Nowohuckie Centrum Kultury, 09.02.2018 r.
No i proszę, dopiero co pisałam, że bardzo lubię konkursy, a już mi się ta opinia potwierdziła ponownie. To był bardzo udany wieczór, bardzo różnorodny formalnie i interesujący ze względu na obserwację przekroju tej gałęzi rynku rozrywkowego. No i widzów. Moje umiejscowienie na widowni było idealne: po jednej stronie miałam pana, który chyba nie znalazł się na sali z własnej woli, ale dzielnie dotrwał do końca. Po drugiej moją siostrę, która bawiła się znakomicie. Ciekawe zestawienie reakcji, przyznaję.
Co takiego mogliśmy więc zobaczyć na scenie, co powodowało tak skrajny odbiór u moich towarzyszy? Dwa kabarety, dwie grupy muzyczne i jeden stand-up. Już robi się interesująco. A nie wspomniałam jeszcze o znakomitym prowadzącym, rodowitym Hutasie, Adamie Grzance, który zaserwował nam rewię mody dresowej świata. Bez niego te ćwierćfinały wiele by straciły – nikt tak nie potrafi opowiadać o Nowej Hucie, jak Grzanka.
Zmagania konkursowe otworzył Kabaret Nasz. Od razu spodobała mi się forma tej grupy. Klasyczny kabaret z muzyką na żywo (serduszko za pianistę), z niezłymi piosenkami. Piosenki były rzeczywiście świetne. Pominęłabym może te wszystkie momenty z panami przebranymi za kobiety, bo przecież w zespole jest piękna koleżanka, która te role mogłaby z powodzeniem przejąć. Sam humor prezentowany przez Kabaret Nasz to już rzecz ściśle związana z gustem osobistym, niekoniecznie moim, choć było wiele momentów, w których szczerze się uśmiechnęłam. Natomiast aktorsko i formalnie Kabaret Nasz do mnie trafił. Myślę, że podobnie mogli prezentować swoją twórczość artyści kabaretów z początku XX wieku.
Dużą radość sprawił mi piosenkowy powrót Maćka Kwiatkowskie, którego w konkursie mogliśmy usłyszeć z grupą Kwiatkowski I Bank. Piosenki zawsze były mocną stroną tego krakusa z wyboru. Cieszę się, że znów możemy posłuchać jego autorskich wykonań. A słuchało się tego bardzo dobrze. Najbardziej lubię jednak głos Maćka w utworach lekko lirycznych, tych lżejszych muzycznie, w których muzyka stanowi tło dla wokalu. Podobała mi się zadziorna konferansjerka, łącząca całość w program, czasem nawet ocierając się o brawurę. Na pewno jest to warte uwagi zjawisko na scenie muzycznej i kabaretowej.
Kiedy po występie poprzedniego zespołu techniczni zaczęli znów rozstawiać instrumenty, pan obok mnie westchnął z przejęciem. Chyba nie spodziewał się takiej dawki muzycznych uniesień na tej imprezie (pozdrawiam pana serdecznie, był pan dzielny!). Nie było się czego obawiać! Zespół Inżynieria Środowiska z AGH wykonał szereg zabawnych i lekkich piosenek zabarwionych krakowskim smogiem i chemią, także miłosną, w duchu bieszczadzkich ballad. Podobało mi się i na tym stwierdzeniu poprzestanę. Dodam jeszcze, że zespół ów posiada w zespole wiadrowego, a więc i wiadro. Przydatna rzecz. I funkcja
Drugim kabaretem w konkursie był Kabaret Na Wynos. Dużo, głośno, kolorowo. Czasem w skeczach wionęło lekkim chaosem, ale ogólne wrażenia były bardzo pozytywne. Podobał mi się sposób, w jaki odgrywane były poszczególne role – lekko przerysowany, bardzo umowny. Grupa wizerunkowo jest bardzo spójna, nadal mam w pamięci powiewające szale w kolorach tęczy. Myślę, że po dopracowaniu szczegółów będzie to bardzo dobry program.
Pozytywnym zaskoczeniem okazała się dla mnie Magdalena Kubicka jako stand-uperka. Co prawda stand-up budzi we mnie mieszane uczucia, zasadniczo negatywne, ale fakt, Magda daje radę. Poza kilkoma hardcorami, które zresztą dobrze ograła, monologi były po prostu zabawne. To nadal nie moje klimaty, ale takiego stand-upu mogę słuchać bez obaw o swoje nerwy. Bawiłam się świetnie.
Żałuję, że nie będę mogła zobaczyć Półfinałów 34. PAKI, bo zapowiadają się naprawdę dobrze. Tym bardziej cieszę się, że mogłam obejrzeć krakowskie Ćwierćfinały. Wszystkim, którzy przeszli do dalszego etapu serdecznie gratuluję (listę zakwalifikowanych uczestników znajdziecie na stronie PAKI, o tutaj). I z zainteresowaniem będę czekać na wyniki zmagań półfinałowych. Do zobaczenie w konkursie głównym 34. PAKI!
PAULINA JARZĄBEK