Archiwum kategorii: Krakowskie Miejsca Kabaretowe

Jak Gwiazda stała się Gwiazdą Bez Przesady [Kabaretowy Kącik Wspomnień, odc. 5]

n-ways-todecoratewith-lants

Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj… Może dlatego, że właśnie wczoraj moja paparazzo przywoływała tą historię. Przy okazji natchnęła mnie, abym spisała to na papierze. Tak więc piszę. Dla Was, moich wiernych Fanów, stałych Fanów i przyszłych Fanów. Po prostu dla potomnych!

16 kwiecień 2016 roku na zawsze wpisze się w mój (i myślę, że Wasz również) kalendarz, a przede wszystkim pamięć. Wtedy to zdarzyło się to, czego nikt się nie spodziewał, nawet ja…  Leżałam sobie wygodnie na poduszkach, z moimi kompanami  (teraz już Fanami) na dolnej sali w legendarnej klimatyzowanej Rotundzie, aż tu nagle telefon! „Pilne potrzebuję kogoś do zamiatania sceny!”- brzmiał w słuchawce głos producenta Igora. Niewiele myśląc i długo się nie zastanawiając, stwierdziłam twardo „Idę!” Lecz w głębi duszy czułam strach, a przez głowę przewijały mi się myśli: „Czy, aby na pewno podołam temu trudnemu wyzwaniu? Czy wielka scena mnie nie pochłonie? Czy da się szybko pozamiatać? Czy konferansjer będzie litościwy? Jak zareagują ludzie?” Gdy stanęłam za zastawką, ona już na mnie czekała, zwarta i gotowa do działania (też się bała, później mi to wyznała). Wówczas żadna z nas nie pomyślała, że połączy nas coś tak nagłego i wyjątkowego.

Nadszedł ten moment, chwyciłam moją towarzyszkę i wyszłyśmy na scenę, blask fleszy nas oślepił. Scena była tak brudna, że nie wiedziałam od czego zacząć, więc zaczęłam od początku, jak to zwykle bywa. Pierwsze minuty na scenie nie były takie strasznie jak podejrzewałam, byłam niewidzialna dla publiczności i konferansjera, robiłam swoją robotę, jakby nikogo nie było wokół. Pomyślałam: „Jest dobrze, przetrwałam pierwsza minutę, już nic się nie wydarzy”. Jednak miotła nie była tego samego zdania. Tak się bidulka zestresowała, gdy zobaczyła publiczność, że nagle odmówiła współpracy i przestała zamiatać. Szepnęłam jej szybko: „Miotła, wiem, że się za dobrze nie znamy, Ty mnie widzisz pierwszy raz, ja Cię też, nie miałyśmy okazji porozmawiać i się bliżej poznać, ale dostałyśmy wspólne zadanie i siedzimy w tym razem, więc nie rób mi tego!” Niestety moja szybka konkluzja nie podziałała.

I właśnie wtedy konferansjer zwrócił na nas uwagę. Gdy podchodził z mikrofonem miotła była w krytycznym stanie, włos jej zesztywniał, kij się napiął, wyszeptała tylko: „Nie dam rady” i opadła bez sił. Cała uwaga zatem zeszła na mnie. Konferansjer podchodził ze słowami: „Wiecie państwo, ja tu sobie z Wami rozmawiam, a tu Pani sprząta, mi jest tak głupio, że ja nic nie robię, więc jak ma Pani na imię?” I to jest właśnie ten moment, z moich ust padają słynne słowa: „No BEZ PRZESADY!” Konferansjer nie potrzebował nic więcej, zaraz to podchwycił i się zaczęło. Sława, blichtr, śmiech, brawa, zdjęcia i autografy. Zastanawiacie się czemu akurat powiedziałam te dwa słowa? Wiem, że się zastanawiacie, wiele osób po moim występie mnie o to pytało. Już tłumaczę:  po prostu to były słowa do miotły, w reakcji na jej omdlenie.

Jednak to nie koniec. Scena nie została w pełni pozamiatana. Czekało mnie drugie wyjście. Odstawiłam miotłę w kąt, żeby trochę odpoczęła, a poszłam po jej siostrę. Wychodząc drugi raz i słysząc te brawa i śmiechy, wiedziałam, że to jest to! Że to moje przeznaczenie! Skrywany, podejrzewam od zawsze, pierwiastek gwiazdy drzemał we mnie i tego dnia postanowił wyrwać się na światło dzienne.

I oto jestem! Wasza jedyna w swoim rodzaju Gwiazda Bez Przesady!

Podsumowując powyższe wspomnienie: najwspanialszy dzień w życiu, nie tylko w moim życiu, ale również i moich Fanów! W końcu mają Gwiazdę na poziomie do uwielbiania.

Z tego miejsca pragnę podziękować wszystkim tym, którzy przyczynili się do tego sukcesu. Ma on wiele Matek i Ojców, a także Fanów, bez których jestem nikim. Razem tworzymy jedną wielką, szczęśliwą rodzinę, w której Gwiazda jest tylko jedna. 😀

Zapraszam serdecznie na tegoroczną, 33. EDF PAKĘ. Jestem żywym dowodem na to, że PAKA to wylęgarnia młodych, nieodkrytych talentów.

Oczywiście ja będę! I już nie mogę się doczekać zdjęć z Wami i rozdawania Wam autografów!

Lovciam Was i przesyłam bez przesadowe buziaki! :*

 

Wasza Gwiazda Bez Przesady

Linki do wydarzeń:

https://www.facebook.com/events/627882144063818/ -33. Półfinały PAKI

https://www.facebook.com/events/271633039919677/ -„Dziennik Długodystansowca”, czyli urodziny Jacka Fedorowicza

https://www.facebook.com/events/1811554645725149/ -PAKA przełamuje schematy, czyli Koncert Pojedynków

https://www.facebook.com/events/1832618023683762/ -Przełam się na PACE, czyli Koncert Improwizacji

https://www.facebook.com/events/1825112524417650/ -Przeło/mowa Gala

 

PS Gwiazda w swej wrodzonej skromności pominęła fakt, że w dniu debiutu zdobyła 8 głosów w głosowaniu na Nagrodę Publiczności. Redakcja Verbum Na Polu.

PS 2: Link do profilu Gwiazdy w serwisie Facebook: Bez Przesady – One Woman Show

Krakowskie Miejsca Kabaretowe [cz. X]

KRAKOWSKIE MIEJSCA KABARETOWE

X BYŁY SOBIE KABARETY

Kraków zaszczepił kabaret w polskiej świadomości. Przez lata, zwłaszcza zanim na dobre ta sztuka estradowa rozgościła się w Warszawie i innych miastach, pojawiło się tutaj wiele miejsc związanych z kabaretem. Wiele z nich przeszło już do historii. Na zakończenie cyklu przed Wami przegląd krakowskich miejsc, w których kiedyś tętniło kabaretowe życie, lub gdzie jeszcze dzisiaj można obejrzeć kabaret na żywo.

Kiedyś to były kabarety…

Ano, były. Są i będą, chciałoby się dodać. Mam nadzieję, że ten cykl ukazał Wam kabaretowy Kraków nieco szerzej. Wcześniej skupiłam się na lokalach, które sama uważam za ważne, co jednak nie wyczerpuje tematu krakowskich miejsc kabaretowych. Poniżej lista kilku kabaretów (lub quasi-kabaretów), które nie zmieściły się w moim zestawieniu, a o których warto pamiętać.

PAON [Restauracja i Kawiarnia Teatralna Ferdynanda Turlińskiego, ul. Szpitalna 38]

Zacznijmy od pre-kabaretowej kawiarni, o której już nieraz wspominałam. Mieściła się ona przy ulicy Szpitalnej, naprzeciw Teatru im. Juliusza Słowackiego. Oryginalna kamienica niestety spłonęła, obecnie w tym miejscu znajduje się sklep wielobranżowy.

Nie był to jeszcze Kabaret, ale to tutaj gromadzili się artyści i literaci, którzy w przyszłości mieli stworzyć „Zielony Balonik”, m.in. Adolf Nowaczyński, Tadeusz Żeleński, Karol Frycz, Stasinek Sierosławski.

Przyciągał ich Stanisław Przybyszewski, który zjechał do Krakowa w 1898 roku, przywożąc z Berlina idee sztuki dla sztuki i młodopolskie inspiracje, a także tradycje picia napojów wyskokowych w ilościach hurtowych. To on wymyślił nazwę „Paon”. Wyspiański wymalował zaś na kartonie wizerunek pawia, który stał się godłem tego przybytku.

Wraz ze Stachem przyjechała również jego norweska, rudowłosa żona, Dagny Juel-Przybyszewska, która rozkochała w sobie niemal całą cyganerię artystyczną Krakowa.

Prawda kobiety

„A nawet prawda kobiety jest nieświadomem kłamstwem” – S. Przybyszewski, fragment płótna z Paonu, fot. P. J.

FIGLIKI [Hotel Saski, ul. Sławkowska]

Jedna z wielu pobalonikowych efemeryd kabaretowych. Pełna nazwa brzmiała „Figliki Teatr Pod Marchołtem”. Założył go w grudniu 1906 roku Arnold Szyfman, w sali balowej Hotelu Saskiego, przy ulicy Sławkowskiej. Kabaret przetrwał miesiąc.

Z założycielem współpracowali Karol Frycz i Teofil Trzciński (gwiazdor „Balonika”). Występowała tutaj Maria Przybyłko-Potocka, co zaowocowało trwałym związkiem uczuciowym z Arnoldem Szyfmanem. Śpiewał tu również Leon Schiller, wtedy gimnazjalista, później słynny dramaturg.

„Figliki” nawiązywały tematyką do średniowiecznych i renesansowych fars, oraz literatury sowizdrzalskiej. Pisał dla nich Adolf Nowaczyński.

Szyfman przeniósł się później do Warszawy, gdzie w 1909 roku założył kabaret literacki „Momus”, dla którego również pisali twórcy związani z „Zielonym Balonikiem”. Ale to już temat na osobną historię.

KATARYNKA [Niezalegalizowany Klub Futurystów „Pod Katarynką”, premiera w domu studenckim na ulicy Jagiellońskiej]

Spotkania tego futurystycznego klubu-kabaretu odbywały się pod hasłem „poezowieczorów”. Pierwszy z nich miał miejsce 13 marca 1920 roku w domu studenckim przy ulicy Jagiellońskiej, ale powstanie klubu datuje się nawet na koniec 1919 roku. Znalazłam także informacje wskazujące, że w 1917 roku istniał już w Krakowie Kabaret Futurystów „Katarynka”, przy czym należy zaznaczyć, że Bruno Jasieński przebywał wtedy w Rosji, skąd dopiero w 1918 przywiózł idee futurystów.

W czasie tego pierwszego spotkania wystąpili: Bruno Jasieński, Stanisław Młodożeniec i Tytus Czyżewski. Futuryści przeciwstawiali się zasadom logiki, rezygnowali z poprawności językowej, zapisywali fonetycznie swoje manifesty i dzieła. Ich sztuka miała prowokować i zaskakiwać. To najbardziej oryginalny punkt tego zestawienia.

W 1921 roku powstał jeszcze w kawiarni „Esplanda”, na rogu Krupniczej i Podwala, Klub futurystów „Gałka Muszkatołowa”, gdzie działali wymienieni artyści a także bywali: Tadeusz Peiper, Witkacy oraz Leon Schiller, związany wcześniej m.in. z „Zielonym Balonikiem”.

SIEDEM KOTÓW [Klub Garnizonowy, ul. Zyblikiewicza 1]

Pierwszy kabaret po II wojnie światowej działał w Klubie Garnizonowym, przy ul. Zyblikiewicza 1 w 1946 roku. Obecnie znajduje się tam restauracja „Avangarda”.

Kabaret nazywał się „Siedem Kotów” i jego twórcą był Konstanty Ildefons Gałczyński. W czasie premiery koty zjadły Zieloną Gęś. Tak, tę z „Teatrzyku”. Podobno smakowała.

Występował sam autor, oraz m.in. Jerzy Derfel. A prawdziwą gwiazdą była oczywiście Hermenegilda Kociubińska (Irena Kwiatkowska), młoda poetka. Grywała także Hanka Bielicka. Późniejsze programy nabrały rewiowego charakteru, mniej poetyckiego, bardziej komercyjnego. Jednak twórczość Gałczyńskiego wróciła jeszcze do repertuaru. Kabaret działał przez rok.

CYRULIK [Yacht Club, ul. Powiśle]

Moje najświeższe odkrycie kabaretowe. Kabaret tworzony przez studentów Akademii Medycznej nigdy nie doczekał się własnego lokalu. Powstał w 1960 roku i był bardzo popularny w tym okresie. Zaprezentował się w trzech programach, grając sto kilkadziesiąt koncertów.

Występował w Yacht Clubie, przy ul. Powiśle, u stóp Wawelu. Obecnie znajduje się tam Hotel Sheraton.

Muzykę do tekstów autorstwa Krzysztofa Fonferki, Bogusława Szlamki, Olgierda Smoleńskiego, Leona Pawlika, Józefa Hermana, czy Franciszka Serwatki, pisał Andrzej Sikorski. W tym kabarecie zadebiutowała, m.in. piosenką Obwarzanki, Ewa Demarczyk. Autorem tekstu był twórca hitu Konik na biegunach, Franciszek Serwatka, który znamy z wykonania Urszuli.

Kabaret działał do 1963 roku.

Miejsca, którym kabaret nie jest obcy

W Krakowie jest naprawdę dużo miejsc, w których można obejrzeć coś kabaretowego. Wystarczy tylko poszukać. Wybrałam tylko kilka miejsc z całej puli możliwości. Może któreś z nich przypadnie Wam do gustu.

Na początek jedno z takich miejsc, które zapadło mi głęboko w pamięć i bardzo się cieszę, że mogłam w nim bywać, nawet tak krótko.

MIGAWKA [Dom Norymberski, ul. Krakowska 45]

Klub Migawka znajdował się przy ulicy Krakowskiej, w Domu Norymberskim. Warto o nim pamiętać, choć nie przetrwał próby czasu i obecnie w tym miejscu mieści się galeria (przynajmniej takie były plany).

Klub odznaczał się wyjątkową, przyjazną atmosferą, którą tworzyli jej właściciele i pracownicy. „Migawkę” wyróżniało także to, że rolę pana technicznego przyjął tam jeden z krakowskich bardów, Tadeusz Krok.

W sali przeznaczonej na występy odległość między estradką a widownią, siedzącą przy stolikach, wśród czerwonych ścian, była minimalna. To tam odbywały się Wieczory Kabaretowe Kabaretu „7 minut Po”, w czasie których zamawiało się skecze i piosenki z Menu, a opłatę uiszczało do kapelusza. Następnie, ku uciesze zgromadzonych, zebrane środki były upłynniane i dystrybuowane po sali w gustownych kieliszkach.

Te Wieczory zasługują na o wiele dłuższe opracowanie. Oczywiście, odbywały się one i w innych lokalach, jednak w „Migawce” stapiały się w idealną jedność z Miejscem.

Cyganeczka_AniaJ

Ostatni Wieczór Kabaretowy z 7 minut Po w Klubie Migawka, fot. Anna Jackowska

ŚRÓDMIEJSKI OŚRODEK KULTURY [ul. Mikołajska 2]

Dom Kultury w samym sercu Krakowa. Mnie nieodmiennie kojarzy się z kabaretem „Puk” oraz Grupą „AD HOC”.

Na szczególną uwagę zasługuje letni cykl „Wakacyjna scena kabaretowa”. Do tej pory w ramach tych spotkań wystąpili m.in.: Kabaret „7 minut Po”, Ścibor Szpak, czy Kabaret „Róbmy Swoje”.

Warto odwiedzać to miejsce, nie tylko kabaretowo.

STUDIO [ul. Budryka 4]

Klub „Studio” znajduje się przy ulicy Budryka 4, na Miasteczku Studenckim. Jego repertuar jest różnorodny, głównie muzyczny i kabaretowy.

Bywają tutaj znane grupy kabaretowe: „Hrabi”, „Jurki”, „Kabaret Skeczów Męczących” itp. Nie brakuje imprez stand-upowych oraz wieczorów improwizacji, np. Grupy „AD HOC”. Sala pomieści wielu żądnych wrażeń widzów. Fan kabaretu znajdzie coś dla siebie. A jeśli jest studentem, to nawet w przystępnej cenie.

GWAREK [ul. Reymonta 17]

W klubie „Gwarek” warunki sprzyjają kabaretom, które z różnych przyczyn nie zasłynęły w telewizji, ale prezentują ciekawe formy sceniczne. Sprawdzają się tutaj wszelkie twory, które preferują bardziej intymną atmosferę i bliskość widzów.

Choć ostatnio sporo tutaj stand-upu, czasem można trafić i na inne rodzaje kabaretowych igraszek. Warto śledzić repertuar na bieżąco.

„Gwarek” i „Studio” należą do sieci klubów studenckich przy Akademii Górniczo-Hutniczej. Wśród inicjatyw kabaretowych, które podejmują, znajdują się: przegląd kabaretowy „Cytrynówka”, „Rozmowy za kulisami” – cykl wywiadów z gwiazdami kabaretu, „Kabaretowa Scena Młodych” oraz „Kabaretowa Scena Doświadczeń”, a wszystko to w ramach projektu „Studio Kabaretu”.

KIJÓW [al. Krasińskiego 34]
Niegdyś Kino „Kijów”, obecnie „Kijów.Centrum”, przy Alejach Trzech Wieszczów.

Miejsce, w którym występują najbardziej znane, polskie grupy kabaretowe: „Kabaret Moralnego Niepokoju”, „Hrabi”, „Smile”, „Paranienormalni”, „Ani Mru-Mru”, i inni.

Tutaj nierzadko odbywają się także koncerty galowe Festiwalu „Paka”. Dużo miejsca na duże imprezy.

A co poza tym?

To oczywiście nie wszystkie miejsca związane z kabaretem, które możecie znaleźć w Krakowie. Te przychodzą mi na myśl jako jedne z pierwszych, bo sama w nich bywałam, gdy zaczynałam swoją przygodę z kabaretem na żywo. Jest jeszcze wiele innych, które serwują spotkania z mniej znanymi grupami i solistami, uprawiającymi sztukę kabaretową. Warto znaleźć swoje ulubione. Gdybym miała wybrać jedno z miejsc, które wymieniłam w tym tekście, wskazałabym ŚOK – prezentowane tam kabarety są najbliższe moim gustom.

A jakie są Wasze ulubione krakowskie miejsca kabaretowe?

PAULINA JARZĄBEK

Więcej na ten temat:

Andrzej Domagalski, Leszek Kwiatkowski, Kabaret w Polsce 1950-2000, Krakowska Fundacja Teatralna, Kraków 2015, hasło: CYRULIK.

Ryszard Marek Groński, Od 7 Kotów do Owcy. Kabaret 1946-1968, Wydawnictwo Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1971.

Tomasz Weiss, Legenda i prawda Zielonego Balonika, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1987.

Marcin Wilk, Bruno Jasieński, w serwisie: www.culture.pl.

Oficjalna strona Śródmiejskiego Ośrodka Kultury: www.lamelli.com.pl.
Oficjalna strona Klubu „Studio”: www.klubstudio.pl.
Oficjalna strona Klubu „Gwarek”: www.klubgwarek.pl.
Oficjalna strona „Kijów.Centrum”: www.kijow.pl.

 

Krakowskie Miejsca Kabaretowe [cz. IX]

KRAKOWSKIE MIEJSCA KABARETOWE
IX KLUB KABARET

Pod charakterystycznymi arkadami ulicy Krakowskiej, pod numerem 5, znajduje się klub o zachęcającej nazwie: „Kabaret”. Ulica ta, wytyczona w XIV wieku, niegdyś łączyła Kraków z miastem Kazimierz i stanowiła część szlaku solnego, wiodącego przez Wieliczkę. Jeszcze w latach 30. XX wieku nie istniały arkady, skrywające obecnie oznaczone szyldem w stylu retro wejście do klubu. Wybudowali je Niemcy w czasie II wojny światowej, ale zrosły się już ściśle z krajobrazem tych okolic (jak wyglądało to wcześniej możecie sprawdzić np. we wpisie na blogu Dawno Temu w Krakowie, który serdecznie polecam). Miejsce to w luźny sposób nawiązuje do kabaretów rewiowych, nie odrzucając jednakże innych form estradowych.

Kabaret_logo_przezroczyste

Logo Klubu Kabaret

Bo najważniejsze jest wnętrze

Antresola wewnątrz lokalu umożliwia obserwację tego, co dzieje się poniżej z równocześnie ułatwionym dostępem do baru na piętrze. W klubie wystawiane są również obrazy młodych artystów. Niewielka przestrzeń, wydzielona na parterze klubu, pod barem, służy za estradę. Na przeciwległej ścianie znajduje się duże lustro w złoconych, staromodnych ramach. Przy małych stołach z przodu i większych z tyłu sali, nakrytych ciemnymi obrusami, stoją czerwone, staroświeckie krzesła, a przed estradą często ustawiana jest duża, zachęcająco wyglądająca czerwona kanapa. Idealne miejsce obserwacyjne. Po odsunięciu mebli na środku lokalu jest dość miejsca na odbywające się tam często dancingi i bale. Atmosfera sprzyja relaksowi po ciężkim dniu i niezobowiązującym rozmowom przy napojach zazwyczaj barwy bursztynowej. Dodajmy do tego egzotyczne rośliny, lampy w staroświeckich abażurach, czerwoną kurtynę i przesympatycznych właścicieli a otrzymamy wyjątkowo przyjemne miejsce. Tutaj, w Starym Krakowie, można poczuć się jak we wnętrzu międzywojennego teatrzyku, jak w przedwojennym kabarecie. Mnie od razu nasuwa się skojarzenie ze słynną „Adrią”.

Kabaret w „Kabarecie”

Jak zwykle przyciągnął mnie tu kabaret. Przez jakiś czas, mniej więcej co miesiąc, Kabaret „7 minut Po”, Ścibor Szpak i „Sekcja Muzyczna Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn” (wtedy „z Olą”), organizowali spotkania pod hasłem „Krakowskiego Frontu Kabaretowego”. Tak zwane „Szopki Krakowskie” były próbą przywrócenia spotkania widza z kabaretem na żywo. Odbyło się sześć takich spotkań, jedno bardziej szalone od drugiego.

W szeregach frontu walczyli o brawa między innymi: Tadeusz Krok, Robert Kasprzycki, Adam Grzanka, Bartosz Gajda, Tomasz Biskup, Bartosz Przytuła, Kabaret „Róbmy Swoje”, „Potok Słów”, zespół „Wąsy”… Można by jeszcze długo wymieniać. Nie brakowało oczywiście programów organizatorów tych schadzek.

To tu można było zobaczyć w warunkach kabaretowej estrady fizyka dr. Jakuba Jankowskiego, magiczne sztuczki Andrzeja Talkowskiego, recital Olgi Łasak, czy premierę wstrząsającej pieśni o Diablo III, zaserwowaną przez „SMKKPMzO”. Były to całkiem udane próby integracji środowiska kabaretowego z działaniami około kabaretowymi i innymi.

W „Kabarecie” swoje pięć minut miał również Festiwal „Podgórek” 2015. W mocno wieczornych godzinach drugiego dnia festiwalu odbył się tutaj recital „Czterech kabaretowych bardów”: Mateusza Marka i Aleksandra Czerkawskiego z „SMKKPM”, Adama Wacławiaka („7 minut Po) i Ścibora Szpaka. Wieczór ten przeszedł płynnie w festiwalowe after party. Nie pierwszy i nie ostatni raz zresztą, bo i przyjazne fluidy klubu zachęcają do przedłużających się posiedzeń przy rozmowach i trunkach.

W środy „Kabaret” proponuje swoim gościom udział w Open Mic’ach, udostępniając mikrofon i przestrzeń każdemu, kto ma coś do powiedzenia lub pokazania. Wśród chętnych pojawiają się i wykonawcy kabaretowi, czy zajmujący się stand-up’em. W takich wieczorach brał udział np. Kabaret „PS”.

Wielkie kuszenie

Klub „Kabaret” jest specjalistą od rozpalania wyobraźni. Sporym powodzeniem cieszy się prezentowana tam rewia Drag Queen, Pokochaj mnie. Jest to pierwszy tego typu spektakl w Polsce. „Nasza rewia opowiada o kobiecie, istocie zmysłowej, zaczarowanej, wręcz magicznej” – tak opisuje Pokochaj mnie jeden z twórców.

Czasem pojawiają się recitale piosenek z lat 20. i 30. XX wieku, i wspomniane już dancingi i przyjęcia w retro stylu oraz burleska. Nie brakuje również koncertów, spotkań autorskich, wieczorów tanecznych i innych imprez. Z pewnością jest to miejsce o bardzo kabaretowym charakterze, z pazurem i apetytem na nowe doznania, którymi chętnie dzieli się z każdym, kto tylko wyrazi taką chęć.

PAULINA JARZĄBEK

Więcej na ten temat:
Profil Klubu „Kabaret” na Facebooku: Klub Kabaret.
Oficjalna strona Klubu: www.klubkabaret.pl.
Profil „Krakowskiego Frontu Kabaretowego” na Facebooku: Krakowski Front Kabaretowy.
Profil „Podgórka” na Facebooku: Podgórek.

Krakowskie Miejsca Kabaretowe [cz. VIII]

KRAKOWSKIE MIEJSCA KABARETOWE
VIII LOCH CAMELOT

Kamienica przy ulicy Świętego Tomasza 17. Tak blisko krakowskiego Rynku, a tak daleko od jego zgiełku. Wystarczy wejść na przykład w ulicę św. Jana i skręcić w prawo, by zanurzyć się w „Zaułku Niewiernego Tomasza” i odwiedzić „Camelot”. „Loch Camelot”.

lochcamelot_logo

Logo Kabaretu Loch Camelot, szalone jak sam Kabaret (źródło: strona Biblioteki Polskiej Piosenki)

Dawno, dawno temu…

Ulica św. Tomasza ma za sobą długą historię. Została wytyczona jeszcze w planie lokacyjnym w XIII wieku, w 1257 roku, i przez wszystkie te lata wielokrotnie zmieniała nazwę. Obecna pojawiła się w 1881 roku, kiedy Rada Miejska postanowiła ochrzcić wszystkie odcinki przy tej trasie jednym mianem. W latach 50. XX wieku ulica nosiła nazwę Ludwika Solskiego, i do św. Tomasza wróciła w 1990 roku.

Uroczy zaułek, w którym dzisiaj znajdują się knajpy, m.in. nasza „Cafe Camelot” z kabaretem w piwnicy, a naprzeciw ściana kościoła św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty, nosił nazwę ul. Kącik. Było tak jeszcze w XIX wieku, gdy nazywano tak ten fragment ul. Św. Tomasza.

Tuż przed tym, zanim na dobre osiadł tutaj Kabaret, w kamienicy z XIII wieku, pod numerem 17, znajdowała się Galeria Rzeźby Naiwnej Jacka Łodzińskiego. Właściciel zgodził się, by w piwnicy rozgościł się „Kabaret Miejski”, który od roku występował już w Jamie Michalika i w Klubie Garnizonowym przy Zyblikiewicza (w tym samym, gdzie w 1946 roku rozgościł się pierwszy powojenny kabaret w Polsce – „Siedem Kotów”).

Loch

W 1993 roku w dwa tygodnie wywieziono ziemię, zrobiono wylewkę i zbito scenę. Galeria nazywała się „Camelot” (od francuskiego „camelot”, oznaczającego handlarza handlującego m.in. tkaniną camelot). Kazimierz Madej, dyrektor kabaretu, krakowski scenograf, by uniknąć popularnego piwnicznego nurtu w nazewnictwie, ale zachować jego charakter, postawił na słowo „loch”. I tak narodził się Kabaret „Loch Camelot”, nawiązujący do legend arturiańskich i okrągłego stołu. Tutaj też wszyscy mieli być równi. To właśnie zespołowi Kabaretu zawdzięcza swoją nazwę „Zaułek Niewiernego Tomasza”.

Do tej pory nie udało mi się dotrzeć do serca tego Kabaretu, czyli piwnicy. To nadal pozostaje w sferze moich marzeń. Jak na razie najdalej przedostałam się do „Cafe Camelot”. Sama w sobie ta kawiarenka jest już warta odwiedzenia. Pamiętam latte z borówkowym przybraniem. Pamiętam także, że czułam się dobrze w tych wnętrzach, gdzie drewniane stoliki nakryte są staromodnymi serwetami. Można tam również usiąść właściwie wprost w oknie, które zagrało w klipie Basi Stępniak-Wilk, artystki związanej z „Loch Camelot”.

Artyści

Wspomniany już Kazimierz Madej to prawdziwy człowiek-orkiestra. Jest dyrektorem artystycznym, ale w razie potrzeby także inspicjentem, zajmuje się garderobą, scenografią, prowadzi konferansjerkę i reżyseruje. Zdarza się, że również zamiata podłogę. Jest również jedynym w swoim rodzaju wykonawcą piosenek lwowskich. Po Krakowie przemieszcza się na rowerze, ubrany w charakterystyczny strój z czapką z daszkiem, co wielu kojarzy się z listonoszem lub harcerzem. Od lat tworzy zgrany duet z Ewą Kornecką, dyrektorką muzyczną i kompozytorką większości piosenek śpiewanych w „Lochu”.

Wielu artystów związanych z „Camelotem” zdążyło już dorobić się sławy nie tylko w Krakowie. Na swoich stronach kabaret wymienia członków zespołu: Łada Maria Gorpienko, Jaga Wrońska, Beata Malczewska-Starowieyska, Bożena Dworska, Barbara Stępniak-Wilk, Jagoda Madej, Marta Honzatko-Półtorak, Agnieszka Wilkosz, Małgorzata Sularczyk, Dominik Kwaśniewski, Bartłomiej Rados, Andrzej Róg, Robert Turlej, Roman Klimowicz, Agnieszka Grochowicz, Ewa Kołacz-Świątek, Joanna Wójtowicz, Marcin Wójtowicz, Łukasz Kozub, Marek Kawalec, Jacek Szczęsnowicz, Katarzyna Wrońska.

Kabaret występuje w piątki, soboty i niedziele. Co prawda nie miałam okazji przekonać się o tym na miejscu, ale zebrałam sobie już kolekcję doświadczeń związanych z zespołem artystycznym, które pozwalają mi sądzić, że jest to właśnie taki Kabaret, którego dzisiaj brak. Kabaret-miejsce, kabaret-idea, będący formą dla treści i treścią dla formy. I tworzą naprawdę wspaniałe piosenki.

Znam możliwości wokalne Marty Honzatko-Półtorak, Dominika Kwaśniewskiego i Basi Stępniak-Wilk. Pierwszą dwójkę widziałam m.in. w spektaklu muzycznym Pan Kazimierz z tekstami Michała Zabłockiego. Byłam na recitalach Barbary Stępniak-Wilk i kojarzę jej nazwisko z szerszym repertuarem, niż tylko sławna Bombonierka w duecie z Grzegorzem Turnauem. Polecam.

Kilka razy zdarzyło mi się słyszeć także Jagę Wrońską, gwiazdę kabaretu. Jestem zachwycona jej głosem. Kazimierz Madej porównuje ją do Edith Piaf i jest w tym sporo racji. Ale nie tylko francuska piosenka brzmi dobrze w jej wykonaniu. Żydowska pieśń Żegnaj mi Krakowie w jej interpretacji wbija w fotel, podobnie zresztą jak pisane dla niej piosenki z muzyką Ewy Korneckiej.

Lekcje Śpiewania

„Loch Camelot” dla mnie to także, a może przede wszystkim, wspaniałe Lekcje Śpiewania, odbywające się w okolicach krakowskiego Rynku kilka razy w roku, przeważnie pod hasłem „Patriotyzm nie musi być cierpieniem”. Stałe daty tych spotkań to 3 maja, 5 sierpnia, 11 listopada, w niedzielę przed wigilią Bożego Narodzenia oraz 14 lutego, oprócz nich zdarzają się i inne. Od 2002 roku organizatorem tych muzycznych spotkań z piosenkami patriotycznymi (i nie tylko) jest Stowarzyszenie Przyjaciół Polskiej Piosenki „Loch Camelot” oraz Biblioteka Polskiej Piosenki z Waldemarem Domańskim na czele. To na tych spotkaniach pod gołym niebem zakochałam się w artystach „Lochu”. Polecam gorąco, wielokrotnie brałam udział w tych śpiewających lekcjach i bawiłam się wspaniale. A i okazji do wzruszeń nie brakowało.

Na te koncerty z czasem zaczęli zjeżdżać ludzie spoza Krakowa, a zdarzało się, że i spoza Polski. Czasem zainteresuje się też jakiś zagraniczny turysta. Pamiętam taką sytuację: śpiewamy piosenkę o Lwowie, dokładnie o Orlętach Lwowskich. Podchodzi do mnie młoda kobieta i mówi po angielsku, że jest z Ukrainy, że usłyszała piosenkę o Lwowie. I pyta mnie – dlaczego śpiewamy tutaj o Lwowie? Odpowiedziałam jej krótko, że Lwów był kiedyś polskim miastem. Później zniknęła mi gdzieś w tłumie, a ja wróciłam do śpiewnika, ale do tej pory pamiętam jej szczere zdziwienie.

Program

Repertuar wydaje się taki, jak Kabaret – szalony. Jak ten z tekstu Edwarda Leszczyńskiego, który służy za jeden z hymnów „Loch Camelot”:

„To kabaret szalony
Kabaret szalony
Kabareeet!
Centaur ucieka
Droga daleka
Więc za nim w cwał
Orszakiem w dal
Nim pryśnie czar
To kabaret szalony
Kabaret szalony!”

Możemy wybierać między spektaklem kabaretowym a recitalami. Obecnie w każdy piątek grany jest program W lutym lutnia, w kwietniu fletnia, a w każdą sobotę Chodu i Chop! – czyli Anty-Bajka.

Wśród propozycji recitalowych widnieją koncerty Jagi Wrońskiej, Łady Gorpienko, Michała Chludzińskiego oraz spektakl z piosenkami lwowskimi, Do Lwowa wróć. Szczegóły repertuaru sprawdzicie na oficjalnej stronie Kabaretu.

Artyści występują również w Polsce, poza Krakowem, oraz za granicami kraju. W 1995 roku zespół otrzymał medal od mera Freyming – Merlebacza za „podtrzymywanie polsko-francuskich związków kulturalnych”.

Próbki możliwości zespołu „Lochu” można było podziwiać w licznych realizacjach telewizyjnych, m.in. Kabaret Loch Camelot, Zdrowie Pań, dziewiczych i krępych, Z tamtej strony lustra, czyli Alicja w krainie Camelot.

Dla mnie ten Kabaret to szansa na istnienie Magii Estrady. A „Zaułek Niewiernego Tomasza” zawsze budzi we mnie dobre emocje. Kiedy tylko mam czas, by spokojnie posnuć się po centrum Krakowa, odwiedzam także i to miejsce. Choć stało się dosyć popularne i czasem przepełniają je turyści, nadal jest tu zacisznie. Warto tutaj wpaść nie tylko na kawę.

PAULINA JARZĄBEK

Więcej na ten temat:
Oficjalna strona Kabaretu „Loch Camelot”: www.lochcamelot.art.pl.
Oficjalny profil Kabaretu na Facebooku: Loch Camelot.
Andrzej Domagalski, Leszek Kwiatkowski, Kabaret w Polsce 1950-2000, Krakowska Fundacja Teatralna, Kraków 2015, hasło: LOCH CAMELOT.

Krakowskie Miejsca Kabaretowe [cz. VII]

KRAKOWSKIE MIEJSCA KABARETOWE

VII KINOTEATR WRZOS

Kinoteatr „Wrzos” znajduje się w malowniczej Dzielnicy XIII Krakowa, w Podgórzu, przy ulicy Zamoyskiego 50. Wielbicielom sztuki kabaretowej może kojarzyć się przede wszystkim z festiwalem „Podgórek”, który jest organizowany w tym miejscu od kilku lat. Zanim jednak opowiem o „Podgórku” i innych kabaretowych inicjatywach, kilka słów o historii „Wrzosu” i jego otoczeniu.

KINOteatr WRZOS - logo

Oficjalne logo Kinoteatru.

BUDYNEK DAWNIEJ

Budynek kinoteatru powstał na długo przed połączeniem Podgórze i Krakowa, kiedy jeszcze ta bogata historycznie dzielnica była samodzielnym miastem. Ulica Jana Zamoyskiego, przy której znajduje się omawiany przeze mnie obiekt, jeszcze przed 1917 rokiem nosiła nazwę Mickiewicza. Z tej malowniczej ulicy mamy wgląd w stare Podgórze – zaczyna się przy Kościele św. Józefa a kończy przy Rondzie Matecznego. Każdy krok to zetknięcie z przeszłością dzielnicy zapisaną w murach. Idąc w stronę „Wrzosu” od wspomnianego kościoła mijamy wejście do Parku Bednarskiego, kompleks sportowy „Korona” i zabytkowe kamienice. I wreszcie, pod numerem 50 znajdziemy Kinoteatr „Wrzos”.

Budynek ten był wielokrotnie przebudowywany. Jeszcze w XIX wieku był jednopoziomowym parterowym Domem Przytułku Zgromadzenia św. Wincentego a Paulo. Wybudowano go w latach 1887-1889. W latach 50. XX wieku został przebudowany i przekształcony na Kino „Wrzos”. Zachowały się jeszcze szkice architektoniczne z tego okresu: plany i rysunki, które można było oglądać w czasie wystawy poświęconej historii tego miejsca w hallu kina.

KinoteatrWrzos_1954.png

Rysunek projektowanego wyglądu Kina Wrzos z 1954 roku (materiał z wystawy dot. historii Wrzosu)

KINOTEATR

Z tego okresu we wnętrzach przetrwała zabytkowa drewniana boazeria. Obecnie budynek jest po wielkim remoncie i w oczekiwaniu na kolejne. Dysponuje coraz lepszym sprzętem nagłośnieniowym, który mistrzowsko obsługuje najlepszy realizator co najmniej Krakowa, Michał Warmusz (sprawdźcie też jego zespół, „Meeow”). Jestem związana z tym miejscem mniej więcej od 2013 roku, zdążyłam je pokochać na dobre i na złe. Peerelowski wystrój nieco trąci myszką, nie jest to łatwe w obsłudze otoczenie, ale ile ma w sobie uroku! Nawet niebieskie fotele skontrastowane z zielonym sufitem sali głównej (swoją drogą, bardzo wygodne). Na widowni mieści się 150 widzów.

Kinoteatr „Wrzos” jest jednostką należącą do Domu Kultury „Podgórze” i oprócz filmów możemy w nim zobaczyć koncerty, spektakle teatralne oraz kabaretowe. Galeria „Wrzosowisko” w hallu prezentuje obrazy i grafiki. Od niedawna ponownie działa regularnie Dyskusyjny Klub Filmowy „Klatka”. W tym miejscu od wielu lat odbywa się Ogólnopolski Festiwal Autorskich Filmów Animowanych „OFAFA”. Z kinoteatrem związany jest również Teatr Otwarty TO, który grywa tutaj regularnie swoje spektakle dla dzieci.

P1080625

Fotele w pełnej gotowości, w oczekiwaniu na Widzów (fot. P. J.)

NA POCZĄTKU BYŁ KABARET

Rzecz jasna trafiłam tutaj przez Kabaret. Konkretnie „7 minut Po”, który we „Wrzosie” myszkował na długo przede mną. Tutaj oglądałam ich programy, nawet nie pamiętam ile razy (choć pewnie jestem w stanie to policzyć, jeśli się skupię). Tutaj uczestniczyłam w niezwykłym przeglądzie kabaretowym, Festiwalu „PODGÓREK” – najpierw jako widz, później – wspomagacz. Tu mogłam brać udział w takich niezwykłych imprezach, jak recitale kabaretowe, „Inkubator Kabaretowy”, „Komiczna Animacja”, występy artystów o krakowskim (ale nie tylko) rodowodzie i niezbyt telewizyjnym humorze, który za to sprawdza się znakomicie na niewielkich scenach (np. „Róbmy Swoje”, „Inaczej”, „Stado Umtata”). Tutaj wreszcie udało mi się obejrzeć filmy Władysława Sikory na dużym ekranie. We „Wrzosie” zetknęłam się także z „Teatrem Clowna Feliksa” Andrzeja Talkowskiego (Kabaret „Kuzyni”), który jest przeuroczym spektaklem w konwencji cyrkowej i jednym z moich ulubionych spektakli kabaretowych.

Z kinoteatrem, oprócz wspomnianego kabaretu „7 minut Po”, związane są także młodsze stażem grupy kabaretowe: Kabaret „Inwokacja” i Kabaret „PS” („Profanum Sacrum”). „Inwokacja” to żywy efekt działań warsztatów kabaretowych „Siódemek”, młodziutka grupa, pracująca wytrwale nad skeczami. „PS” zmierza w stronę czarnego humoru, absurdu, kabaretu zorientowanego na tekst i preferującego muzykę na żywo.

IMG_9974

Część Kabaretu PS w czasie premiery programu „To nie moja bajka” (fot. Alicja Rzepa)

Marek Stawarz mniej więcej raz na miesiąc prowadzi „Inkubator Kabaretowy”, w czasie którego scena „Wrzosu” udostępniana jest dla tych wszystkich, którzy pretendują do miana kabareciarzy, zajmują się tworzeniem form kabaretowych i kabaretopodobnych, i chcą przetestować nowości programowe przed publicznością. Udział w tej imprezie brały już m.in. Kabaret „PS”, Kabaret „Nomen Omen”, „Trzecia Strona Medalu”. Były tam grupy improwizacyjne („Pierwsza B”), baśniowy stand-uper (Mateusz Świstak), czy kabaret piosenki (Adam Wacławiak).

Od 2010 roku, bardziej lub mniej regularnie, odbywa się „Podgórek”: niegdyś Podgórski, teraz Krakowski Festiwal Kabaretu. Pomysłodawcą jest kabaret „7 minut Po”, uparcie twierdzący, że „Kabaret to Miejsce”, w tym przypadku Podgórze. Jest to przegląd kabaretowy zapewniający widowni kontakt ze znanymi i mniej znanymi grupami kabaretowymi w przystępnej cenie. Gośćmi festiwalu byli już m.in.: Kabaret „Ani Mru Mru”, Kabaret „Nic Nie Szkodzi”, „Kabaretus Fraszka”, „Sekcja Muzyczna Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn” (wtedy jeszcze z Olą), Kabaret „Łowcy.B”, Ścibor Szpak, Michał Kempa. Nie brakowało młodych artystów z kabaretów łapanowskich, zaprzyjaźnionych z organizatorami. W trakcie festiwalu można było np. wysłuchać recitali kabaretowych, obejrzeć improwizacje, oczywiście spektakle kabaretowe, wysłuchać wykładów kabareciarzy na przeróżne tematy, był nawet spektakl dla dzieci. O przygotowaniach do ostatniej edycji pisałam w osobnym reportażu, który znajdziecie na naszej stronie.

P1120250

Część Kabaretu 7 minut Po w trakcie pierwszego dnia Podgórka 2015 (fot. P. J.)

O ile wcześniej, od początku mojego związku z tym miejscem, „Wrzos” szedł w kierunku przekroju przez szeroko rozumianą twórczość kabaretową i około-kabaretową, o tyle teraz zmierza ku większemu eklektyzmowi form. Nie znaczy to jednak, że zamknął się na kabaret. Nadal może być miejscem kabaretowego spotkania. Warto jednak zapoznać się z jego repertuarem, bo jest w czym wybierać. Niech nie odstrasza Was jego lokalizacja. Tramwajem można zajechać niemal pod same drzwi tego interesującego przybytku. Warto odkryć to miejsce. Wpadnijcie czasem na koncert, na film, na wystawę… Albo na Kabaret. Warto.

PAULINA JARZĄBEK

Więcej na ten temat:
Oficjalna strona Kinoteatru „Wrzos”: www.kinoteatrwrzos.pl
Profil Kinoteatru na Facebooku: Kinoteatr Wrzos