W trzecim odcinku styczniowego cyklu, Miesiąc w Szczęściu, przedstawiamy spektakl Czterdzieści i cztery, w którym Andrzej Talkowski zaprasza do kolorowego świata Klauna Feliksa. Tym razem zamiast relacji krótki tekst o tym, że szczęście bywa bliżej, niż sądzimy.
KTO?
Klaun Feliks (Andrzej Talkowski)
CO?
Czterdzieści i cztery
KIEDY?
18.01.2017 r., 19:00
GDZIE?
Teatr Szczęście, ul. Karmelicka 3
PRZELECIAŁ CICHY ANIOŁ
Przeleciał cichy anioł. Znasz to? Idziesz chodnikiem, jakąś ulicą w jakimś mieście. Dajmy na to, Karmelicką w Krakowie. Czujesz, że szczęście dawno cię już opuściło. Że żona jakaś taka bardziej uciążliwa, że praca męczącą, że mija kolejny dzień, taki sam, jak poprzedni i kolejny po nim.
Ale idziesz dalej, masz jakiś cel. Każdy jakiś ma. Nawet wyjście bez celu ma cel, bo w końcu wyszedłeś po to, żeby się powłóczyć w celu nie szukania celu. Nieważne. Po prostu czujesz, że mogłoby być dużo lepiej. Albo chociaż tylko trochę lepiej.
I nagle czujesz, że obok przeleciał cichy anioł. Coś zatrzymuje cię przed wejściem z napisem “Teatr Szczęście”. Powiadają, że szczęście czasem leży na ulicy. Nawet nie szukałeś, a tu proszę: Karmelicka i Szczęście. Myślisz sobie, “Czemu nie? Zawsze to jakieś szczęście. Skoro znalazłem je zaraz przy ulicy, czemu by nie sprawdzić?”. Wchodzisz do budynku, wspinasz się po schodach, otwierasz drzwi teatru w kamienicy. Wita cię mężczyzna w za dużych butach. I kolorowym wdzianku. Myślisz sobie “Ok. Nie takie rzeczy się widziało!”, ale zaintrygowany pytasz, co tu się będzie dziać.
Mężczyzna w za dużych butach mówi, że coś pięknego. Buty cię przekonały. “No dobra”, myślisz i kupujesz bilet. Czekając na spektakl bierzesz ulotkę i czytasz opis. Dowiadujesz się, że spektakl nosi tytuł Czterdzieści i cztery i przypominają ci się Dziady Mickiewicza. Jak dobrze, że nie opisy przyrody w Nad Niemnem. Pojawiają się kolejni widzowie. Za kulisami ktoś śpiewa. “Pewnie ten w za dużych butach”, myślisz i czekasz dalej. I już jest inaczej. Już teraz widzisz, że to nie będzie kolejny nudny dzień, kolejny taki sam wieczór. Nie po tym, jak kupiłeś bilet od mężczyzny w za dużych butach i kolorowym wdzianku.
Zaczyna się spektakl. Na twoich oczach mężczyzna w za dużych butach przemienia się w klauna. To znaczy wywija się na lewą stronę. “Mam na imię Feliks i jestem Klaunem”, mówi i ty mu wierzysz. Dawno nie widziałeś, żeby ktoś tak szczerze był klaunem. I to jakim!
Z walizek, które wcześniej skrywała czerwona kurtyna, wyłaniają się kolejne skarby Klauna Feliksa. Wcześniej nie przypuszczałeś, że walizki mogą służyć do przechowywania takich rzeczy. Skąd mogłeś o tym wiedzieć? Kiedy już myślisz, że nic więcej cię nie zaskoczy, w ruch idzie parasol, albo nowa walizka. Zupełnie jakbyś oglądał życie Klauna Feliksa w pigułce. A przy okazji przeglądał się w nim, jak w lustrze. No, może w krzywym zwierciadle.
Patrzysz na popisy żonglerki, słuchasz piosenek o tym, co ma prawdziwą wartość w życiu, co nie zmienia losu i o tym, że powinno się ludziom dawać kwiaty. A wszystko to przy akompaniamencie kilku różnych instrumentów. Nasłuchujesz dźwięku dzwoneczka przywołującego cichego anioła. Pod koniec jesteś pewny, że widziałeś srebrną smugę pyłu, którą po sobie pozostawił.
Nawet nie zauważasz, kiedy mija ponad godzina spektaklu. Przez chwilę przebywałeś w innej, magicznej czasoprzestrzeni. Tej należącej do Klauna Feliksa. Wstajesz, a na twarzy masz uśmiech. Uśmiech szczęścia.
Opuszczasz teatr z nową energią do działania. Żona nie wydaje się już wcale taka uciążliwa, ani praca taka najgorsza. Idziesz ulicą i czujesz, że jutro będzie dobry dzień. Stan szczęścia niesiesz w świat i zarażasz nim napotkane osoby. Może, gdy zechcesz wrócić po więcej, one chętnie do ciebie dołączą. Na pewno im to zaproponujesz.
PAULINA JARZĄBEK