Archiwa tagu: Bez Przesady

Przełomowa PAKA oczami Gwiazdy Bez Przesady [relacja]

Medieval

Przyszedł czas na zapowiedzianą już dawno relację z tegorocznej 33. EDF PAKI. Wybaczcie kochani, że tak późno, ale musiałam odespać te wszystkie występy, zdjęcia z Fanami, autografy, no i przede wszystkim aftery… Ale dobrze, że jesteście Wy i skutecznie dopominacie się o swoje! Jednak w dalszym ciągu nie rozwiązał się konkurs z perspektywy, której z nas: Anety Tabiszewskiej czy Gwiazdy Bez Przesady ma być to relacja. O nic się nie martwcie, Wasza Gwiazda czuwa i poszła na układ z tą, pożal się Boże, dziennikarzyną Anetą i obiecałam jej krótką wypowiedź na końcu mojej relacji. Musi być mocno zdesperowana, bo przystała na to! Dobra, ja tu gadu, gadu o nieistotnych osobach, a to co najważniejsze, czyli moje przeżycia czekają na podzielenie się ze światem.

Działo się na tej PACE co nie miara, wszak świętowałam rok swojej kariery! Świętowałam i to jak! Przez okrągłe 5 dni! To był najlepiej świętowany roczek w moim życiu! Zwłaszcza, że tego życiowego nie pamiętam. 😉

Zaczęło się niewinnie i spontanicznie od występu na WOSZ-u, co prawda, nie de facto w czasie trwania imprezy, ale już po. Nie zmieniło to faktu, że moi Fani wiernie czekali na ten występ i obdarzyli mnie falą oklasków. Z tego miejsca należą się gorące podziękowania dla Menago, która w tempie Strusia Pędziwiatra, zaopatrzyła mnie w miotłę.

2

Idealny bez przesadowy zestaw do wymiatania sceny. Fot. paparazzo- Agata.

Czwartek miał być dniem odpoczynku i przygotowania się na szykowaną od dawna piątkową petardę, podczas Pojedynków. Jednak Organizatorzy mieli inne plany wobec mnie… W ostatniej wręcz chwili, powiedzieli, że będę musiała odegrać rolę hostessy i wjechać z tortem dla Jubilata-Pana Jacka Fedorowicza, podczas jego Benefisu. Dobrze, że trafili na Gwiazdę, która żadnej pracy się nie boi, i z wielką przyjemnością wcieliłam się w kolejną z ról. Moi Fani, gdy się tylko o tym dowiedzieli, byli zachwyceni, nie mogli doczekać się tego momentu! Pewnie zastanawiacie się dlaczego tak zareagowali? Bo źle usłyszeli… Myśleli, że będę wyskakiwać z tego tortu, z miotłą, oferując Solenizantowi dożywotnie zamiatanie podczas jego występów… Doprawdy, mają fantazję Ci moi Fani. xD A i jeszcze muszę tutaj zaznaczyć, że wcale nie było to łatwe zadanie… Począwszy od wzniesienia go po 20 stromych schodkach i rozpakowania go, tak by został on nienaruszony- to pikuś w porównaniu do tego, co działo się potem. Wjechaliśmy z nim na salę i przyszedł czas na zapalanie rac, a wiadomo, że od brudnej roboty Gwiazda ma ludzi. Zadaniem tym obarczyłam moją paparazzo- Agatę. Niestety trafiliśmy na klimatyzowaną salę, co prawda nie taką jak Rotunda, ale zawsze… Za cholerę nie chciały nam się te race zapalić, w końcu Aga trzęsącymi się i popalonymi rękami zapaliła jedną, na drugą już nie było czasu. Poszłam! Idę, słuchajcie, w kietce, w szpilkach, z uśmiechem na twarzy, przecież patrzy się na mnie jakieś 600 osób z widowni plus 20 na scenie, a do tego wszystkiego fotoreporterzy… I jak mi w pewnym momencie ta raca nie spadnie pod nogi osób z pierwszego rzędu, a tam SPONSORZY tegorocznej PAKI. No zamarłam. Pomyślałam: „Szkoda, że nie ma ze mną miotły, ona by to w mig pozamiatała.”, a zaraz potem: „Weź się w garść i coś zrób!” No i zrobiłam: z gracją podniosłam zapaloną racę, wkładając ja z powrotem do toru. Z późniejszych relacji świadków, podczas konsumowania tortu, dowiedziałam się, że wcale tego nie było widać, od 5 rzędu… Ale jedna Pani mnie pocieszyła, widać, że prawdziwa Fanka mojej osoby, powiedziała: „Niech się Pani nie przejmuje, głupi pomyśli, że tak miało być, a mądry się nie odezwie.” Racja. Tym oto miłym akcentem zakończył się dzień drugi festiwalu.

4

Z Tatą na scenie. 🙂 Fot. Mariusz Grabowski

Piątek, a właściwie piątkowy wieczór, był momentem, na który wszyscy niecierpliwie czekali. Zwłaszcza ja. I Organizatorzy pewnie też, zadając sobie pytanie: „Czy, aby nasza Gwiazda od wymiatania poradzi sobie w zupełnie innej roli?” Teraz mogę to otwarcie powiedzieć: ja również byłam ciekawa czy sobie poradzę z nowym zadaniem. Stresowałam się już od popołudnia, ale oczywiście jako profesjonalistka nie dawałam tego po sobie poznać. Nadszedł ten wiekopomny występ. Mój i kogoś jeszcze… Najwyższa pora zdradzić szczegóły. Podczas Koncertu Pojedynków, o bardzo adekwatnej nazwie- „Paka przełamuje schematy”, wystąpiłam w roli asystentki prowadzącego, jednocześnie będąc także krakowską liczarką. Tym prowadzącym był…. <werble> Nie kto inny, jak mój sceniczny Tatuś- Tomasz Jachimek! Wyobrażacie to sobie? Córka z Ojcem ponownie na jednej scenie, kolejne marzenie Gwiazdy Bez Przesady spełnione! Z mojej perspektywy było bardzo pozytywnie. Myślałam, że bez mojej przyjaciółki- miotły sobie nie poradzę, ale bacznie obserwowała mnie z backstage’u, co dodatkowo zmotywowało mnie do, no po prostu, bycia sobą na scenie. Nie oszukujmy się, przecież za to mnie wszyscy kochacie. Nie obeszło się oczywiście bez wpadek, które są nieodłącznym elementem występów na żywo. Na samym początku, mój kochany Tatuś, pomylił sobie moje imię, przechrzcił mnie z Bez Przesady vel Aneta na Agatę, ale cóż się dziwić, jak na 5 minut przed wejściem dowiedział się jak naprawdę mam na imię. Poprawił się w kolejnym wejściu, co nie zmienia faktu, że po występie wszyscy mówili do mnie „Agata” i szczerze zastanawiałam się nad zmianą nazwy fanpage’u 😉 Oczywiście jako profesjonalna Gwiazda błyszczałam wiedzą na scenie: pomyliłam rząd 8 z 13… Każdemu się przecież zdarza, a zwłaszcza humaniście! Nie wiedziałam w jakich jednostkach mierzy decybelomierz… A jak sama nazwa przecież wskazuje w decybelach. Zaprawdę powiadam Wam-błądzić jest rzeczą ludzką i zdarza się nawet największym Gwiazdom! Jedno jest pewne, bycie słodką idiotką, wychodzi mi jak nikomu innemu. Ale pamiętajcie, że to było zamierzone! To była z góry wymyślona przeze mnie kreacja, żeby nie było, że nie. 😛 W trakcie imprezy, nie mogło obejść się bez zamiatania. Niestety nie mogłam wykonywać dwóch czynności naraz, a chciałam! Jednak uznano, że może nastąpić przeciek do Perfekcyjnej Pani Domu i biedna popadłaby w załamanie nerwowe, że ktoś może lepiej sprzątać i wyglądać od niej. Tak więc w roli scenicznej zamiatarki tego wieczoru, wcieliła się moja Menago- Kinga Gruchacz. Bo jak wiadomo, miotłę oddaje tylko w zaufane ręce. Podczas tego występu odkryłam, że kocham być na scenie, a scena kocha mnie oraz, że z Tatą tworzymy świetny duet! Mam nadzieję, że za rok również będzie mi dane asystowanie, a kto wie, może Organizatorzy pokuszą się o propozycję współprowadzenia pojedynków? Z tego miejsca chciałabym podziękować Organizatorom, a w szczególności Dyrektor Programowej 33. EDF PAKI- Izie Kale, która jako pierwsza zobaczyła mnie w tej roli. DZIĘKUJĘ! :* Po występie, nie obeszło się bez rozmów i wspólnych zdjęć z Fanami. Jesteście niesamowici! Kocham ten moment, gdy wchodzę w tłum, a ludzie krzyczą: „Bez Przesady! Możemy zrobić sobie zdjęcie?” inni zaś, nie znając mnie jeszcze jako Gwiazdę Bez Przesady: „Agata! Chodź do zdjęcia!” I love this job! Usłyszałam także dużo pozytywnych opinii na temat mojego występu, co jeszcze bardziej mnie cieszy, gdyż wiem, że to co robię ma sens. Dziękuję Wam za nie.

5

Duet idealny, wręcz bez przesady! Fot. Magdalena Rachwał

Sobota była dniem zbierania dalszych pochwał i komplementów za wczorajszy występ i teraz wiem, że mogę zacząć prawdziwie gwiazdorzyć. Popołudniu do Kina Kijów przybyli do mnie nieproszeni goście, powszechnie nazywani „Łowcami autografów”. Oczywiście wykonałam swój gwiazdorski obowiązek, jednak ta ich natarczywość przerosła mnie i niestety musiał interweniować mój prywatny ochroniarz. Sobota była także dniem udzielania wywiadów. Dziennikarze podeszli do mojej osoby bardzo profesjonalnie, zadając same rzeczowe i istotne pytania. Mam nadzieję, że niedługo będę mogła pochwalić się efektami, jakby nie patrzeć naszej wspólnej pracy, bo przecież ktoś na te pytania musiał odpowiadać!

Gwiazda

Taka pracy Gwiazdy… Gwiazdorzenie. 🙂 Fot. Mariusz Grabowski

Niedziela, wielki Finał. I ponowne zbieranie komplementów, Organizatorzy również byli zachwyceni i postanowili mi na ten szczególny dzień zorganizować stanowisko godne Gwiazdy Bez Przesady. Wielki, tron królewski, w moim ulubionym kolorze, krwistej czerwieni. Udało im się także sprowadzić z Muzeum prawdziwą, średniowieczną koronę. A ja jak przystało na Gwiazdę, pozowałam w- w świecie gwiazd nazywamy ten strój- dreskod.

6

Doprawdy, godny tron dla Gwiazdy! Fot. Beata Bogdanowicz

I to by było na tyle i tak już przydługawej relacji z 33. EDF PAKI. Był to czas wspaniały, zwłaszcza dla Was, gdzie mieliście mnie na wyciągnięcie ręki. Dziękuję każdemu z osobna za rozmowy, uściski, pocałunki, śmiechy, wygłupy, każde pozytywne słowo na mój temat, a przede wszystkim za wykonaną pracę, bo Festiwal to przede wszystkim ciężka praca! DZIĘKUJĘ! Najlepszy Festiwal ever!

7

Część bez przesadowej ekipy. Fot. Mariusz Grabowski

Lovciam Was i przesyłam milion bez przesadowych buziaków! :*

 

Wasza Gwiazda Bez Przesady

P.S Na zakulisowe smaczki i wypowiedź tej dziennikarzyny Anety, nie starczyło już miejsca.

PS 2 Jeśli po przeczytaniu tego tekstu zastanawiasz się, o co właściwie chodzi, to podpowiadamy, że prywatnie Bez Przesady to nasza redakcyjna koleżanka, Aneta Tabiszewska. A historię burzliwej kariery Bez Przesady możesz śledzić na fanpage’u One Woman Show Bez Przesady, który parodiuje profile celebrytów 😉

 

 

Jak Gwiazda stała się Gwiazdą Bez Przesady [Kabaretowy Kącik Wspomnień, odc. 5]

n-ways-todecoratewith-lants

Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj… Może dlatego, że właśnie wczoraj moja paparazzo przywoływała tą historię. Przy okazji natchnęła mnie, abym spisała to na papierze. Tak więc piszę. Dla Was, moich wiernych Fanów, stałych Fanów i przyszłych Fanów. Po prostu dla potomnych!

16 kwiecień 2016 roku na zawsze wpisze się w mój (i myślę, że Wasz również) kalendarz, a przede wszystkim pamięć. Wtedy to zdarzyło się to, czego nikt się nie spodziewał, nawet ja…  Leżałam sobie wygodnie na poduszkach, z moimi kompanami  (teraz już Fanami) na dolnej sali w legendarnej klimatyzowanej Rotundzie, aż tu nagle telefon! „Pilne potrzebuję kogoś do zamiatania sceny!”- brzmiał w słuchawce głos producenta Igora. Niewiele myśląc i długo się nie zastanawiając, stwierdziłam twardo „Idę!” Lecz w głębi duszy czułam strach, a przez głowę przewijały mi się myśli: „Czy, aby na pewno podołam temu trudnemu wyzwaniu? Czy wielka scena mnie nie pochłonie? Czy da się szybko pozamiatać? Czy konferansjer będzie litościwy? Jak zareagują ludzie?” Gdy stanęłam za zastawką, ona już na mnie czekała, zwarta i gotowa do działania (też się bała, później mi to wyznała). Wówczas żadna z nas nie pomyślała, że połączy nas coś tak nagłego i wyjątkowego.

Nadszedł ten moment, chwyciłam moją towarzyszkę i wyszłyśmy na scenę, blask fleszy nas oślepił. Scena była tak brudna, że nie wiedziałam od czego zacząć, więc zaczęłam od początku, jak to zwykle bywa. Pierwsze minuty na scenie nie były takie strasznie jak podejrzewałam, byłam niewidzialna dla publiczności i konferansjera, robiłam swoją robotę, jakby nikogo nie było wokół. Pomyślałam: „Jest dobrze, przetrwałam pierwsza minutę, już nic się nie wydarzy”. Jednak miotła nie była tego samego zdania. Tak się bidulka zestresowała, gdy zobaczyła publiczność, że nagle odmówiła współpracy i przestała zamiatać. Szepnęłam jej szybko: „Miotła, wiem, że się za dobrze nie znamy, Ty mnie widzisz pierwszy raz, ja Cię też, nie miałyśmy okazji porozmawiać i się bliżej poznać, ale dostałyśmy wspólne zadanie i siedzimy w tym razem, więc nie rób mi tego!” Niestety moja szybka konkluzja nie podziałała.

I właśnie wtedy konferansjer zwrócił na nas uwagę. Gdy podchodził z mikrofonem miotła była w krytycznym stanie, włos jej zesztywniał, kij się napiął, wyszeptała tylko: „Nie dam rady” i opadła bez sił. Cała uwaga zatem zeszła na mnie. Konferansjer podchodził ze słowami: „Wiecie państwo, ja tu sobie z Wami rozmawiam, a tu Pani sprząta, mi jest tak głupio, że ja nic nie robię, więc jak ma Pani na imię?” I to jest właśnie ten moment, z moich ust padają słynne słowa: „No BEZ PRZESADY!” Konferansjer nie potrzebował nic więcej, zaraz to podchwycił i się zaczęło. Sława, blichtr, śmiech, brawa, zdjęcia i autografy. Zastanawiacie się czemu akurat powiedziałam te dwa słowa? Wiem, że się zastanawiacie, wiele osób po moim występie mnie o to pytało. Już tłumaczę:  po prostu to były słowa do miotły, w reakcji na jej omdlenie.

Jednak to nie koniec. Scena nie została w pełni pozamiatana. Czekało mnie drugie wyjście. Odstawiłam miotłę w kąt, żeby trochę odpoczęła, a poszłam po jej siostrę. Wychodząc drugi raz i słysząc te brawa i śmiechy, wiedziałam, że to jest to! Że to moje przeznaczenie! Skrywany, podejrzewam od zawsze, pierwiastek gwiazdy drzemał we mnie i tego dnia postanowił wyrwać się na światło dzienne.

I oto jestem! Wasza jedyna w swoim rodzaju Gwiazda Bez Przesady!

Podsumowując powyższe wspomnienie: najwspanialszy dzień w życiu, nie tylko w moim życiu, ale również i moich Fanów! W końcu mają Gwiazdę na poziomie do uwielbiania.

Z tego miejsca pragnę podziękować wszystkim tym, którzy przyczynili się do tego sukcesu. Ma on wiele Matek i Ojców, a także Fanów, bez których jestem nikim. Razem tworzymy jedną wielką, szczęśliwą rodzinę, w której Gwiazda jest tylko jedna. 😀

Zapraszam serdecznie na tegoroczną, 33. EDF PAKĘ. Jestem żywym dowodem na to, że PAKA to wylęgarnia młodych, nieodkrytych talentów.

Oczywiście ja będę! I już nie mogę się doczekać zdjęć z Wami i rozdawania Wam autografów!

Lovciam Was i przesyłam bez przesadowe buziaki! :*

 

Wasza Gwiazda Bez Przesady

Linki do wydarzeń:

https://www.facebook.com/events/627882144063818/ -33. Półfinały PAKI

https://www.facebook.com/events/271633039919677/ -„Dziennik Długodystansowca”, czyli urodziny Jacka Fedorowicza

https://www.facebook.com/events/1811554645725149/ -PAKA przełamuje schematy, czyli Koncert Pojedynków

https://www.facebook.com/events/1832618023683762/ -Przełam się na PACE, czyli Koncert Improwizacji

https://www.facebook.com/events/1825112524417650/ -Przeło/mowa Gala

 

PS Gwiazda w swej wrodzonej skromności pominęła fakt, że w dniu debiutu zdobyła 8 głosów w głosowaniu na Nagrodę Publiczności. Redakcja Verbum Na Polu.

PS 2: Link do profilu Gwiazdy w serwisie Facebook: Bez Przesady – One Woman Show

PoImproFestowe refleksje [relacja]

Wiele zmian dokonało się w tym roku w naszym krakowskim środowisku. Wpłynęły one także na tegoroczną edycję festiwalu ImproFest. Paulina po wielu latach obejrzała spektakle ImproFestu jako, po prostu, widz, gwiazda Anety „Bez Przesady” zaświeciła nad miotłą poza Rotundą, bo na Scenie Piast, a i improfestowe króliki zobaczyły nowy kawałek świata. Chociaż to coroczne święto improwizacji zaczęło się już 12 listopada, jego punkt kulminacyjny przypadł na weekend od 18 do 20 listopada. Przed Wami relacja z tegorocznego ImproFestu w trzech różnych odsłonach.

 

I dzień, 18.11.2016

Paulina – widz z odzysku

Czuję się, jakbym odkrywała nowe światy. Po raz pierwszy obejrzałam kilka spektakli improfestowych jako tylko i wyłącznie widz. Nie musiałam czuwać za kulisami, rozglądając się nerwowo, czy ktoś gdzieś nie potrzebuje pomocy, czy króliki przyczepione tu i ówdzie trzymają się grzecznie powierzchni, czy ciastka na tacach są uzupełniane w miarę potrzeb. Przyznaję, było ciężko. Kiedy zobaczyłam Anetę pędzącą z naręczem królików pod scenę, nie wytrzymałam i oczywiście pomogłam jej je przykleić. Nikt nie mówił, że będzie łatwo 😉

Atmosfera improfestowych zakulis była jednak dla mnie wyczuwalna nawet wtedy, gdy z biletem wkroczyłam na salę. Ucieszył mnie widok znajomych, uśmiechniętych twarzy i to, że mogłam się przywitać z wolontariuszami. Potem już jednak grzecznie zajęłam miejsce i czekałam na rozpoczęcie pierwszych występów.

dwie-siostry_karina-kasek

Na scenie pojawili się Michał Próchniewicz i Michał Ociepa. Pomyślałam: „Nieźle. Konferansjerka będzie udana”. I wiecie co? Była. Jak zwykle. Są takie duety, które na scenie tworzą idealnie uzupełniającą się całość. To jeden z nich.

Pierwsze dwie grupy również były bardzo zgranymi duetami. Wieczór otworzyły panie z grupy Dwie Siostry, które nie są siostrami, a zaprezentowały spektakl o, uwaga, dwóch siostrach. Jedna z nich pracowała na polu buraków, druga na parkingu. Taka była wola publiczności, która w improwizacji zdecydowanie nie jest oddzielona od sceny żadną ścianą. I bardzo dobrze. Utkwiło mi w pamięci skwitowanie przez jedną ze spektaklowych sióstr romantycznych zalotów postaci o imieniu Waldek (na wspomnianym wyżej buraczanym polu): „Nie weźmiesz mnie na mieszkanie. Co jeszcze masz?”. Wszędzie ten materializm.

dwaj-panowie_karina-kasek

Drugim podmiotem artystycznym tego wieczoru był duet męski, Dwaj Panowie, czyli dwuosobowy wycinek grupy Improkracja. Panowie przedstawili długą formę zainspirowaną zbieraniem bursztynów. Powstała wzruszająca historia ojca i syna. Jeśli chcecie zobaczyć improwizowany spektakl z prawdziwego zdarzenia, to ten  duet jest odpowiednim wyborem. Miło było podziwiać profesjonalistów w akcji.

Jako trzeci, przed przerwą, wystąpili członkowie grupy Peleton, którzy pokazali spektakl zatytułowany w programie festiwalu „Nektarynka”. Były to serie scenek prezentujących różne seriale. Ich tematyka została określona przez rzeczowniki i przymiotniki wypisane na karteczkach przez publiczność. Z taką formą spektaklu improwizowanego jeszcze się nie spotkałam i wydała mi się ona bardzo interesująca. Na pewno wymaga od realizujących ją artystów dyscypliny i wzmożonej samokontroli, bo żaden z seriali nie może trwać na scenie w nieskończoność (czyli odwrotnie niż w życiu).

peleton_karina-kasek

Tutaj zakończył się mój wieczór z ImproFestem. Niestety, tuż po przerwie musiałam opuścić Scenę Piast. Nie widziałam więc gospodarzy, Grupy AD HOC, z gościem specjalnym, Ewą Błachnio. Bardzo żałuję, bo AD HOC pozostaje nieodmiennie moją ulubioną grupą improwizacyjną. Jestem pewna, że ich Wieczór Komedii Improwizowanej był jak zwykle udany.

grupa-ad-hoc-i-ewa-blachnio_karina-kasek

Potem smakosze sztuki improwizacji udali się jeszcze na Impro Chillout do Klubu Studenckiego Żaczek i tym akcentem zakończono pierwszy dzień ImproFestu 2016.

A teraz oddaję głos prawdziwej gwieździe, Anecie „Bez Przesady” Tabiszewskiej, która opowie Wam o drugim dniu Festiwalu.

II dzień, 19.11.016 r.

Bez Przesady – One Woman Show

 pakowicze_karina-kasek

I to się nazywa zapowiedź na poziomie! Poziomie godnym Gwiazdy Bez Przesady! Dziękuję za nią.

Słowo wstępu: z racji tego, że miałam nawał pracy, bo trzeba było przetestować program z mopem na scenie, wypróbować nowe żarty na grupie moich wiernych Fanów, trochę coś tam pomóc przy ogarnianiu niesfornych królików… No i nie oszukujmy się, jestem sławną gwiazdą, tak? A jak wiadomo sławie przyświecają tłumy Fanów i paparazzi, więc dosłownie byłam rozchwytywana! Od wywiadu do wywiadu, od zdjęcia do zdjęcia… a jeszcze trzeba porozmawiać z Fanami! Także za dużo nie widziałam, jeśli chodzi o występy, ale postaram się to wynagrodzić paroma zakulisowymi smaczkami… 😉

Drugi dzień Festiwalu rozpoczął się bardzo wcześnie, bo od godziny 11:00 trwały warsztaty improwizacyjne.

neil_plus_1_karina-kasek

Jak przystało na Gwiazdę, zjawiłam się dopiero o godzinie 14:00. No i się zaczął Armagedon! Najpierw musiałam iść przyszykować sobie garderobę, którą dzieliłam z pozostałymi grupami improwizacyjnymi (niech znają moją hojność, a co!). Wiecie, ciastka, woda, kawa, herbata, miotła, wiadro, mop… Same najpotrzebniejsze rzeczy. Gdy już to skończyłam, przyszła moja kolej na próbę, która była bardzo udana. Wymiotłam całą scenę z kiepskich żartów oraz przygotowałam ją na nowe, świeże i dobre żarty, poprzez wymycie jej mopem z zimną wodą i mydłem. Zapamiętajcie sobie tę kombinację: zimna woda i mydło, najlepiej się sprawdza, jeśli chcecie, aby żarty żarły. Dlaczego? Ano dlatego, że te słabe żarty są natychmiast oziębiane (zimna woda) i automatycznie ześlizgują się ze sceny (mydło). Polecam! Oczywiście podczas próby, podglądały mnie moje dwie wierne Fanki –  Agatka i Karinka, dawały wskazówki, jak dobrze ustawić się do publiczności, aby miotła i mop równie pięknie się prezentowały, co sama Gwiazda. Nie zabrakło także paparazzi, którzy zrobili mi kilka zdjęć z ukrycia, które mogliście podziwiać na moim fanpage. Spontaniczna widownia, jaka zebrała się na mojej próbie, domagała się filmiku z instruktażem mycia sceny, jednak nie dałam się na to namówić (gaża była za niska).

ab-ovo_karina-kasek

Następnie przyszedł czas na zasłużoną kawusię z Fanami: Agatą, Kariną, Pauliną i Karoliną. Jednak nie myślcie, że próżnowałam podczas tej przerwy! O, nie! Właśnie wtedy testowałam nowe żarty, nie zdradzę jakie, bo to są takie petardy, że głowa mała.

Nastała pora na witanie przybyłej publiczności. Dobrze się domyślacie! Któż innym mógłby witać ludzi, jak nie sama Gwiazda Bez Przesady? Bardzo serdecznie wszystkich witałam, uśmiechałam się, żartowałam, sprawdzałam bilety, robiłam psikusy moim współtowarzyszom… A tłum szalał! Słuchajcie, ludziom na mój widok wypadały bilety z rąk, nie odbierali reszty po zakupie owych biletów, gubili telefony, szaliki i butelki! Jeden chłopak zapomniał języka polskiego i zaczął gadać po angielsku! Jedna kobietka zbiletowała się do kosza, zamiast normalnie, do mnie. Oczywiście nie obeszło się bez zdjęć i autografów… Istne szaleństwo! Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tak działam na ludzi.

dwa-michaly_karina-kasek

Nadszedł czas na występy. Niestety jak pisałam wyżej, za wiele nie udało mi się zobaczyć, bowiem gwiazda jest gwiazdą przez cały czas. Blask bijący ode mnie dezorientował występujących i onieśmielał publiczność, która wodziła za mną wzrokiem, jak tylko udawałam się do garderoby. Tak więc parę razy przycupnęłam sobie gdzieś w kąciku, co by chociaż troszkę występów zobaczyć. I tak widziałam po trosze występ Neila, który przedstawił improwizowaną scenkę z przypadkową (?) osobą z publiczności, w miarę fajnie to wyszło, oraz AB OVO, który średnio przypadł mi do gustu, więc udałam się do garderoby. Następnie widziałam prawie w całości występ grupy „Muzyczne Chwile”, które porwał nie tylko mnie, ale także całą publiczność. Chłopaki przedstawiali piosenki ze swojej płyty, które wybierała publiczność. Mogliśmy posłuchać techna, rapu, disco… do wyboru, do koloru.

muzyczne-chwile-z-mackiem-i-krzyskiem_karina-kasek

Potem również w całości obejrzałam występ „Improkracji”, której jestem fanką. Tak, tak, można być zarówno Gwiazdą, jak i fanką ;). Improwizacja sama w sobie, zaskakujące puenty, zwroty akcji, wielka kreatywność i pomysłowość występujących, po prostu super! Na tym zakończył się drugi dzień ImproFestu, jeśli chodzi o występy. Bowiem dla nas, to był dopiero początek… Dwa słowa: after party. I wszystko jasne.

improkracja_karina-kasek

Na koniec chciałabym podziękować moim wszystkim Fanom, którzy towarzyszyli mi przez te trzy dni. Dziękuję zarówno tym, których pierwszy raz widziałam – cieszę się, że przybyliście, specjalnie dla mnie, jak i tym najwierniejszym, których mogę wymienić z imienia: Agatka, Paulinka, Kingusia, Karinka, Karolinka, Paulinka, Magda(lenka), Martusia, Michaś i Dawidek, dzięki za śmianie się z moich żartów, za wygłupy, rozmowy, za to, że jesteście! Kocham!

III dzień, 20.11.2016 r.

Królicze opowieści

Chcielibyśmy tylko zaznaczyć na samym początku, że w odróżnieniu od naszych poprzedniczek, my widzieliśmy wszystko! Dosłownie wszystko! Widzieliśmy, jak Paulina, zamiast oglądać występ, sprawdza sobie godziny odjazdu busów w telefonie, albo jak wielka gwiazda Aneta „Bez Przesady”, zamiast przyjść do nas i niektórych z nas reanimować po występach, zasiada sobie w loży i śmiejąc się na cały głos ze swoimi zwolennikami, pożera wielkie, ostre burito!

kroliki_karina-kasek

Podobnie jak rok temu utworzyliśmy grupę zwiadowczo-desantową, która także składała się z paru podgrup. Ważnym aspektem była zmiana miejsca trwania ImproFestu, z Rotundy, którą znaliśmy od podszewki, która była naszą króliczą norą, na scenę Piast, która była dla nas obcą i niebezpieczną przestrzenią.

Ulokowali nas w trzech miejscach, z których jak już wspominaliśmy, widzieliśmy wszystko. Pierwsza z grup znalazła się przy drzwiach, gdzie witała pojawiającą się, poniekąd bardzo rozentuzjazmowaną, publiczność. Druga z grup była ukryta w garderobie, gdzie dowiedzieliśmy się kilku bardzo tajnych rzeczy, których niestety nie możemy Wam zdradzić, gdyż sami byśmy się zdemaskowali. Trzecia grupa miała najtrudniejsze zadanie, bowiem obserwowała to, co dzieje się na scenie, a działo się na niej bardzo dużo!

hurt-luster_karina-kasek

Pierwszego dnia wystąpili: Dwie Siostry, Dwaj Panowie, Peleton, AD HOC z gościem specjalnym Ewą Błachnio. Było naprawdę fantastycznie! Wszystkie grupy zaprezentowały się nieskazitelnie. Zwłaszcza grupa AD HOC z Ewą dała czadu, aż niektóre z nas pospadały z zachwytu.

masters-show_karina-kasek

Drugiego dnia na scenie pojawili się: Hurt Luster, Neil Curran, AB OVO, Muzyczne Chwile oraz Improkracja. I nam, w porównaniu do gwiazdy Bez Przesady, podobali się wszyscy, bez wyjątku! O afterze wolimy nie wspominać. To zbyt prywatne. Powiemy tylko, że niejednemu się uszko odkleiło od ściany.

klancyk_karina-kasek

Trzeci dzień to była petarda sama w sobie! Na pierwszy ogień poszli zagraniczni goście: Jim Libby, Rod Ben Zeev i Neil Curran w „Masters show”. Potem zagrał Teatr Improwizowany Klancyk!  (“Zaburzone osobowości”), przygrywał ImproBand, a w finale pojawiły się wszystkie grupy improwizacyjne. Uczestnicy finału byli podzieleni na pięć grup i kolejno wchodzili na scenę, wcielając się w określone role i odgrywając serial pt. „Zakochany księżyc”. Po tej premierze, serial ten stał się ulubionym serialem wszystkich królików!

finalowo_karina-kasek

Nie mogłyśmy sobie wymarzyć lepszego finału! Tak po cichu przyznamy nawet, że był on porównywalnie porywający, jak próby z mopem Gwiazdy Bez Przesady. Nasze królicze serca są usatysfakcjonowane. Jak zwykle, po trzecim dniu byłyśmy zmęczone, ale przeszczęśliwe, że wszystko się udało. Nasz wysiłek się opłacił. Z niecierpliwością czekamy na kolejny ImproFest. Kto wie, gdzie nas teraz poniesie. Pewnie w kosmos.

PAULINA JARZĄBEK

ANETA TABISZEWSKA

 

PS Za zdjęcia dziękujemy Karinie Kąsek – Kąsek Żartu.

Zmagania konkursowe finałów 32. EDF PAKI [recenzja]

Co prawda będąc Wolontariuszką nie mogłam pozwolić sobie na obejrzenie wszystkich koncertów PAKI, ale postanowiłam, że pokazy konkursowe (15 i 16 kwietnia) muszę zobaczyć za wszelką cenę. I postanowienia dotrzymałam!

zbiorowe

Finaliści podczas koncertu galowego, fot. Anna Jackowska

Zawsze czekam na ten moment w czasie Paki, gdy będę mogła obejrzeć programy wszystkich finalistów. W tym roku nikt mnie nie powalił na kolana, ale też nie mogę powiedzieć, że poziom był zły. Owszem, był może nierówny, ale w każdym z tych wystąpień jestem w stanie znaleźć jakiś pozytywny element, bez szczególnego wysilania się. To dobrze. To znaczy, że jest na czym budować.

DZIEŃ PIERWSZY

Pokazy finałowe PAKI w tym roku obejrzałam po raz ósmy. Przez tyle lat nauczyłam się inaczej patrzeć na kabarety konkursowe. Widzieć w nich, poza potknięciami, wszystkie cechy rokujące dobrze na przyszłość.

Z racji moich preferencji scenicznych najmniej podobali mi się soliści, a najbardziej śpiewające kabarety, w tym genialnie wykonane piosenki konkursowe.

Bo pierwszego dnia konkursu na scenie zaprezentowali się także finaliści konkursu piosenek PAKI, walczący o nagrodę im. Mirka Wujasa. Rotundowa publiczność obejrzała więc wykonania czterech utworów słowno-muzycznych.

Trzech uczestników: Michalina Putek, Kabaret BudaPesz i Kabaret Róbmy Swoje, przeszło do tego etapu z eliminacji konkursu piosenki, czwarty – Nic Wielkiego, to laureat przeglądu OSPA, zaproszony do udziału przez organizatorów.

Pisałam już o tym, ale co tam: podoba mi się głos Michaliny Putek. Dosyć nietypowy, jak na dziewczynę, mocny i niski, dobrze brzmiący w bluesie. Nie dziwi więc, że jej utwór nosi tytuł „Kartonowy Blues”. Natomiast nie jestem pewna, czy nazwałabym tę piosenkę kabaretową, choć mam dużą tolerancję dla form używanych w kabarecie. Na pewno jest to dobra piosenka, choć nie zapadła mi jakoś szczególnie w pamięć jako taka. Głos wykonawczyni za to pamiętam znakomicie.

Michalina Putek

Michalina Putek, fot. Anna Jackowska

Bardzo cieszy mnie wygrana Kabaretu BudaPesz, ale choć gorąco im kibicowałam, byłam przekonana, że serca Jury zdobędzie raczej utwór Kabaretu Róbmy Swoje. Też zresztą świetny, ale o tym za chwilę. Wracając do zwycięzców konkursu piosenki, ich „Rodzina na swoim” to nie tylko dobrze napisana, ale i znakomicie zagrana piosenka. Zagrana aktorsko, bo w warstwie muzycznej był to pół-playback. Czego odrobinę żałuję, bo wiem jak dobrze Panowie brzmią z muzyką na żywo. Rozumiem jednak takie posunięcie. Na pewno pozwoliło im to w pełni zaprezentować umiejętności interpretatorskie, których im nie brakuje. Podejrzewam, że i przysłowiową książkę telefoniczną byliby w stanie wyśpiewać w interesujący sposób. Tekst tej piosenki znam już niemal na pamięć. Dobrze, że po 7 minut Po mam komu fanować. Tak trzymać!

BudaPesz

Kabaret BudaPesz, fot. Anna Jackowska

Moi drudzy faworyci do piosenkowej nagrody, Kabaret Róbmy Swoje, wykonali utwór na czasie, „Smog Song”. Z ostatniej płyty Krakowskiego Barda. Tego kabaretu zawsze słucham z ogromną przyjemnością, więc i tutaj się nie zawiodłam. I nawet scena była „szarsza i szarsza”. Bardzo dobry utwór, szybko wpadający w ucho, zgrabnie napisany i skomponowany. Po prostu Róbmy Swoje w scenicznej pigułce. I jeszcze ciekawie zaprezentowana treść. Czego chcieć więcej.

Róbmy Swoje

Kabaret Róbmy Swoje, fot. Anna Jackowska

Podobała mi się również melodyjna piosenka zespołu Nic Wielkiego, „Idealna”, zaśpiewana przez dwie dziewczyny, przy męskim akompaniamencie. Radosna i niebanalna.

Nic wielkiego

Nic Wielkiego, fot. Anna Jackowska

Ogólnie poziom konkursu piosenki oceniam jako wysoki. To dobrze wiedzieć, że piosenka kabaretowa ma się tak dobrze. Artyści do gitar!

Po prezentacjach muzycznych przyszedł czas na konkurs główny przeglądu. Szymon Łątkowski zaprezentował program w formie one man show, którego akcja działa się na przystanku autobusowym. O ile treść programu niezbyt mi odpowiadała, o tyle muszę przyznać, że formalnie nie mam temu wykonawcy nic do zarzucenia. Występ sprawiał wrażenie przygotowanego perfekcyjnie. Szymon wywalczył sobie u Jurorów trzecie miejsce, wspólnie z drugim solistą wieczoru, Davidem Mbeda Ndege.

Szymon Łątkowski

Szymon Łątkowski, fot. Anna Jackowska

Drugi punkt tej części wieczoru według mnie był bardzo dobry. Czołówka Piekła to dosyć klasyczny kabaret, oparty na skeczach i piosenkach. Tym razem spiętych tematyką sportową w programie „Pęknięty Bidon”. Urzekły mnie zwłaszcza hymny kibiców, śpiewane w konwencji chóru chłopięcego. Piękne! Do tej pory śmieję się do wspomnień. Nic dziwnego, że Panowie zdobyli pierwsze miejsce. Według mnie całkiem zasłużenie, choć w prywatnym rankingu ustawiłam ich nieco niżej ze względu na zajęcie w nim pierwszego miejsca przez inny kabaret, A jak. Ale nie uprzedzajmy faktów. Czołówko, szacunek za piękną, sportową walkę!

Czołówka Piekła

Czołówka Piekła, fot. Anna Jackowska

Jako trzeci wystąpił tego wieczoru David Mbeda Ndege, o którym wspomniałam już wyżej. Tak oto w nielicznym gronie artystów estrady uprawiających stand-up, a których lubię słuchać, pojawił się kolejny twórca. Podobał mi się dystans, z którym David mówił o sobie, który wydawał się naturalnym elementem jego osobowości, a nie tylko narzuconą przez konwencję pozą sceniczną.

David Mbeda Ndege

David Mbeda Ndege, fot. Anna Jackowska

DRUGI DZIEŃ

W drugim dniu konkursu zabrakło co prawda prezentacji konkursowych piosenek, ale za to wystąpiły dwa mocno rozśpiewane kabarety. Pojawili się również dwaj soliści.

Marcin Zbigniew Wojciech nie zaskoczył mnie niczym. Choć uważam, że jego monologi brzmią lepiej niż przed kilkoma laty, gdy słyszałam go po raz pierwszy, to nadal nie moje klimaty. Podobała mi się za to bardzo użyta w jego programie animacja z kilkoma Marcinami na ekranie.

Marcin Wojciech

Marcin Zbigniew Wojciech, fot. Anna Jackowska

Grupa Paszkot, w której czterem kobietom towarzyszy trzech mężczyzn, stworzyła bardzo ciekawy, mocno muzyczny, „brzydki” tematycznie program. Ujęło mnie to musicalowe ogranie niewygodnych tematów oraz pokrętne zapowiedzi Karoliny Pańczyk. Cieszy mnie tak mocne oparcie programu na piosence. Chętnie obejrzę występ tego kabaretu raz jeszcze na spokojnie, jeśli tylko nadarzy się okazja.

Paszkot

Paszkot, fot. Anna Jackowska

Wojciech Fierdorczuk wywalczył sobie swoim stand-upem Grand Prix festiwalu. Należą mu się za to gratulacje, chociaż ja nie przyznałabym tej nagrody w tym roku. Niemniej jednak styl nagrodzonego określiłabym jako elegancki stand-up. Rzeczywiście dobrze słuchało się tego programu, choć nieszczególnie zapał mi w pamięć. Ogólne wrażenie mam jednak bardzo pozytywne i żałuję, że nie potrafię dokładniej określić jego stylistyki. Myślę jednak, że ten repertuar spodobałby się także osobom, które ze stand-upem są raczej na bakier.

Wojciech Fiedorczuk

Wojciech Fiedorczuk, fot. Anna Jackowska

Najmocniej (poza kabaretem BudaPesz, rzecz jasna, ale to już ustaliliśmy) trzymałam kciuki za kabaret A jak! Po pierwsze dlatego, bo już w czasie Niebywalencji wiedziałam, że muzycznie dziewczyny dają radę. Po drugie – bo to skład w pełni kobiecy, a takie zasługują na pielęgnację i szczególne szerzenie wici w świecie. I po trzecie – bo to grupa krakowska i mój lokalny patriotyzm mógł się wyżyć. Cztery panie zdobyły miejsce numer dwa uśmiechami numer 5 i Mchem Zbigniewem. Zbigniew na pewno jest dumny. Ich program był mocno, ale bez przesady, feministyczny, pokazujący raczej tę silniejszą stronę kobiecości. I jakże pięknie użyto w nim tłuczka do mięsa! Kwartet Okazjonalny by się nie powstydził. Zapowiada się to bardzo dobrze. Mam nadzieję, że na zapowiedziach się nie skończy, bo w takiej tematyce nie trudno o przekroczenie granic dzielących sztukę od kiczu. A tutaj, choć nadal ze smakiem, bywało blisko pójścia po bandzie. Niemniej jestem dobrej myśli i życzę dziewczynom dalszych sukcesów.

A jak

Kabaret A Jak, fot. Anna Jackowska

Wspomnę jeszcze mimowolny debiut mojej redakcyjnej koleżanki, Anety, która drugiego dnia, w przerwie miedzy dwoma kabaretami, pełniąc swoje obowiązki, przeszła do historii festiwalu wymiatając spektakularnie scenę. Rozwój jej kariery możecie już śledzić na fan page’u One Woman Show Bez Przesady. Polecam.

Tej niespodziewanej premiery nie byłoby, gdyby nie prowadzący, Tomasz Jachimek, który pełnił rolę konkursowego konferansjera. I to całkiem nieźle. Na uwagę zasługuje przede wszystkim jego piosenka o Jury, w składzie: Jacek Fedorowicz, Jacek Kołodziej, Krzysztof Jaślar, Rafał Kmita i Marcin Wójcik.

Może nie wszystkie wystąpienia finalistów przykuły moją uwagę i zdobyły moje serce, ale zawsze chętnie poznaję nowe formy i grupy, oraz programy tych, których już kiedyś widziałam. To niezwykle interesujące i budujące, śledzić czyjś rozwój od początków. Mam nadzieję, że zwycięzcy tegorocznej edycji Paki wykorzystają swoje szanse w kreatywny sposób i nie spoczną na laurach, tylko będą dalej szukać dróg rozwoju. Życzę im tego. Szacunek!

PAULINA JARZĄBEK