Co?
Sado-Kwiato, czyli wieczór kabaretowy z elementami recitalu.
Kto?
Paweł Sadowski (Kabaret Róbmy Swoje), Maciej Kwiatkowski (Kabaret 7 minut Po)
Kiedy?
16.04.2015 r., 19.00
Gdzie?
Kinoteatr WRZOS, ul. Zamoyskiego 50
Co prawda nazwa wydarzenia przywodzi na myśl klimaty rodem z powieści Markiza de Sade, ale żadnych tortur nam nie zaserwowano (poza smaganiem batem ironii). Trochę recitalu, trochę happeningu – dużo kabaretu. Całość otworzył autorski dżingiel wykonany a capella przez tytułowy duet, zawierający w warstwie tekstowej tylko dwa słowa: „Sado-Kwiato”. Przypadek?
Kinoteatr Wrzos celuje w nietypowe wydarzenia kabaretopochodne – wystarczy wspomnieć liczne recitale kabaretowe. W pakiecie „Sado-Kwiato” dostaliśmy piosenki, improwizacje, monologi, skecze i nawet wykład. Tak, tak…
Zaczęło się od szczerego wyznania o (dosłownym) zapuszczeniu się a tematyka fauny i flory utrzymywała się niemal przez cały wieczór. Była historia o ślimaku i kupie, o nawoźnictwie przyogródkowym, gazie łupkowym, bajka-nie bajka o komarze i komarzycy oraz pogadanka o połowie węgorzy (podobno smaczne). Wiedzieliście, że Podlasie to polskie „zagłębie rury”?
Maciek podnosi poziom wykonania.
Żeby nie być gołosłownym – w roli „elementu recitalu” wystąpiła np. piosenka z repertuaru Andrzeja Zauchy, „Bądź moim natchnieniem”, wykonana na głos i mikrofon przez Maćka Kwiatkowskiego. Trzeba przyznać, że całkiem przyjemna odbiorze. Paweł Sadowski ze swojej strony lirykę zamknął w piosence o miłosnym rozbiorze serca, i to zaśpiewanej przy dźwiękach gitary. Czyż można bardziej po krakowsku?
Na koniec wieczoru usłyszeliśmy dwie piosenki świeżo improwizowane: w jednej był węgorz na rowerze, a w drugiej – Ewa Chodakowska na górskim szlaku. To, że Paweł Sadowski improwizuje chyba raczej nie dziwi nikogo, ale zobaczyć w improwizacji Maćka Kwiatkowskiego jest rzeczą prawie niemożliwą. 7 minut Po śledzę od 2013 roku i to była druga próba wciągnięcia wyżej wymienionego w ogień improwizacji, jaką miałam okazję osobiście zaobserwować (nie licząc oczywiście wystąpień grupy improwizowanej Hej Ho).
Improwizowane wykonanie piosenki improwizowanej.
Ogólnie wieczór uważam za udany, przyjemnie się w nim uczestniczyło. Ciekawie obserwować na scenie dwie różne osobowości, które razem potrafią stworzyć różnorodną, ale spójną całość.
Zabrakło mi może większego przygotowania technicznego – kolejności numerów, kto kiedy i co robi na scenie. O ile mnie już mało co w kabarecie zaskoczy (co stwierdziłam ostatnio z przykrością), o tyle jeśli postawić się w sytuacji widza, który kabaret zna tylko ze szklanego ekranu, gdzie wszystko sprawia wrażenie dopiętego na ostatni guzik (czasem to i może tani garnitur, ale porządnie zaprasowany) i przez przypadek trafia na taki lekko chaotyczny występ, można nabrać przekonania, że jest on co najmniej nieprzećwiczony. Co w zasadzie także ma swój urok i chyba nawet wpisuje się w tradycyjne założenia sztuki kabaretowej, te z początku XX wieku, gdzie każdy taki kabaretowy wieczór był improwizowanym pasmem różnych wystąpień. Niemniej jednak dzisiaj może to zostać przez ogół odebrane nie do końca pozytywnie.
Czy warto jednak pójść na to wydarzenie? Lub podobne? Pewnie, że tak. Zawsze warto samemu sprawdzić, co nam w kabaretowej duszy gra.
PAULINA JARZĄBEK
Fotorelacja z wydarzenia dostępna jest na stronie Kinoteatru Wrzos na Facebooku, po kliknięciu tutaj.