Archiwum kategorii: Stand-up

Półfinały 33. EDF PAKI [część konkursowa, recenzja]

Tym razem swoje wrażenia z Półfinałów spisał nasz korespondent, Marcin Chudoba, który tym samym debiutuje w tej roli na naszym blogu. Zapraszamy do lektury.

polfinaly-33-edf-paki

Co?

Część konkursowa Półfinałów 33. EDF PAKI

Kto?

Sekcja Muzyczna Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn, Tomasz Biskup, Kabaret A jak!, Kabaret Inaczej, Mieszko Minkiewicz, Tomasz Giefert, Paulina Potocka, Kabaret Czołówka Piekła, Kabaret Trzecia Strona Medalu, Szymon Łątkowski, Kabaret NOC, Kabaret Zalotka, Kabaret Nomen Omen

Kiedy?

17 i 18 luty 2017 rok

Gdzie?

Scena Piast, Kraków

Odkąd dwa lata temu trafiłem na PAKĘ jako widz, z utęsknieniem oczekuję kolejnych edycji Przeglądu. W tym roku nic się pod tym względem nie zmieniło, z odpowiednim wyprzedzeniem zarezerwowałem nawet wolne dni w pracy. Konkursowi Piosenki, który odbył się podczas pierwszego dnia półfinałów 33. PAKI poświęcono już osobny tekst, w niniejszych rozważaniach chciałbym skupić się na „zwykłych” występach.

17 lutego miałem okazję obejrzeć wszystkie programy konkursowe. Chociaż nie jestem uprzedzony do stand-upu, Tomasz Biskup rozpoczynający pierwszy dzień Półfinałów, nie przekonał mnie do siebie swoją formą uprawiania stand-upu. Potrafię zrozumieć, że współczesną publiczność bawią takie elementy, jak np. wulgaryzmy, jednak gdy składają się one na znaczą część występu, jest to dla mnie nieprzyjemne. Przebłyski dobrych i śmiesznych przemyśleń dawały o sobie znać, jednak pojawiały się one zbyt rzadko.

Występ dziewczyn z krakowskiego Kabaretu Nomen Omen sprawił, że powoli zacząłem zapominać o niesmaku, który pozostał po występie Tomasza Biskupa. Chociaż parodia telewizji śniadaniowej, rozmowa z kandydatką na prezydenta, prostytutką Magdaleną Figiel-Migiel, dialog dziennikarek z „Gazety Krakowskiej” i „Gazety Warszawskiej” oraz wytykanie wad kabaretowej widowni w dużej mierze oparte były na powszechnie znanych niskolotnych żartach i skojarzeniach, całość zrobiła na mnie pozytywne wrażenie.

Strzałem w dziesiątkę okazał się natomiast fragment programu Męskość dla mężczyzn! przygotowany przez Kabaret A Jak!. Dziewczyny kolejny raz udowodniły (po zeszłorocznych Matkach, żonach i kucharkach), że z połączenia odmiennych charakterów scenicznych, inteligentnego żartu, abstrakcyjnego poczucia humoru, nutki szaleństwa i piosenek są w stanie stworzyć oryginalny i zabawny występ.

Kabaret Trzecia Strona Medalu przedstawił skecz na bardzo oklepany temat uzależnienia od Internetu. Jednak całość została zaprezentowana w przystępnej i przyjaznej odbiorcom formie.

Należy wspomnieć również o „Balladzie dziadowskiej o jurorach”, którą przygotował konferansjer wydarzenia – Piotr Gumulec. Chociaż do mistrza tego typu utworów, czyli Artura Andrusa trochę mu brakuje (co sam zresztą przyznał), całość  miała swój specyficzny urok.

Paulina Potocka z Białegostoku okazała się damską wersją Andrzeja Poniedzielskiego. W jej stand-upowym szaleństwie, specyficznym poczuciu humoru i hermetycznym świecie jest metoda. Pozostaje mieć nadzieję, że rozwinie skrzydła oraz swoje możliwości.

Pierwszy dzień Półfinałów zakończył pozytywny występ Kabaretu Inaczej. Było o żulach, którzy znaleźli sposób na otworzenie własnej działalności, utrzymywaniu przyjaźni w czasach, gdy na Facebooku mamy setki znajomych, a tak naprawdę wiemy o nich bardzo niewiele oraz tym, co by było, gdyby podczas terapii łączonej u psychologa pojawił się Koń Rafał.

Krótkie podsumowanie dnia pierwszego: W kobietach siła i nadzieja.

18 lutego z różnych powodów obejrzałem zaledwie część występów.

W bardzo dobry nastrój wprawili mnie panowie z Sekcji Muzycznej Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn, którzy przygotowali program składający się z niemal samych piosenek. Utwór Superbohater na długo zapisał się w mej pamięci, nuciłem go nawet w drodze powrotnej do domu.

Niestety, po miłych chwilach spędzonych z SMKKPM poziom zaczął drastycznie spadać. Tomasz Giefert występujący 18 lutego nie wzbudził we mnie żadnych uczuć (może poza ogromną nudą). Nie przypadło mi do gustu tłumaczenie przez artystę swoich żartów publiczności.

Kabaret NOC ma u mnie plus za próby włączenia do programu elementów muzycznych. W pamięci zapisał mi się również stary suchar mówiący, że „Hitler to niby był antysemita, a jednak żyd” (w sensie sknera).

Z nadzieją wyczekiwałem występu Szymona Łątkowskiego, niestety, chwilę po tym, gdy dość energicznie wkroczył on na scenę, musiałem zająć się zupełnie innymi sprawami. Później już cały czas byłem „w ruchu”. Widziałem jedynie fragmenty skeczy Czołówki Piekła, Zalotki, BudaPeszu oraz monologu Mieszka Minkiewicza, dlatego powstrzymam się od ich oceny.

MARCIN CHUDOBA

PS Za zdjęcia w grafice dziękujemy Karinie Kąsek.

Jak Gwiazda stała się Gwiazdą Bez Przesady [Kabaretowy Kącik Wspomnień, odc. 5]

n-ways-todecoratewith-lants

Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj… Może dlatego, że właśnie wczoraj moja paparazzo przywoływała tą historię. Przy okazji natchnęła mnie, abym spisała to na papierze. Tak więc piszę. Dla Was, moich wiernych Fanów, stałych Fanów i przyszłych Fanów. Po prostu dla potomnych!

16 kwiecień 2016 roku na zawsze wpisze się w mój (i myślę, że Wasz również) kalendarz, a przede wszystkim pamięć. Wtedy to zdarzyło się to, czego nikt się nie spodziewał, nawet ja…  Leżałam sobie wygodnie na poduszkach, z moimi kompanami  (teraz już Fanami) na dolnej sali w legendarnej klimatyzowanej Rotundzie, aż tu nagle telefon! „Pilne potrzebuję kogoś do zamiatania sceny!”- brzmiał w słuchawce głos producenta Igora. Niewiele myśląc i długo się nie zastanawiając, stwierdziłam twardo „Idę!” Lecz w głębi duszy czułam strach, a przez głowę przewijały mi się myśli: „Czy, aby na pewno podołam temu trudnemu wyzwaniu? Czy wielka scena mnie nie pochłonie? Czy da się szybko pozamiatać? Czy konferansjer będzie litościwy? Jak zareagują ludzie?” Gdy stanęłam za zastawką, ona już na mnie czekała, zwarta i gotowa do działania (też się bała, później mi to wyznała). Wówczas żadna z nas nie pomyślała, że połączy nas coś tak nagłego i wyjątkowego.

Nadszedł ten moment, chwyciłam moją towarzyszkę i wyszłyśmy na scenę, blask fleszy nas oślepił. Scena była tak brudna, że nie wiedziałam od czego zacząć, więc zaczęłam od początku, jak to zwykle bywa. Pierwsze minuty na scenie nie były takie strasznie jak podejrzewałam, byłam niewidzialna dla publiczności i konferansjera, robiłam swoją robotę, jakby nikogo nie było wokół. Pomyślałam: „Jest dobrze, przetrwałam pierwsza minutę, już nic się nie wydarzy”. Jednak miotła nie była tego samego zdania. Tak się bidulka zestresowała, gdy zobaczyła publiczność, że nagle odmówiła współpracy i przestała zamiatać. Szepnęłam jej szybko: „Miotła, wiem, że się za dobrze nie znamy, Ty mnie widzisz pierwszy raz, ja Cię też, nie miałyśmy okazji porozmawiać i się bliżej poznać, ale dostałyśmy wspólne zadanie i siedzimy w tym razem, więc nie rób mi tego!” Niestety moja szybka konkluzja nie podziałała.

I właśnie wtedy konferansjer zwrócił na nas uwagę. Gdy podchodził z mikrofonem miotła była w krytycznym stanie, włos jej zesztywniał, kij się napiął, wyszeptała tylko: „Nie dam rady” i opadła bez sił. Cała uwaga zatem zeszła na mnie. Konferansjer podchodził ze słowami: „Wiecie państwo, ja tu sobie z Wami rozmawiam, a tu Pani sprząta, mi jest tak głupio, że ja nic nie robię, więc jak ma Pani na imię?” I to jest właśnie ten moment, z moich ust padają słynne słowa: „No BEZ PRZESADY!” Konferansjer nie potrzebował nic więcej, zaraz to podchwycił i się zaczęło. Sława, blichtr, śmiech, brawa, zdjęcia i autografy. Zastanawiacie się czemu akurat powiedziałam te dwa słowa? Wiem, że się zastanawiacie, wiele osób po moim występie mnie o to pytało. Już tłumaczę:  po prostu to były słowa do miotły, w reakcji na jej omdlenie.

Jednak to nie koniec. Scena nie została w pełni pozamiatana. Czekało mnie drugie wyjście. Odstawiłam miotłę w kąt, żeby trochę odpoczęła, a poszłam po jej siostrę. Wychodząc drugi raz i słysząc te brawa i śmiechy, wiedziałam, że to jest to! Że to moje przeznaczenie! Skrywany, podejrzewam od zawsze, pierwiastek gwiazdy drzemał we mnie i tego dnia postanowił wyrwać się na światło dzienne.

I oto jestem! Wasza jedyna w swoim rodzaju Gwiazda Bez Przesady!

Podsumowując powyższe wspomnienie: najwspanialszy dzień w życiu, nie tylko w moim życiu, ale również i moich Fanów! W końcu mają Gwiazdę na poziomie do uwielbiania.

Z tego miejsca pragnę podziękować wszystkim tym, którzy przyczynili się do tego sukcesu. Ma on wiele Matek i Ojców, a także Fanów, bez których jestem nikim. Razem tworzymy jedną wielką, szczęśliwą rodzinę, w której Gwiazda jest tylko jedna. 😀

Zapraszam serdecznie na tegoroczną, 33. EDF PAKĘ. Jestem żywym dowodem na to, że PAKA to wylęgarnia młodych, nieodkrytych talentów.

Oczywiście ja będę! I już nie mogę się doczekać zdjęć z Wami i rozdawania Wam autografów!

Lovciam Was i przesyłam bez przesadowe buziaki! :*

 

Wasza Gwiazda Bez Przesady

Linki do wydarzeń:

https://www.facebook.com/events/627882144063818/ -33. Półfinały PAKI

https://www.facebook.com/events/271633039919677/ -„Dziennik Długodystansowca”, czyli urodziny Jacka Fedorowicza

https://www.facebook.com/events/1811554645725149/ -PAKA przełamuje schematy, czyli Koncert Pojedynków

https://www.facebook.com/events/1832618023683762/ -Przełam się na PACE, czyli Koncert Improwizacji

https://www.facebook.com/events/1825112524417650/ -Przeło/mowa Gala

 

PS Gwiazda w swej wrodzonej skromności pominęła fakt, że w dniu debiutu zdobyła 8 głosów w głosowaniu na Nagrodę Publiczności. Redakcja Verbum Na Polu.

PS 2: Link do profilu Gwiazdy w serwisie Facebook: Bez Przesady – One Woman Show

Małopolskie Festiwale Kabaretowe [cz. VIII]

Grafika

W dzisiejszej części cyklu idziemy, chyba bardziej by pasowało płyniemy, dalej w Małopolskę i zatrzymujemy się w Głogoczowie (powiat Myślenicki), gdzie odbywa się…

FOKA

Czyli Festiwal Okolicznych Kabaretów Amatorskich, odbywa się nieregularnie w Domu Kultury w Głogoczowie od 2014 roku. Tak więc, jest to zaledwie dwuletnia foczka. 😉 Pomysłodawcą FOKI jest Marcin Tylek, a organizatorem- Komitet Społeczny Głogoczów Razem. Główny cel tego wydarzenia jest bardzo szlachetny, bowiem festiwal ma za zadanie pomoc finansową osobom niepełnosprawnym, ale także i potrzebującym. Ma także inne poboczne cele, jak wypromowanie środowiskowych i niszowych kabaretów oraz po prostu dobrą zabawę publiczności, występujących, organizatorów.

1617395_504263443028031_832632674_o

Pierwsza edycja miała miejsce 1 marca 2014 roku. Wystąpili na niej: Stanisław Bisztyga- wykonał piosenki Andrzeja Waligórskiego, Kabaret Róbmy Swoje– połączył skecze z życia wzięte z humorystycznymi piosenkami oraz Formacja Ciotki z Pcimia, które pokazali problem niezrozumienia kobiet przez mężczyzn. Festiwal ten odniósł sukces, nie tylko pod względem wysokiego poziomu występów zaproszonych gwiazd, ale także pod względem hojności publiczności. Zebrano bowiem ponad 2 tysiące złotych na leczenie i rehabilitację młodej mieszkanki Głogoczowa- Karoliny. Jeśli chcecie się chociaż po części przenieść w klimat tej imprezy relacja telewizyjna do obejrzenia tutaj.

Druga wydanie FOKI odbyło się 6 listopada 2014 roku, wyjątkowo zmieniono miejsce na salę widowiskową Regionalnego Centrum Oświatowo-Sportowego w Dobczycach. Ponownie na scenie FOKI wystąpili: Stanisław Bisztyga oraz Kabaret Róbmy Swoje, dołączyli do nich Kabaret Niepoprawnych Optymistów i Kabaret 7 minut Po. Jak przeczytałam na jednej stronie po prostu ,,pozamiatali”. 😉 Tym razem udało się zebrać 3 600 zł. Pieniądze zostały przekazane na dofinansowanie domu dla jednej z rodzin, z gminy Wiśniowa.

Trzecia edycja miała miejsce 11 kwietnia 2015 roku, powrócono do Domu Kultury w Głogoczowie. Tym razem wystąpili: Zdzichó Uchacz- stand-uper, aktor i komik z Myślenic, Ścibor &Szpak, Kabaret 7 minut Po, tradycyjnie już można by powiedzieć- Kabaret Róbmy Swoje, który wcielił się także w rolę współorganizatora. Kwota jaką udało się zebrać podczas tej edycji przeszła najśmielsze oczekiwania. Uzbierano prawie 6 tysięcy złoty na wózek rehabilitacyjny dla Dominika.

10931651_711809535606753_6402122740348848466_o

Trzeba zaznaczyć, że grupy kabaretowe występujące na FOCE nie pobierają za nią gaży. Bynajmniej nie odjeżdżają z pustymi rękami, dostają od organizatorów konserwę rybną- jak wiadomo przysmak fok.

Cieszą mnie takie młode festiwale, bo uświadamiam sobie, że jest coraz większe zapotrzebowanie na tego typu imprezy. Świat pędzi swoim zawrotnym tempem, a my zatrzymujemy się i idziemy na występ kabaretowy czy właśnie na taki charytatywny festiwal, by móc na żywo uczestniczyć w skeczach, bawić się, a przy okazji pomóc. Oby więcej takich inicjatyw!

ANETA TABISZEWSKA

Grafiki pochodzą ze strony: www.facebook.com/GlogoczowRazem/?fref=ts

Małopolskie Festiwale Kabaretowe [cz. VII]

Grafika

W dzisiejszej części cyklu, opuszczamy Kraków i przenosimy się do Tarnowa, gdzie od 2012 roku odbywa się…

PAKADEMIA

Jest to Festiwal silnie związany ze wspomnianym już kiedyś Stowarzyszeniem Promocji Sztuki Kabaretowej PAKA oraz z Tarnowskim Centrum Kultury, w którym odbywa się powyższa impreza. PAKAdemia kabaretu, czyli Tarnowski Festiwal Kabaretowy jest połączeniem eliminacji do Przeglądu PAKA z występem znanego kabaretu. Stowarzyszenie co roku stara się wybierać inne miasta na przesłuchania do konkursu, jednak Tarnów od lat pozostaje punktem niezmiennym na kabaretowej mapie Polski.

PAKAdemia swój początek ma w lutym 2012 roku. Wówczas wystąpili w części konkursowej: Świerszczychrząszcz, DNO, Czesuaf oraz Stand-uperzy: Kacper Ruciński i Paweł Reszela. Ponadto odbyły się warsztaty improwizacji kabaretowej z kabaretem PUK, wystawa aforyzmów Stanisława Jerzego Leca, wystawa prac Andrzeja Mleczki i spotkanie zarówno miłośników Pani Marii Czubaszek, jak i jej książki. Nie mogło także zabraknąć Wieczoru Komedii Improwizowanej z grupą AD HOC z gościnnym udziałem Pani Czubaszek. Natomiast gwiazdami pierwszej PAKAdemii byli: Łowcy.Band oraz Neo-Nówka.

PAKAdemia 1.jpg

II Tarnowski Festiwal Kabaretowy odbył się w lutym 2013 roku. Wiele źródeł podaje, że wtedy po raz pierwszy odbyły się regionalne eliminacje do Przeglądu PAKA. W części konkursowej wzięli udział: Kabarety Weźrzesz, 7 minut po, Z Konopi, Leyek, Zmarnowany Potencjał, Socratiron, Sam Kabaret, Grupa PANIE i PANOWIE oraz Sekcja Muzyczna Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn z Olą. Pierwszego dnia trwania Festiwalu miała miejsce Noc Kabaretowa, na której wystąpili Kabaret Szarpanina, Michał Kempa (występ i prowadzenie całej imprezy), Kabaret K2 oraz Kabaret Smile. Drugi dzień należał do fanów improwizacji, bowiem na scenie wojowała grupa AD HOC ze swoim Wieczorem Komedii Improwizowanej. Kolejna dwa dni składały się na przesłuchania do Przeglądu PAKA.

III PAKAdemia odbyła się również w lutym 2014 roku. Wówczas odwrócono kolejność występów i przez pierwsze dwa dni odbywały się eliminacje, a kolejna trzy należały do Gwiazd sceny kabaretowej. W konkursie wzięli udział: Kazio Sponge, Sosiński Show, Kabaret Niepoprawnych Optymistów, Marcin Zbigniew Wojciech, Kabaret Leyek, Wojciech Pięta, Pan Ząbek, Kabaret Od Jutra, Kabaret Dajcie Spokój, Piotr Mozart Mocarski. Całość poprowadził Grzegorz Dolniak. Następnego dnia po eliminacjach, odbył się wernisaż wystawy rysunków satyrycznych Witolda Pazery pt. ,,Steki Pazery” oraz występ Laureata 29. PAKI- Kabaret 7 minut po. W czwarty dzień PAKAdemii wystąpił Kabaret PUK, a zakończenie całego Festiwalu zwieńczyła Noc Kabaretowa, na której wystąpili Kabaret Limo i Kabaret Inaczej.

IV Tarnowski Festiwal Kabaretowy miał miejsce w lutym 2015 roku. W tym roku organizatorzy postawili na muzykę i stand-up. Pierwszego dnia wystąpił Cezik & Klejnuty. Po 5 dniach odbyły się eliminacje do Przeglądu PAKA. Nie wiadomo dlaczego nastąpiła taka przerwa w Festiwalu. Może chodziło o niemożność zgrania ze sobą terminów występujących, a może organizatorzy stwierdzili, że Cezik ,,pozamiata” na scenie, że trzeba będzie zrobić dłuższą przerwę, by ludzie mogli dojść do siebie. 😉 Kolejny dzień należał do Stand-uperów: Tomasza Nowaczyka, Karola Kopca i Marcina Zbigniewa Wojciecha. IV Tarnowski Festiwal Kabaretowy zaczął się muzycznie i zakończył także muzycznie- Recitalem Kabaretowym Artura Andrusa- ,,Cyniczne Córy Zuruchu”.

pakademia4

V PAKAdemia odbyła się, podobnie jak w poprzednich edycjach, w lutym 2016 roku. Trwała przez dwa dni. Zaczęto eliminacjami do Przeglądu PAKA, na którym pojawili się: Grupa VACUUM, Adrian Piechuta, Kabaret A jak!, Marcin Zbigniew Wojciech, Kabaret Bez Próby, Kabaret Trąba zza Słonia. Całość poprowadziła Ewa Błachnio. Tegorocznym szybkim (patrząc na pozostałe edycje Festiwalu) zakończeniem był występ Laureatów ubiegłorocznej PAKI- Fair Play Crew oraz występ znanego satyryka Andrzeja Poniedzielskiego.

Moim zdaniem Tarnowski Festiwal Kabaretowy jest przydatny, ponieważ ludzie, którzy nie mogą przyjechać do Krakowa na Półfinały czy Finały PAKI, będą mogli zobaczyć przynajmniej jak wyglądają eliminacje. Po części poczują klimat, poznają specyfikę Przeglądu i być może PAKAdemia zachęci niektórych do wzięcia czynnego bądź biernego udziału w Przeglądzie PAKA. A może już zachęciła?

 

ANETA TABISZEWSKA

Druga 50-tka Piotra Bałtroczyka [relacja/recenzja]

KTO?
Piotr Bałtroczyk

CO?
Druga 50-tka Piotra Bałtroczyka

KIEDY?
21.02.2016 r., 20.00

GDZIE?
CK Rotunda, ul. Oleandry 1

Bałtroś

Drodzy Czytelnicy, poniżej znajduje się mocno subiektywna relacja z występu Piotra Bałtroczyka, zatytułowanego Druga 50-tka Piotra Bałtroczyka. Dlaczego mocno subiektywna? Zawsze staram się być obiektywna i sprawiedliwa, ale każdy ma w swoim życiu postać, którą uwielbia nade wszystko i jest dla niej bezkrytyczny. Nazywa się ją potocznie idolem. Dla mnie taką postacią jest właśnie Piotr Bałtroczyk, może nie idol, ale mój Mistrz, pisane przez duże M, mój guru kabaretowy (jak się dowiedziałam na występie nie tylko mój i nie tylko guru, ale o tym później). Musicie mi to wybaczyć, ale ten artykuł nie będzie obiektywny. Relacja ta raczej będzie pisana z perspektywy zagorzałego fana niż zwykłego widza, połączona z nutką uwielbienia dla postaci Piotra Bałtroczyka. Chyba Was nie wystraszyłam? Nie będzie tak źle, obiecuję. 😉

Na początek kilka faktów. Występ miał miejsce 21 lutego 2016 roku w słynnej (dzięki właśnie Piotrowi) klimatyzowanej sali Rotunda przy ulicy Oleandry. Dla niewiedzących wyjaśniam fenomen i być może zdradzę przy tym tajemnicę klimatyzowanej sali w Rotundzie. Otóż sala w Rotundzie nie ma klimatyzacji i tu jest cała tajemnica. Po prostu nie ma klimatyzacji. Dlatego też podczas jednego z występów, gdy na sali było bardzo gorąco, Piotr Bałtroczyk wyszedł na scenę i powitał publiczność żartobliwymi słowami: „Witam Państwa w tej oto pięknej, klimatyzowanej sali krakowskiego klubu Rotunda.” Kto by wtedy pomyślał, że te słowa wpiszą się na stałe w klimat tego miejsca i będą wykorzystywane przy każdej okazji. Taki właśnie jest Piotr Bałtroczyk: potrafi odnaleźć się w sytuacji i z niczego zrobić coś naprawdę dobrego, żeby nie powiedzieć w tym przypadku, kultowego. Widownia tego dnia dopisała i była chętna do wchodzenia z występującym w interakcje, co, oczywiście, wykorzystał z powodzeniem.

Występ rozpoczął od wymienionych już wyżej słynnych słów, bo jakże mogłoby ich zabraknąć tego wieczoru! Po czym przeszedł do opowieści z życia wziętych. Całość można by podzielić na kilka części, które przeplatały się tematycznie: anegdoty o ludziach otaczających Piotra i anegdoty ze sobą w roli głównej. Publiczność dowiedziała się interesujących rzeczy nie tylko o samym występującym, ale także o innych artystach, m.in. o tym, że chłopaki z kabaretu „Ani Mru Mru” proszą organizatorów PAKI, by nocowali w hotelu Żaczek, ponieważ z kawiarni, gdzie zazwyczaj przesiadują artyści po występach, można dojść do hotelu nie odrywając ręki od ściany, czy to, że Grzegorz Halama wygląda jak foka w swetrze. Dość ciekawą anegdotę bohater wieczoru opowiedział o samym sobie, z udziałem Andrzeja Rosiewicza. Miała ona miejsce na Festiwalu Piosenek Serialowych w Opolu, który prowadził Piotr. Na scenie śpiewał i tańczył Rosiewicz. W pewnym momencie na scenę wszedł pijany facet, który prześlizgnął się przez ochronę, stanął przy Rosiewiczu i można powiedzieć, że dopingował go. Opolska widownia oszalała z radości. Lecz w telewizorach, ten facet był widoczny tylko przez krótką chwilę, gdyż operator zmniejszył kadr i widać było tylko Rosiewicza. Po skończonym występie, Piotr Bałtroczyk wyszedł i powiedział: „Ledwo stoi, a jeszcze tańczy.” Publiczność opolska wybuchła śmiechem, lecz ta przed telewizorem była dość mocno zniesmaczona, gdyż myślała, że to o Rosiewiczu. Dlatego też Bałtroczyk prosił krakowską publiczność o rozsławianie owej anegdoty, by zmazać niechlubną wpadkę tamtego wieczoru. Tak więc przekazuję dalej.

Nie zabrakło także wątków politycznych, Piotr przyznał się, że jego kandydatem był Grzegorz Braun. Widownia dowiedziała się także, że Bałtroczyk, oprócz tego, że jest ortodoksyjnym domatorem, jest także rolnikiem i ma swoje gospodarstwo pod Olsztynem, gdzie hoduje m.in. trawkę, ale z winy Tuska musi ją sam utylizować. Natomiast jego bardzo dobrymi kuzynami są Jim Bim i Jack Daniels, a przyjacielem Zdzisław Habilitowany, z którym prowadzi częste rozmowy (rzecz jasna, że kuzyni są także przy tych rozmowach obecni). Ów przyjaciel zadał kiedyś Piotrowi intrygujące pytanie: gdyby miał dwie bomby atomowe, na które miasta by je spuścił. Piotr nie odpowiedział wtedy na nie, ale był ciekawy odpowiedzi Zdzisława, który pochodził z Kielc i obie bomby spuściłby na Radom, tak dla pewności, jakby jedna nie wystarczyła. Dodać należy, że mieszkańcy Kielc nie przepadają za mieszkańcami Radomia, stąd taka odpowiedź. Podczas pewnej rozmowy to Bałtroczyk zadał pytanie swojemu przyjacielowi: jaki jest jego ideał kobiety? Na co Habilitowany powiedział: „Taka do 200 zł.” Piotr uświadomił także publiczności i myślę, że można by to nawet podciągnąć pod tezy Bałtroczyka, że „Jak ktoś ma pecha to i przez telefon może dostać wpi*rdol.” Po czym przeszedł płynnie do branży funeralnej, gdzie jego ulubiony zakład pogrzebowy nosi nazwę „Sleep time”, ale są i inne godne uwagi, jak „Game over” czy jedna z reklam „Zwolnij, do nas zawsze zdążysz.” Jeśli już jesteśmy przy dziwnych, ale jednocześnie trzeba przyznać, że pomysłowych chwytach marketingowych, podzielił się z widownią hasłem reklamowym dotyczącym artykułów papierniczych, wymyślonym przez jego kolegę, która brzmiała: „Kupujcie artykuły szkolne, bo jak nie to Wam pi*rdolne.” Hasło oczywiście nie pojawiło się, ale w obliczu braku weny, plus za kreatywność.

Sporą część występu Bałtroczyk poświęcił swojemu biznesowi, którym jest kupowanie i odnawianie starych budynków oraz Panu Marianowi, który pracuje dla niego wraz ze swoją firmą budowlaną. W Panu Marianie najbardziej interesującą cechą jest używanie nieznanych mu słów, które często wsadza w miejsca zupełnie niepasujące do kontekstu wypowiedzi. Co za tym idzie powstaje komiczne zdanie. Piotr przytaczał masę przykładów, jednak najbardziej utkwił mi w głowie jeden. Sytuacja dzieje się na budowie, Piotr woła Mariana w odpowiedzi słysząc: „Biegnę, pędzę, uda mi dymią!” Rodzi się następujące pytanie: co czytał Marian, że użył takiego połączenia?!

Kolejna część poświęcona była sławie Bałtroczyka. Opowiadał o śmiesznych sytuacjach z fanami, jak i tych mniej śmiesznych z policjantami. Jeśli chodzi o fanów, w Poznaniu podszedł do Piotra młody chłopak z zapytaniem: „Pan Piotr Bałtroczyk?”, Piotr: „Tak.”, na co chłopak: „No nie wiem co powiedzieć.”. Nie należy się dziwić chłopakowi, że na widok takiego artysty odjęło mu mowę. Jeśli zaś chodzi o policję, tu Bałtroczyk miał dużo do powiedzenia, bowiem, jak sam przyznał, często kontaktuje się z władzą, bynajmniej nie dobrowolnie. Z tych wszystkich opowieści utkwiła mi w pamięci jedna. Miała miejsce w Iławie, Piotr zauważył, że jedzie za nim nieoznakowany samochód z policjantami, więc jechał jak najbardziej przepisowo. W pewnym momencie kazali mu się zatrzymać, wezwali do samochodu i zadali słynne pytanie: „Jak Pan myśli za co Pana zatrzymaliśmy?”, na co Bałtroczyk z pełną powagą odpowiedział: „Zatrzymaliście mnie, bo chcieliście wyrazić uznanie w jaki sposób prowadzę auto, że przepuściłem staruszkę na pasach i wyminąłem rower w terenie wiejskim. Myślę, że chcecie mi dać proporczyk z wyrazami uznania dla wzorowego kierowcy.” A policja, jak to policja, nie zrozumiała mistrzowskiej ironii.

W występie Piotra nie mogło zabraknąć słowa o jego hobby, czyli o alkoholach. Uświadomił publiczności przy tym, że chirurdzy lubią najbardziej czystą wódkę i żeby tylko taką kupowali. Była to aluzja do jego własnej osoby, ponieważ nie może pić tego całego, kolorowego badziewia, które przynosi mu jego partnerka, z zawodu chirurg. „Kwiat Krakowa” i „Najlepsza publiczność tego wieczoru” dowiedziała się dlaczego na Bałtroczyka mówią „Czopek”.

Na koniec nawiązanie do guru, który pojawił się we wstępie. Piotr przyznał, że rzadko udziela wywiadów, ale czasem zgadza się na nie. Pewnego razu przyjechała do niego dziennikarka i, najwidoczniej w stresie, powiedziała do Bałtroczyka: „Jest Pan moim gurem.” Tak że, Panie Piotrze, nie tylko dla tej dziennikarki jest Pan gurem. 😉

Publiczność wywalczyła jeszcze dwa bisy, na co Piotr bez większych oporów przystał. Mówił w nich o kwestiach, które już kiedyś w swoich monologach poruszał, m.in. o lekach, o starości i o dzieciach. Jednak i tu nie mogę powiedzieć nic złego, bo za każdym razem będą mnie one bawić.

Jestem zachwycona całym występem Piotra Bałtroczyka, ale pewnie nie spodziewaliście się, że mogłabym powiedzieć co innego. Podczas jego monologów odrywam się totalnie od rzeczywistości i wchodzę w przedstawiany przez niego świat, chłonąc zdania, które często są tak prawdziwe, że aż nie do uwierzenia (choćby wspomniane już tezy). W występach Piotra podobają mi się dwie rzeczy: przytaczane przez niego historie, i to w jaki sposób je opowiada. Często, słuchając go, zastanawiam się ile z tego co mówi jest prawdą i zdarzyło się w realnym życiu, bo opowiada te wszystkie historie tak realistycznie, że niekiedy trudno mi się zdecydować, czy to może być prawda, czy tylko bujna wyobraźnia. Porusza także tematy lekkie, znane chyba każdemu człowiekowi z życia codziennego. Posiada również rzadką cechę śmiania się z samego siebie, choćby nawet wtedy, gdy mówi o starości. Sposób, w jaki to opowiada, urzeka mnie najbardziej. Nie napina się, nie używa wyszukanych słów, nie widać po nim stresu, wychodzi i zachowuje się jak przysłowiowa ryba w wodzie. Dla mnie jest w pełni naturalny, nie udaje kogoś, kim nie jest. I w tym, moim zdaniem, tkwi cały sukces.

Polecam całą sobą występy Piotra Bałtroczyka, z pewnością nie będzie to zmarnowany czas.

11.JPG

 

ANETA TABISZEWSKA