajka, natomiast ten warszawski artysta nie jest typowym Stand-up’erem. Owszem, jeśli mowa o formie tego wystąpienia, była ona Stand-up’owa, ale w treści to kompletnie inny sposób myślenia, bardzo charakterystyczny, rozpoznawalny, taki, który kojarzę tylko z tym wykonawcą i jest to całkiem miłe skojarzenie. Karol Kopiec jest chyba jedynym Stand-up’erem, który w ogóle nie przeklina na scenie, przynajmniej ja nigdy go na tym nie złapałam, a pierwiastek niezwykłości jest w stanie odnaleźć nawet w żulu czy dresiarzu. Skojarzenia, którymi się posługuje budując monologi, są czasem absurdalne, ale zadziwiająco logiczne. I przy tym wszystkim jest po prostu zabawny. Nie do końca czuję formę, w której to wszystko jest podawane, ale ogólnie występ był całkiem dobry.

Część konkursowa Finałów 31. PAKI podobała mi się najbardziej z całego festiwalu – było różnorodnie, dobrze wiedzieć, że środowisko kabaretowe rozwija się w różnych kierunkach. Z werdyktem Jury w zasadzie się nie zgadzam, więc po prostu pominę tę część, mamy do niego osobny komentarz – tutaj chciałam jedynie zaznaczyć obecność kabaretów konkursowych i podkreślić ich wagę, bo to dzięki nim zebraliśmy się na cztery dni kabaretowego świętowania w krakowskiej Rotundzie i Kijowie. Drodzy Widzowie – nie bójcie się nowości w kabarecie, chodźcie na przeglądy i festiwale, poza telewizją też jest życie na scenie czy estradzie!

PAULINA JARZĄBEK

PS: Polecamy również filmik z odczytania werdyktu przez przewodniczącego Jury 31. PAKI, Dariusza Kamysa, oraz werdyktu kabaretów konkursowych oceniających pracę Jury przez przewodniczącego Artura Jóskowiaka (mistrzostwo!). Obydwa nagrania są autorstwa Lubię Kabaret.